wtorek, 31 maja 2011

Stosik



Dawno nie było u mnie stosików. Jakoś opanowałam zakupowe szaleństwo książkowe, choć i tak kolejnych pozycji przybywa... Oto zatem stosik książek, których chyba wam jeszcze nie pokazywałam:)


czwartek, 26 maja 2011

Liao Yiwu - "Prowadzący umarłych"


Książka, którą przeczytałam w ramach "chińskiego spotkania" w naszym klubie książki, jest zbiorem wywiadów z Chińczykami z nizin społecznych. Tak przynajmniej głosi poddtytuł, ale ja miałam pewne wątpliwości, no bo co to za niziny - kompozytor albo buddyjski opat? Potem dotarło do mnie, że chińska rzeczywistość jest wszak zupełnie odmienna od tej, w której żyję ja i tytuł nagle nabrał sensu...


Mamy tu wywiad między innymi z kierownikiem miejskiego szaletu, mistrzem feng shui czy handlarzem żywym towarem. Wszystkie są przejmujące i w pewnym sensie przerażające - po pierwsze dlatego, że ukazują całe okrucieństwo komunistycznych władz kraju, dla których głównym priorytetem jest zwalczanie czynników potencjalnie niebezpiecznych dla ustroju. Czyli, innymi słowy, wszystkich tych, którzy zamiast być częścią mas, chcą być jednostkami - nawet jeśli niekoniecznie zdają sobie z tych dążeń sprawę. Po drugie, ponieważ kiedy czytam zdania w rodzaju "dobry mężczyzna to taki, który ma siłę podnieść kij i zbić żonę" robi mi się cokolwiek nieprzyjemnie.


Wywiady Liao Yiwu pokazują Chiny jako kraj, w którym sąsiad donosi na sąsiada, by samemu nie podpaść władzy. Kraj pełen zastraszonych ludzi, którym od dzieciństwa wpaja się, że są jedynie trybikami w machinie, a ich wartość zależy od tego na ile są dla tej machiny przydatni. Jeśli nie są to cóż, muszą liczyć się z tym, że zostaną oskarżeni o działalność antyrządową i zepchnięci na margines społeczeństwa, pod warunkiem, że będą mieli trochę szczęścia. O ile nie - czekają ich najpierw wymyślne tortury. Te Chiny to nie jest kraj, w którym ktokolwiek o zdrowych zmysłach chciałby żyć.


Muszę przyznać, że mam pewien problem z kulturą Wschodu, a konkretnie Japonii i Chin właśnie. Doceniam jej inność, ale tamtejsza obyczajowość kompletnie do mnie nie przemawia, a co więcej - zupełnie mnie nie fascynuje. Południowy temperament kieruje moje zainteresowania raczej w stronę Ameryki Południowej - choć zżymam się na tamtejszy kult macho to jednak jest on dla mnie interesujący, tak samo jak choćby przywiązanie do religii etc. Co do (użyję skrótu myślowego) Azji to ilekroć o niej czytam dogania mnie myśl, że poziom absurdu, który towarzyszy tamtejszej codzienności jest dla mnie po prostu nie do strawienia. No nic nie poradzę.


Nie zmienia to jednak faktu, że wywiady Liao Yiwu są ciekawe. I wiarygodne tym bardziej, że sam ich autor jest takim jak jego rozmówcy wykluczonym obywatelem. Wystarczyło, że napisał poemat odnoszący się do wydarzeń na placu Tiananmen, by został uznany za wroga narodu i władzy. Związane z tym represje odczuwa do dziś, i to w sposób dość dotkliwy.


Dlatego odkładam na bok swój brak sympatii i zainteresowania kulturą Wschodu i polecam wam lekturę tego zbioru rozmów z ludźmi, którzy nie zaznają swobody, jaka dla nas jest oczywistością.


środa, 25 maja 2011

Andrzej Sapkowski - "Czas pogardy"


Drugi tom wiedźmińskiej sagi (lub czwarty, jeśli brać pod uwagę dwa tomy opowiadań). W tej części wiedźmin Geralt wysuwa się nieco bardziej na pierwszy plan, choć i tak najważniejszą bohaterką jest Ciri - młoda królewna, którą w ograniętym wojną świecie wszyscy chcą schwytać i zabić lub wykorzystać do swoich celów.

To moje drugie zetknięcie z Sapkowskim i już chyba tak zostanie, że jego książki wciągają mnie w swój świat od pierwszego zdania - przynajmniej w sadze o wiedźminie sprawdza się ta zasada. Doprawdy nie wiem jak on to robi, ale od pierwszej strony słyszę szelest długich sukien Yennefer, widzę przerażający uśmiech Geralta i jego białe włosy, robię uniki przed uderzeniami wrogich kling.

Świetne dialogi, wiarygodne, krwiste postaci, ciężko mi się było od "Czasu pogardy" oderwać.

A wszystkie te zachwyty wygłaszam ja - osoba, która absolutnie za fantastyką nie przepada, co uważam za najlepszą rekomendację. Gorąco polecam zapoznanie się z twórczością Sapkowskiego innym niedowiarkom:-)

niedziela, 15 maja 2011

Joyce Carol Oates - "Wodospad"


W bajkowej scenerii miasteczka Niagara Falls, tuż nad słynnym wodospadem, prawie trzydziestoletnia Ariah przeżywa koszmar nocy poślubnej. To małżeństwo zawarte z rozsądku, bez miłości i bez pożądania, ma uchronić kobietę od bycia starą panną. Wczesnym rankiem świeżo poślubiony małżonek rzuca się w odmęty wodospadu i tak, w niespełna dobę po zawarciu ślubu, Ariah zostaje wdową. Przez kolejny tydzień kobieta czuwa nad wodospadem czekając aż woda wypluje ciało jej męża.

Tak poznaje Dirka Burnaby'ego - przystojnego, sławnego i bogatego prawnika. Mężczyzna niemal natychmiast zakochuje się w Owdowiałej Pannie Młodej, jak nazywają Ariah gazety, i wkrótce z wdowy kobieta ponownie zmienia się w mężatkę, tym razem szczęśliwą.


Miłość, gorący seks, dostatnie życie, dzieci. Ale idylla nie trwa wiecznie - rodzina Dirka nie akceptuje jego żony, a ona sama nie próbuje nawet nawiązywać z nią więzi. Gdy Dirk angażuje się w proces związany ze skażeniem środowiska, odwraca się od niego nie tylko rodzina, ale i przyjaciele. Z gwiazdy palestry mężczyzna staje się w oczach otoczenia dziwakiem walczącym z wiatrakami. Poświęca sprawie każdą minutę - dla jego żony jest to jednoznaczne z porzuceniem rodziny. Małżeństwo Burnabych rozpada się, a niedługo potem Dirk ginie w tajemniczych okolicznościach.


Ariah zostaje sama z dziećmi, na własne życzenie odcięta od świata i ludzi. To ona jest główną postacią "Wodospadu", o tyle irytującą co fascynującą. Kobieta tak rozchwiana emocjonalnie, że w jednej chwili zanosi się śmiechem, a w następnej krzykiem. Całym światem Ariah są dzieci i lekcje gry na pianinie, z których utrzymuje dom. Chwiejne nastroje i despotyczna osobowość kobiety powodują, że cała rodzina żyje w ciągłym napięciu. W tym domu nie czyta się gazet, by nie dopuszczać do świadomości zła tego świata. Nikt nie przychodzi w odwiedziny, Ariah chroni swoją prywatność tak obsesyjnie, że wykluczone jest choćby siedzenie z kubkiem herbaty na werandzie - bo to nie jest widok dla sąsiadów.

Na przestrzeni ponad trzydziestu lat śledzimy losy kobiety, która z nieśmiałej, starej panny marzącej o wyjściu za mąż staje się najpierw wdową, potem szczęśliwą żoną, wreszcie despotyczną, terroryzującą własne dzieci matką.

Ale dzieci dorastają i przychodzi moment kiedy chcą dowiedzieć się kim był ich ojciec, którego nie pamiętają i o którym nie wolno w domu wspominać. Rozpoczyna się batalia o prawdę i o ocalenie pamięci o Dirku, a przede wszystkim o wyzwolenie się spod wpływu matki.


Uderzające w "Wodospadzie" było dla mnie to, że choć Oates tak szczegółowo bada osobowość Ariah to jednak nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że główna bohaterka powieści nie zna siebie samej. Że jej odgrodzenie się od świata, szorstkość i chłód mają ją chronić przed prawdą o sobie samej. Jest więc Ariah bohaterką tragiczną - pod maską twardej kobiety kryje się zagubiona i przez całe życie samotna kobieta, bojąca się własnych uczuć i nie umiejąca ich wyrażać.


Solidna, dopracowana w szczegółach proza. Lubię w Oates to, że nie schodzi poniżej pewnego poziomu i nawet jeśli zdarzają jej się słabsze książki to wciąż są to bardzo dobre powieści.

Jak zawsze w przypadku tej pisarki - polecam.



wtorek, 3 maja 2011

Agatha Christie - "Karaibska tajemnica"


Kolejna książka pani Christie zaliczona. I zarazem pierwsza z panną Marple w roli głównej, dotychczas jakoś trafiałam na te z Herkulesem Poirot.

Oto urocza starsza pani wypoczywa na jednej z karaibskich wysp. Wolałaby wprawdzie zostać w swoim domu na angielskiej, deszczowej wsi, ale troskliwy siostrzeniec zafundował jej egzotyczne wakacje, więc panna Marple przesiaduje na plaży robiąc na drutach i obserwując pozostałych gości hotelu. Wkrótce jeden z nich ginie i choć jego śmierć nie wygląda na morderstwo, panna Marple rozpoczyna własne śledztwo. Szybko okazuje się, że faktycznie ma do czynienia ze zbrodnią.


Cicha i spokojna staruszka, której nikt nie podejrzewa o przesadną inteligencję i bystrość w roli detektywa - to świetny pomysł. Panna Marple natychmiast wzbudziła moją sympatię.

Pochwalę się, że i tym razem dość szybko "odkryłam" kto jest mordercą, co jednak nie odebrało mi przyjemności dalszej lektury.

Gdzieś na drugim, a może i trzecim planie autorka "Karaibskiej tajemnicy" subtelnie napomyka o nierówności w traktowaniu białych i tubylców. Nie rozwija tematu ani nie odnosi się do niego jednoznacznie i nie mam o to do niej pretensji - w końcu Christie nie pisała powieści obyczajowych tylko kryminały - ale miło wiedzieć, że pisarka dostrzegała problem rasizmu.

Sympatyczna lektura.