poniedziałek, 30 stycznia 2012

Haruki Murakami - "1Q84, tom 3"


Poprzedni tom trylogii Murakamiego czytałam prawie pół roku temu. Być może to ta długa przerwa spowodowała, że w trzecią część "1Q84" jakoś nie mogłam się wciągnąć.


Śledzimy dalsze losy Tengo i Aomame. Aomame nadal ukrywa się przed członkami tajemniczej sekty, Tengo czuwa przy łóżku umierającego ojca w mieście kotów, ze sceny znika zagadkowa Fukaeri, a zamiast tego wkracza Ushikawa - wyrzucony z palestry adwokat na usługach sekty, mający wytropić Aomame.


Pierwszy tom strasznie się dłużył, przy drugim akcja nabrała tempa, a ja nadziei, że coś fajnego z tej książki będzie, trzeci jest niestety wielkim rozczarowaniem. O ile zazwyczaj kupuję w stu procentach realno - fantastyczny świat kreowany przez Murakamiego, o tyle w wypadku "1Q84" zupełnie mnie on nie przekonuje.

Te same wątki wałkowane wciąż i wciąż, mało dynamiczna akcja, dziwni Little People, którzy raczej irytują niż straszą. I najgorsze - ogólny brak sensu w tym wszystkim.

Jasne, świat kreowany przez pisarza w jego książkach zawsze jest tak pogmatwany, że nie ma sensu doszukiwać się w nim racjonalizmu. Ale zawsze było jakieś uzasadnienie, wszystko działo się po coś i dokądś prowadziło.


Tym razem mam wrażenie, że sam Murakami nie miał do końca pomysłu na fabułę i postacie. Pierwszy raz podczas lektury powieści tego autora bohaterowie byli mi zupełnie obojętni. W gruncie rzeczy nie obchodziło mnie czy Tengo spotka się w końcu z Aomame, czy uda im się wydostać z alternatywnego świata i w ogóle jak potoczą się ich losy. Moim zdaniem skrócenie całego cyklu o połowę wyszłoby mu na dobre.


Aż do teraz Murakami nigdy mnie nie rozczarował. Niestety "1Q84" to bardzo średnia książka i piszę to z prawdziwą przykrością. Najlepiej wypada drugi tom, to jednak nie ratuje całości.

Mam nadzieję, że kolejną powieścią pisarz wróci do formy i nie będzie się już porywał na tworzenie trylogii z czegoś, co z powodzeniem można zmieścić na sześciuset stronach.


niedziela, 29 stycznia 2012

Alicia Gimenez - Bartlett - "Śmiertelne rytuały"


Jakiś czas temu zachwyciły mnie kryminały Alicii Gimenez Bartlett, wielka więc była moja radość gdy przypadkiem trafiłam na allegro na pierwszą w kolejności część cyklu. Radość tym większa, że książka jest już nie do kupienia w księgarniach.


Pierwsza część, więc autorka dość dokładnie przedstawia nam głównych bohaterów. Pracującej w policyjnym archiwum Petrze Delicado, z wykształcenia prawniczce, z powodu braków kadrowych zostaje przydzielona sprawa seryjnego gwałciciela. Ktoś krzywdzi młode kobiety z uboższych części Barcelony, a na pamiątkę odciska im na skórze zagadkowe znamię.

Do pomocy w prowadzeniu śledztwa Petra dostaje Fermina Garzona - starszego pana, przypominającego nieco Herkulesa Poirot. Razem stanowią bardzo oryginalną parę - tradycjonalista Garzon, policjant starej daty, dla którego zawodowa hierarchia to świętość i Petra - podwójna rozwódka usiłująca ustabilizować jakoś swoje życie, kobieta o niewyparzonym języku, stosująca podczas przesłuchań dość niekonwencjonalne metody.

Choć wątkowi kryminalnemu jak zwykle u Gimenez Bartlett nie można nic zarzucić to największą atrakcją książki jest właśnie para Petra - Garzon. Ich rozmowy na temat prowadzonej sprawy i przede wszystkim na temat natury związków damsko - męskich są po prostu rewelacyjne. Mnóstwo tu ciekawych spostrzeżeń, ironicznych uwag i życiowych mądrości. Dialogi, nie dość, że świetnie napisane, są do tego bardzo zabawne - bardzo często podczas tej lektury uśmiechałam się czy wręcz chichotałam.


Pierwszorzędna rozrywka. Ze wszystkich części cyklu, jak dotąd ta podobała mi się najbardziej. Szczerze polecam.


czwartek, 26 stycznia 2012

Angeles Mastretta - "Wydrzyj mi serce"


Wylosowałam tę książkę w jednym z blogowych konkursów i stała sobie na półce przez całe miesiące. Niezbyt zachęcająca okładka i zupełnie nieznana mi pisarka. A okazało się, że to świetna powieść.


Rzecz dzieje się w czasach meksykańskiej rewolucji, czyli na początku XX wieku, a główną bohaterką książki jest Catalina - prosta dziewczyna, którą czeka burzliwe życie. Piętnastoletnia Catalina wychodzi za mąż za swojego pierwszego mężczyznę. To dużo od niej starszy Andres Ascencio, klasyczny macho, który nieszczególnie przejmuje się uczuciami swojej młodej żony.

Andres ma wielkie ambicje, marzy mu się rządzenie krajem i zrobi wszystko by swój cel osiągnąć. Mężczyzna szybko pnie się po szczeblach politycznej kariery i w krótkim czasie zostaje gubernatorem stanowym. Tym samym Catalina, niewykształcona, niedoświadczona i naiwna dziewczyna, musi sprawdzić się w roli kogoś w rodzaju pierwszej damy.

Początkowo ślepo spełniająca rozkazy i wymagania swojego ambitnego męża, kobieta stopniowo zaczyna dostrzegać jakim naprawdę jest on człowiekiem. Liczne kochanki i nieślubne dzieci, o których wie cała Puebla, tajemniczo znikający polityczni wrogowie Andresa - do Cataliny dociera, że poślubiła bezwzględnego i okrutnego człowieka.

Książka to zapis dojrzewania Cataliny i jej walki o samą siebie, o prawo do szczęścia. Z zahukanej dziewczyny wyrasta kobieta, która potrafi tupnąć nogą i postawić na swoim.

Gdy Catalina zakocha się w utalentowanym artyście, jej mąż zrobi wszystko, by uniemożliwić jej odejście.

Robiąc dobrą minę do złej gry, Catalina rozpocznie planowanie zemsty...


Brawurowo napisana, wciągająca lektura. Historia kobiety latami przymykającej oczy na zbrodnie swego męża, portret niewinnego dziewczątka zmieniającego się w zimną, wyrachowaną kobietę - po to, by obronić samą siebie.


Świetna książka, świetna bohaterka. Polecam.


wtorek, 17 stycznia 2012

Joyce Carol Oates - "Opowieść wdowy"


Wyjątkowa książka w dorobku Joyce Carol Oates, pisarki, którą wielbię, cenię i szanuję. Autorka słynąca z kreślenia świetnych, głębokich portretów literackich tym razem nie tworzy kolejnej skomplikowanej postaci. Tym razem mówi - oto ja. Oto moje życie, moja depresja, mój smutek.


Książka jest zapisem roku z życia pisarki. Roku po śmierci jej męża, Raya Smitha. Ślub po trzech miesiącach znajomości, a potem 47 lat małżeństwa. Bliskość, przyjaźń, miłość. Jeśli rozstania, to tylko z konieczności i nie dłuższe niż na jedną noc. I po tych 47 latach nagła choroba, zwykłe zapalenie płuc i krótki pobyt w szpitalu zakończony śmiercią Raya.

"Opowieść wdowy" to pamiętnik z nowego, nagle pustego życia. Jak poradzić sobie z tym, że świat niespodziewanie rozsypał się na kawałki? Jak żyć ze świadomością, że nie zdążyło się pożegnać z ukochaną osobą, bo zbyt wolno pokonywało się drogę z domu do szpitala?

Oates przygląda się wdowie, Joyce Carol Smith i próbuje nauczyć się nowej roli. Każda strona tej książki to smutek i strach.

Autorka opisuje godziny i dni po śmierci Raya, konieczność zmierzenia się z ogromem spraw urzędowych, załatwienie pogrzebu i spraw spadkowych i to co najtrudniejsze - powrót do pustego domu i odtąd życie w pojedynkę. Ukochane miejsce na ziemi staje się nagle wrogim terytorium, Oates przemyka od drzwi wejściowych wprost do sypialni, by uniknąć oglądania miejsc, w których przecież powinien być Ray. Kanapa w salonie, stół do pracy, gabinet - to teraz teren zaminowany. Wiele czasu upłynie nim wdowa odważy się uporządkować książki pozostawione przez Raya na kanapie.


Wdowieństwo to także pretekst do refleksji - na ile można poznać drugiego człowieka? Tęskniąc za mężem, pisarka chce ponownie przeczytać wszystko, co po sobie zostawił. Jednak kiedy znajduje rękopis nieznanej książki Raya, pojawiają się wątpliwości. Przecież gdyby mąż chciał żeby ją przeczytała, sam by ją o to poprosił. Ile jeszcze z Raya pozostało w sferze prywatnej, nieznanej nawet Joyce? A ile ona sama przed nim ukrywała, ze zwykłej potrzeby prywatności?


Wspomnienia z życia z Rayem przeplatają się z fragmentami korespondencji z przyjaciółmi, refleksjami na temat wierszy, przeczytanych lektur. Teraźniejszość to nagle obcy dom i koty, które sprawiają wrażenie obwiniających Joyce o nagłe zniknięcie swojego pana. Rzeczywistość, w której żyje wdowa to nagranie głosu Raya na automatycznej sekretarce, którego po prostu nie jest się w stanie skasować. To rezygnacja z karnetu na siłowni przez wygłoszenie kłamstwa o przeprowadzce, bo informacja, że Ray nie żyje nie jest łatwa do wyartykułowania.


Z książki o takiej tematyce tak łatwo uczynić sentymentalną szmirę. Ale nie jeśli jest się taką pisarką. Joyce Carol Oates opowiada o swoim cierpieniu z wielką klasą i bez cienia egzaltacji.

Życie wdowy w końcu, krok po kroku, zaczyna toczyć się dalej. Trzeba wrócić do pracy, zająć się ogrodem tak troskliwie pielęgnowanym niegdyś przez Raya, trzeba spotykać się z przyjaciółmi. Którejś nocy okazuje się, że można przespać siedem czy osiem godzin bez łykania tabletek nasennych.

Oczywiście nie ma złudzeń - życie już nigdy nie będzie takie samo. Straciło smak, a powstałej pustki nie da się niczym wypełnić. Ale wciąż trwa i potrafi przynosić radość.


Jestem wdzięczna Oates, że wpuściła mnie do swojego świata. Świetna książka - dla wielbicieli pisarki lektura obowiązkowa.


poniedziałek, 16 stycznia 2012

Andrzej Stasiuk - "Dziewięć"


Z Andrzejem Stasiukiem jest trochę jak z Głowackim - albo się go uwielbia, albo nie trawi. Sporo czasu minęło od mojego poprzedniego spotkania z jego twórczością, ale już sobie przypomniałam, ja Stasiuka bardzo, bardzo.


"Dziewięć" to trochę świat - krajobraz po bitwie. Jeszcze nie opadł pył przemian, a już trzeba sobie radzić. W postkomunistycznej rzeczywistości splatają się losy kilku bohaterów. Paweł, który nie może spłacić zaciągniętego długu i ma teraz na głowie gangsterów, zajmujący się ściąganiem haraczy dresiarz, dziewczyna zakochana w swoim szefie - to niektórzy z nich. Historia Pawła to tylko pretekst do opowiedzenia bajki o samotności, potrzebie przynależności do czegoś, do pogrzebania trochę w ludziach tak łatwo dających sobie przyzwolenie na skrócenie drogi do celu. Trochę kombinatorstwa tu, trochę jawnego oszustwa gdzie indziej, krótki flirt z przestępczością gdzieś po drodze.

To także opowieść o mieście i ludziach w nim żyjących. Warszawa w powieści Stasiuka nie jest tłem, jest jednym z bohaterów. To miejsce żyjące, w ciągłym ruchu. Stale ktoś tu czegoś szuka, za czymś biegnie, przed kimś ucieka. Tempo, tempo. Błysk białych adidasów, szelest plastikowych toreb, wieczny hałas tramwajów i gwar na dworcu.

Żywa jest też konstrukcja powieści. Stasiuk pisze co chwilę z innej perspektywy, nie zawsze od razu wiadomo, o której z postaci mowa, na koniec jednak wszystko się pięknie zazębia i z cichutkim "klik" poszczególne fragmenty układanki wskakują na swoje miejsce.


Tym, którzy prozę Stasiuka znają nie muszę go chyba zachwalać, a pozostałym radzę sprawdzić na własnej skórze czy znajdą się w obozie jego fanów czy wręcz przeciwnie.

Jeśli o mnie chodzi to Stasiuk jest dowodem na to, że mamy w Polsce naprawdę dobrych pisarzy.



piątek, 6 stycznia 2012

Guillaume Musso - "Ponieważ cię kocham"


Nadeszła chwila, kiedy i ja przeczytałam książkę Musso. Nie liczyłam na wiele, więc i nieszczególnie się zawiodłam. Książka jest klasycznym czytadełkiem na jeden dzień, w sam raz na wypełnienie czasu, z którym nie mamy co zrobić.


Mark, znany psycholog i Nicole, równie znana skrzypaczka, zmagają się ze stratą pięcioletniej córeczki. Dziewczynka zniknęła w centrum handlowym, nie ma żadnych śladów porwania, nie znaleziono zwłok, nikt nie zgłosił się z żądaniem okupu. Mijają lata i nadal nie wiadomo co stało się z małą Laylą. Małżeństwo się rozpada, Mark ląduje na ulicy gdzie wiedzie smutne życie bezdomnego, a Nicole cierpi, utraciwszy dwie najukochańsze osoby.

Pięć lat po tragicznych wydarzeniach Layla pojawia się dokładnie w tym samym miejscu, w którym zaginęła. Nie wiadomo co się z nią działo i gdzie przez ten czas przebywała. Odnalezienie dziewczynki na powrót nadaje sens życiu Marka i ponownie zbliża go do Nicole, czy jednak sprawy na pewno mają się tak jak na to wygląda?


Najwyraźniej autor uznał, że dramatyczna historia i trójka bohaterów to za mało, upchnął więc w swojej powieści jeszcze cierpiącą nastolatkę, znanego psychologa (tak, to już drugi) skrywającego straszną tajemnicę oraz skandalizującą celebrytkę, która - jak się szybko okaże - również ma na koncie traumatyczne przeżycia. Losy wszystkich bohaterów splatają się ze sobą w efektowny, choć pozbawiony jakichkolwiek znamion prawdopodobieństwa sposób, by w końcu doprowadzić do wielkiego finału.

Zdaje się, że Guillaume Musso ma się za wielce oryginalnego pisarza, zanim bowiem zacznie swoją opowieść, prosi czytelnika, by nie zdradzał zakończenia znajomym. To sugeruje, że będzie ono zaskakujące, ale niestety nic z tego.


W żadnym razie nie nazwałabym tej książki wartościową, ale z drugiej strony jej lektura nie sprawiła mi przykrości. To trochę jak oglądanie telewizyjnego filmu z braku pomysłu na inne zagospodarowanie wieczoru - oglądamy po to, by zaraz zapomnieć.




środa, 4 stycznia 2012

Thomas Pynchon - "Wada ukryta"


O istnieniu Thomasa Pynchona dowiedziałam się całkiem niedawno. Okazuje się, że to jeden z kultowych amerykańskich pisarzy, skorzystałam więc z okazji wydania w Polsce "Wady ukrytej" i postanowiłam zaznajomić się z twórczością tego pana.


Cóż to za odjechana książka!

Bohaterem "Wady" jest Doc Sportello, prywatny detektyw, który jednak bardziej niż z Herkulesem Poirot kojarzy się z bohaterami "Las Vegas Parano".

Słoneczne Los Angeles, bosonogie dziewczęta i długowłosi chłopcy, psychodeliczna muzyka i opary marihuany unoszące się niemal wszędzie - oto tło, na którym Pynchon maluje Doca.

Pewnego dnia naszego detektywa odwiedza była dziewczyna, Shasta, zaniepokojona o losy swojego aktualnego kochanka. Shasta ma powody przypuszczać, że jej ukochanemu grozi poważne niebezpieczeństwo i prosi Doca o zbadanie sprawy. Wkrótce potem zarówno po kochanku dziewczyny jak i po niej samej ginie ślad. Tym sposobem nasz wiecznie upalony (a w chwilach wolnych od upalenia upajający się wizjami po LSD) detektyw znajduje się w centrum dziwnych wydarzeń.

Intryga kryminalna jest tu drugorzędna. Śledztwo jakie prowadzi Sportello jest cokolwiek niemrawe, a jeśli posuwa się do przodu to bardziej za sprawą przypadku czy drugoplanowych postaci niż wskutek działań naszego detektywa.


Jest w tej książce cała galeria dziwacznych postaci - od prześladującego Doca policjanta o pseudonimie Wielka Stopa, przez fingującego własną śmierć saksofonistę, po uzależnionego od telewizji Dennisa, a wszyscy oni są w jakiś sposób powiązani ze sprawą prowadzoną przez Doca.


Pynchon konsekwentnie buduje absurdalny, dekadencki świat, podszyty jednak jakąś nostalgią - autor kilkukrotnie wspomina w książce o morderstwie dokonanym przez bandę Mansona, będącym dla niego, jak się zdaje, swoistym symbolem końca epoki dzieci - kwiatów.

Sportello rozczula, nie można mu odmówić uroku, a coraz bardziej absurdalne sytuacje, w które się pakuje budzą w czytelniku szczery śmiech.

Język jakim napisano "Wadę ukrytą" jest wielkim atutem tej powieści. Miałam skojarzenia z "Autostopem przez galaktykę", zapewne ze względu na podobne nagromadzenie abstrakcyjnych sytuacji.


Ta książka to pierwszorzędna rozrywka, pod warunkiem, że lubicie absurdalne dialogi i dziwaczne sytuacje. Czyta się ją lekko i z wielką przyjemnością, a w dodatku można się solidnie uśmiać.

Jeśli o mnie chodzi - rewelacja.



niedziela, 1 stycznia 2012

***


Ku pamięci - lista moich zeszłorocznych lektur. Krótsza niż w 2010, ale w końcu nie o ilość chodzi, a czytanie to nie wyścigi. Zazdroszczę ludziom, którzy czytają po sto, dwieście książek rocznie. Pewnie też bym tak mogła, ale w moim przypadku byłoby to czytanie "po łebkach".

1. Marcin Pilis "Łąka umarłych"

2. Joyce Carol Oates "Blondynka"

3. Anita Shreve "Żona pilota"

4. Agatha Christie "Entliczek pentliczek"

5. Christopher Isherwood "Samotny mężczyzna"

6. Laszlo Krasznahorkai "Melancholia sprzeciwu"

7. Janusz Głowacki "Good night, Dżerzi"

8. Alexander McCall Smith "44 Scotland Street"

9. Joyce Carol Oates "Amerykańskie apetyty"

10. William Styron "Wybór Zofii"

11. Fred Vargas "Z mroków przeszłości"

12. Asa Larsson "Krew, którą nasiąkła"

13. Antonio Munoz Molina "Nieobecność Blanki"

14. Cormac McCarthy "Droga"

15. Anne Provoost "Upadki"

16. Agatha Christie "Karaibska tajemnica"

17. Joyce Carol Oates "Wodospad"

18. Kathryn Stockett "Służące"

19. Liao Yiwu "Prowadzący umarłych"

20. Yoshimoto Banana "Tsugumi"

21. Elin Hirvonen "Przypomnij sobie"

22. Haruki Murakami "1Q84, tom 1"

23. Andrzej Sapkowski "Chrzest ognia"

24. Sophie Hannah "Druga połowa żyje dalej"

25. Anna Gavalda "Kochałem ją"

26. Sebastian Fitzek "Śmierć ma 143 cm wzrostu"

27. Maria Nurowska "Imię twoje"

28. Nadeem Aslam "Bezowocne czuwanie"

29. "Czerwone gardło" Jo Nesbo

30. George R.R. Martin "Gra o tron"

31. Jeanette Winterson "Dyskretne symetrie"

32. Haruki Murakami "1Q84, tom 2"

33. Jurgen Thorwald "Stulecie chirurgów"

34. Cormac McCarthy "Strażnik sadu"

35. Shulamit Lapid "Gazeta lokalna"

36. Sebastian Fitzek "Klinika"

37. Joyce Carol Oates "Córka grabarza"

38. Mario Puzo "Rodzina Borgiów"

39. Wojciech Tochman "Dzisiaj narysujemy śmierć"

40. Jack Ketchum "Straceni"

41. Siri Hustvedt "Amerykańskie smutki"

42. Sarah Waters "Ktoś we mnie"

43. Andrzej Sapkowski "Wieża Jaskółki"

44. George R.R. Martin "Starcie królów"

45. Doris Lessing "Odpowiednie małżeństwo"

46. Manuela Gretkowska "Trans"

47. Tony Parsons "Kroniki rodzinne"

48. George R.R. Martin "Stal i śnieg"

49. George R.R.Martin "Krew i złoto"

50. Richard Yates "Zakłócony spokój"

51. Marek Niedźwiecki "Nie wierzę w życie pozaradiowe"

52. George R.R.Martin "Cienie śmierci"

53. George R.R.Martin "Sieć spisków"

54. Simon Beckett "Wołanie grobu"


Największe czytelnicze odkrycie minionego roku to George R.R. Martin, uwielbiam jego sagę Pieśń Lodu i Ognia. W tym roku utwierdziłam się w przekonaniu, że fantasy może mi się podobać i na pewno będę poszerzać swoją znajomość tego gatunku.
Zapamiętam też na długo "Bezowocne czuwanie" Nadeem Aslam. Kolejne dwa ważne nazwiska - Cormac McCarthy i Wojciech Tochman. Obu dopisuję do listy swoich ulubionych autorów.
Zdecydowaną stratą czasu była natomiast lektura Anny Gavaldy czy Parsonsa, liczyłam na pozytywne zaskoczenie, a dostałam zupełnie bezwartościowe czytadła, które nie dostarczyły mi żadnej przyjemności.

Wszystkim molom książkowym życzę w nowym roku samych wciągających lektur:-)