wtorek, 28 października 2014

Roy Jacobsen - "Nowa woda"



Zamknięta społeczność małej, norweskiej wysepki, surowy klimat i mroczna atmosfera - w takiej scenerii umieścił Jacobsen akcję "Nowej wody".
Główny bohater to Jon, młody mężczyzna cierpiący na nie do końca jasne zaburzenia psychiczne, mieszkający ze starszą siostrą, miejscową nauczycielką pochłoniętą romansem z żonatym kolegą z pracy. Całymi dniami jest sam, włóczy się po wyspie albo siedzi w domu i nagrywa swoją kamerą niezrozumiałe filmy. Czeka na Lisę, dziewczynę, z którą spędził dzieciństwo, a która po prostu zniknęła z wyspy. Mówi się o tym, że uciekła do miasta, a jednak nikt jej nie szukał, nikt nie sprawdził czy taka wersja wydarzeń jest prawdziwa. 
Chłopak wierzy, że Lisa nigdy nie dotarła na stały ląd, a za jej zniknięciem kryje się jakaś straszna tajemnica, nikt jednak nie traktuje go poważnie.
Gdy w końcu na wyspie pojawia się policjant, to właśnie do Jona udaje się po pomoc. Przed nim bowiem ten kawałek zmrożonej ziemi nie ma żadnych tajemnic, to właśnie sprawiający wrażenie upośledzonego Jon wie wszystko o małych, brudnych sekretach swoich sąsiadów. 

Autor fenomenalnie balansuje pomiędzy powieścią psychologiczną a kryminałem, tu nic nie jest do końca jasne i dopowiedziane. Kim jest Jon? Wioskowym głupkiem czy przerażająco sprytnym szaleńcem? Co stało się z Lisą? Dlaczego siostra właściwie nie interesuje się chłopakiem, który teoretycznie jest pod jej opieką? 
Pozostaję pod wrażeniem języka Jacobsena, tych precyzyjnych, oszczędnych sformułowań, które oddają sedno sprawy i za pomocą których buduje niesamowitą atmosferę swoich książek. Wszystko tu jest nakreślone dokładnie tak jak powinno, każda postać, nawet nieobecna Lisa, opisana została tak, że bez trudu możemy ją sobie wyobrazić. 

Świetna, świetna książka. Marzę o tym, by przetłumaczono na polski więcej powieści Jacobsena.

poniedziałek, 20 października 2014

Karolina Korwin Piotrowska - "Ćwiartka raz"



Jasne, że kojarzę Karolinę Korwin Piotrowską z plotkarskich programów TVN, ale przede wszystkim pamiętam ją z telewizyjnego "Filmidła", które było niegdyś moim ukochanym programem i źródłem wiedzy o tym co warto zobaczyć, a co niekoniecznie, w czasach gdy internet był dla nas nieosiągalny i po prostu nie było gdzie sprawdzić co w trawie piszczy.
Cóż, czasy się zmieniły. Dziś wiemy już nie tylko co warto zobaczyć czy przeczytać, ale także kto z kim sypiał i dlaczego przestał i widzę to po sobie - wystarczy, że raz na jakiś czas zajrzę na pudelka i już wiem kim są panie o identycznie gładkich, tępych wyrazach twarzy, okupujące kanapy w programach śniadaniowych.

Autorka "Ćwiartki" zebrała w jeden tom najważniejsze wydarzenia popkulturalne ostatnich 25 lat. Jest tu wszystkiego po trochę - polityka, filmy, muzyka, celebryci i skandale. Można sobie przypomnieć związki, które niegdyś elektryzowały Polskę, a dziś są tylko wspomnieniem, można ponabijać się z mniej czy bardziej znanych osobistości i ich parcia do zwierzania się światu z absolutnie wszystkiego. 
Na pewno Piotrowska wykonała kawał pracy, przekopanie się przez prasowe archiwa sprzed lat wymagało sporo samozaparcia i czasu. Inna sprawa czy była to praca komukolwiek potrzebna. Efektem jest kompendium wiedzy celebrycko - popkulturalnej, całkiem ciekawy wehikuł czasu dla dzisiejszych trzydziestokilkulatków, dla młodszego pokolenia rzecz, obawiam się, zupełnie niewarta uwagi. 
Ja sama podczytywałam tę książkę przez kilka tygodni traktując ją jako przerywnik w nudnych pracach domowych i nie tylko. Nie dowiedziałam się z niej niczego ponad to co już wiem - że czasy się zmieniły, granica obciachu w świecie celebrytów została mocno przesunięta, a pojęcie prywatności pozostaje płynne.

Fajnie, że Piotrowskiej się chciało jakoś to wszystko uporządkować, acz rewolucji ta książka nie czyni. Choć do czytania "w przelocie", podczas gotowania na przykład - idealna.


piątek, 17 października 2014

"Śmiertelny talk show" - Alicia Gimenez - Bartlett



Jeśli ktoś czyta mojego bloga w miarę regularnie to wie, że uwielbiam Petrę Delicado i Fermina Garzona. Ta para policyjnych detektywów stworzonych przez Alicię Gimenez - Bartlett zapewnia mi znacznie więcej rozrywki niż banda ponurych, melancholijnych i zapijaczonych bohaterów o wiele bardziej poczytnych kryminałów, choćby skandynawskich. 

W "Śmiertelnym talk show" Petra i Fermin mają rozwiązać sprawę morderstwa gwiazdy telewizji. Ofiarą jest antypatyczny dziennikarz, autor programu ujawniającego słabości i brudne sekrety hiszpańskich celebrytów, facet jeśli nie znienawidzony to przynajmniej dla wielu mocno niewygodny. Jego śmierć jest na rękę tak wielu osobom, że odnalezienie sprawcy stanowi prawdziwe wyzwanie. Zwłaszcza kiedy okazuje się, że morderca nie powiedział jeszcze ostatniego słowa…
Trup ściele się gęsto, Petra i Fermin poruszają się po omacku w kompletnie obcym dla siebie otoczeniu, w dodatku jak zwykle muszą się zmagać z prywatnymi problemami, a przełożeni oczekują szybkich wyników, słowem - nie jest lekko.

W kryminałach Gimenez - Bartlett lubię kilka rzeczy. Akcja dzieje się w mojej ukochanej Barcelonie, od strony intrygi wszystko jest zawsze dobrze dopracowane, a najbardziej chyba lubię chemię między detektywami. Garzon, pan w starszym wieku, z brzuszkiem i nieco staroświeckim podejściem do życia i Petra, dwukrotna rozwódka obdarzona niewyparzonym językiem i niewyczerpanymi pokładami energii - ta dwójka nie mogłaby chyba bardziej się od siebie różnić, a jednak świetnie się dogadują. Pełne docinków i drobnych złośliwości dialogi to jeden z najmocniejszych punktów całej serii. 
Jednak pod warstwą niezłego kryminału kryje się coś więcej. Historia o samotnej kobiecie, która zmuszona przez okoliczności nie ma innego wyjścia jak stać się wymagającą heterą, a także opowieść o samotności w wielkim mieście i próbach jej oswojenia. Czy łatwiej być z kimś i godzić się na kompromisy czy wybrać samotność równoznaczną z brakiem wsparcia w trudnych chwilach? W świecie Petry i Fermina żaden związek nie jest na zawsze, może więc lepiej postawić na szorstką przyjaźń niż ryzykować kolejne rozczarowania?

Jeśli lubicie kryminały serdecznie polecam cały cykl książek Gimenez - Bartlett. To dobrze napisana, zabawna literatura doskonała na złapanie oddechu. 


poniedziałek, 6 października 2014

Kate Morton - "Milczący zamek"




Całkiem przyjemna powieść z klimatem, choć od razu powiem, że czytany dawniej "Dom w Riverton" tej samej autorki przypadł mi do gustu znacznie bardziej. Jednak i "Milczący zamek" zaliczam do książek może mało ambitnych i niewymagających, ale jednak czytanych z przyjemnością, taka lektura w sam raz na złapanie oddechu po ciężkim dniu.

Młoda redaktorka pewnego wydawnictwa za sprawą listu adresowanego do jej matki trafia na ślad fascynującej historii z przeszłości. Oto w czasach wojny rodzicielka Edith była jednym z dzieci ewakuowanych z niebezpiecznego Londynu na prowincję. Trafiła do zamku zamieszkałego przez trzy dorosłe siostry i ich ekscentrycznego ojca, znanego pisarza. Teraz, po latach, zagadkowa niechęć matki do wspominania czasów młodości jeszcze bardziej rozbudza ciekawość Edith, która postanawia odkryć jakie tajemnice skrywa przeszłość i zamek Mildehurst - obecnie stylowa ruina, w której wciąż mieszkają siostry Blythe, aktualnie zgrzybiałe staruszki.
I w rozmowach, i w ogólnej atmosferze zamku nasza romantyczna Edith wyczuwa jakieś drugie dno i powoli, mozolnie zaczyna się do niego dokopywać. A wszystko ma związek z największym literackim dziełem ojca panien Blythe i niejasną historią miłosną najbardziej fascynującej z sióstr.

Czyta się to całkiem miło, aczkolwiek rzecz jest nieco może zbyt rozwlekła. Pewnym rozczarowaniem jest też fakt, że wielka tajemnica tropiona przez Edith na kilkuset stronach okazuje się banalna i ani trochę nie wstrząsająca. Ale i tak plus za klimat - jest trochę gotycko, trochę romantycznie, dość stylowo. 
Bez ochów i achów, ale na długie jesienne wieczory jak znalazł.