czwartek, 13 stycznia 2011

Anita Shreve - "Żona pilota"


Jedna z tych książek, które w mojej biblioteczce znalazły się przypadkiem. Anita Shreve - to nazwisko nic mi nie mówiło. Gdzieś tam mignęła mi informacja, że porównuje się ją do Jodi Picoult, co nie wydało mi się najlepszą rekomendacją, no ale książka została kupiona, więc.


Kathryn Lyons, szczęśliwa żona i matka, dowiaduje się, że w katastrofie lotniczej zginął jej mąż, pilot feralnego samolotu. W jednej chwili uporządkowane życie kobiety obraca się w ruinę. Poczucie straty, ból, cierpienie córki, to wszystko wypełnia Kathryn pierwsze dni po katastrofie. Potem przypadkowo odkryte drobiazgi naprowadzają kobietę na trop pewnej tajemnicy i okazuje się, że jej ukochany mąż nie do końca był tym, za kogo go miała.

Na tych kilku zdaniach można właściwie poprzestać, bo niewiele więcej w tej książce jest, niestety. Plusem jest styl autorki - pisze nieźle i bez irytującej maniery. Gorzej z fabułą, która jest, oględnie mówiąc, taka sobie. Wielka tajemnica okazuje się banalna jak telenowela, a zwroty akcji niczym nie zaskakują. Dobrze choć, że Shreve oparła się pokusie wprowadzenia nachalnego wątku romansowego, choć widać, że nie przyszło jej to łatwo.

To jedna z powieści, które przynoszą jedynie garść banalnych prawd w stylu nigdy nikogo do końca nie znasz, rzeczy nie zawsze są takie jakimi się wydają, nikogo nie można być pewnym etc.


Taki tam zapychacz czasu w kolejce do dentysty. Nic specjalnego.


4 komentarze:

  1. a ta zachęcająca okładka i tytuł też fajnie brzmi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja kupiłam starsze wydanie, tam to dopiero okładka jest straszna:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy będę miała kiedyś dość czasu, aby sięgnąć po tę książkę, po co się rozdrabniać, prawda?

    pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Barbaro - szkoda czasu na takie lektury, gdy jest tyle wartościowych książek wokół. Ja niestety od czasu do czasu kupuję tego typu dziwne rzeczy i potem głupio mi nie przeczytać:-)

    OdpowiedzUsuń