poniedziałek, 22 listopada 2010

Andrzej Sapkowski - "Krew elfów"


Jest tak, że nie przepadam za szeroko pojętą fantastyką. Robiłam do takich książek kilka podejść, ale poza "Władcą pierścieni", który mnie absolutnie zachwycił - nuda.

O Sapkowskim naczytałam i nasłuchałam się jednak tylu entuzjastycznych opinii, że uznałam za konieczne skonfrontowanie ich z własnymi wrażeniami. Tak oto sięgnęłam w końcu po cykl książek o wiedźminie.


"Krew elfów" to pierwszy tom sagi. Świat zaludniony rozmaitymi stworami i dziwnymi rasami, konflikt między ludźmi i nieludźmi zwiastujący kolejną wojnę, mała, uratowana z wojennej pożogi księżniczka Ciri, dwie piękne czarodziejki i oczywiście wiedźmin Geralt, dla którego priorytetem wydaje się być zachowanie neutralności w ogarniającym świat konflikcie. Cała galeria ciekawie zarysowanych, krwistych postaci.

Nie wiem jak jest w kolejnych tomach, ale w tym Geralt jest postacią zepchniętą nieco na drugi plan. Najważniejsze jest zarysowanie politycznej sytuacji świata oraz losy Ciri, kształconej na czarodziejkę. Ale jest tu też miejsce na walki, zazdrość, miłość i pożądanie. Nie ma miejsca na nudę i przestoje w akcji.


Sapkowski opisuje wiedźmiński świat tak plastycznie, że bez problemu w niego wsiąknęłam, z każdą stroną ciekawsza co wydarzy się dalej.

Nieco zdziwiona muszę więc przyznać, że bardzo mi się podobało, a w kolejce do przeczytania czekają już kolejne części sagi.


Polecam, szczególnie tym, którzy - tak jak ja - nie lubią fantastyki. Może i wy będziecie przyjemnie zaskoczeni:-)


poniedziałek, 15 listopada 2010

Lucy Maud Montgomery - "Emilka dojrzewa"


Druga część cyklu opowiadającego o przygodach uroczej Emilki. W pierwszym tomie poznaliśmy małą, uroczą dziewczynkę, w tym mamy do czynienia z nastolatką, która próbuje znaleźć swój sposób na życie.

Emilka opuszcza Srebrny Nów na czas nauki w szkole wyższej, przeżywa dość trudny czas pod dachem zasadniczej i mało sympatycznej ciotki Ruth, zarabia swoimi wierszami i nowelami pierwsze pieniądze. Do tego dochodzą liczne przygody związane ze szkołą oraz pierwsze w życiu Emilki oświadczyny.


Jak to u Montgomery - ciepło, bezpiecznie i z uśmiechem. Przyjemny powrót do książek z dzieciństwa. Drugi tom przygód Emilki podobał mi się nawet bardziej niż pierwszy, pewnie dlatego, że dorastające dziewczę i jego rozterki jest mi jednak bliższe niż dziecko, nawet tak niezwykłe jak tytułowa bohaterka.

Przesympatyczna lektura.





piątek, 12 listopada 2010

Laurent Gaudé - "Słońce Scortów"


Do tej pory określenie "saga rodzinna" kojarzyło mi się z opasłymi tomami, tymczasem "Słońce Scortów" to książka licząca sobie niecałe trzysta stron - co nie znaczy, że nie jest warta uwagi.

Oto mamy historię rodu, który bierze swój początek z osobliwej pomyłki. Jego założycielem jest Luciano Mascalzone, lokalny przestępca, powracający do rodzinnej wioski po wielu latach spędzonych w więzieniu. Jedynym marzeniem tego mało sympatycznego osobnika jest posiąść pewną kobietę, choćby miało go to kosztować życie.

Tak rozpoczyna się opowieść o Scortach. Na przestrzeni stu lat poznajemy losy kolejnych pokoleń, a ich tłem jest Montepuccio - najpierw mała, rybacka wioska, potem miasteczko, w końcu modny wakacyjny kurort.


Jest w tej książce jakiś nieuchwytny czar. Powolna, ale wcale nie nudna narracja, plastyczne, choć zwięzłe opisy przyrody. Czas, który wydaje się snuć w ślimaczym tempie, by nagle okazało się, że oto przeminęło już kolejne pokolenie.

Choć wydarzenia opisane w książce są często dramatyczne, jej lektura napełniła mnie swoistym spokojem i odprężeniem.

Niewielki rozmiar tej powieści w połączeniu ze sporą liczbą postaci wykluczają dokładne przyjrzenie się poszczególnym członkom rodu Scortów, ale wcale nie czyni to książki mniej interesującą.

"Słońce Scortów" jest pochwałą więzi rodzinnych, szacunku do ciężkiej pracy, honoru. Nie brzmi to może zbyt porywająco, ale to naprawdę dobra, wciągająca proza.


poniedziałek, 8 listopada 2010

Alicia Gimenez - Bartlett - "Wysłańcy ciemności"


Kolejna książka z serii opisującej przygody pary barcelońskich policjantów - Petry Delicado i Fermina Garzona.

Tym razem śledztwo, dotyczące tajemniczych kastracji młodych mężczyzn, zaprowadzi detektywów aż do mroźnej Moskwy.


Bardzo mi się podobają książki Alicii Gimenez - Bartlett, choć "Wysłańcy ciemności" to dopiero moje drugie z nią spotkanie. Ale na pewno nie ostatnie.

Para detektywów jest rewelacyjna - cyniczna, trzymająca świat na dystans inspektor Petra i jej podwładny Fermin - pan w średnim wieku, z brzuszkiem, lecz o wielkim wigorze. Petra, niechętnie podchodząca do instytucji małżeństwa, wikła się w niezobowiązujące romanse, a Fermin tęskni za utraconą ukochaną. Dialogi skrzą się zjadliwym humorem, fabuła jest interesująca i wicągająca - czego więcej chcieć od kryminału?

Ja jestem usatysfakcjonowana, tym bardziej, że spora część akcji toczy się w mojej ukochanej Barcelonie.

Polecam.

środa, 3 listopada 2010

Elia Kazan - "Układ"


Zawsze kiedy czytam którąś z książek Kazana, zastanawiam się na ile jego bohaterowie zbudowani są z doświadczeń i osobowości pisarza. Trudno mi sobie wyobrazić, że można tak genialnie portretować ludzi nie pisząc po prostu o sobie.


Bohaterem "Układu" jest Eddie Anderson, jak to u Kazana - facet w średnim wieku, syn greckich emigrantów. Nieźle radzący sobie w życiu, przynajmniej na pozór, bo gdy zajrzeć pod fasadę, okazuje się, że mamy tam niezły bałagan.

Eddie postanawia zmienić swoje życie i od tej pory troszczyć się przede wszystkim o siebie, a nie o innych. Nie żeby wcześniej był szczególnie wrażliwy na potrzeby otoczenia, brak egoizmu raczej nie był jego problemem. Po prostu dochodzi do wniosku, że świat, który sobie wykreował to tylko sztuczna scenografia, a całe jego życie przypomina występowanie w sztuce teatralnej. Impulsem do tej zmiany jest kolejny romans Eddiego. Cierpliwość jego żony w końcu się kończy i kobieta stawia mężowi ultimatum - ona albo kochanka. Ta sytuacja to jednak tylko punkt wyjścia dla historii Eddiego.

Mężczyzna najpierw próbuje zerwać z kochanką i dostosować się do oczekiwań żony, szybko jednak okazuje się, że po raz kolejny wpasował się w układ, którego częścią wcale nie chce być. Wtedy właśnie Eddie uznaje, że ma tego dość, dość przybierania kolejnych póz i wkładania masek na potrzeby społecznych oczekiwań.

Powszechnie szanowany, stateczny, robiący karierę Eddie przestaje liczyć się ze zdaniem otoczenia i odtąd mówi co myśli i robi to, na co ma ochotę. To oczywiście nie spotyka się z niczyim zrozumieniem, trzeba przecież zwariować żeby chcieć porzucić wspaniałą żonę i wygodne życie, żeby zrezygnować ze świetnej posady i po prostu zacząć od nowa.

A Eddie zachowuje się jak człowiek, który po wielu latach odzyskał wolność. Jedzie do Nowego Jorku, by odzyskać Gwen, swoją kochankę oraz pielęgnować umierającego ojca. Zachowuje się irracjonalnie, ale ma to gdzieś.

Po serii szalonych zdarzeń, wśród których podpalenie znienawidzonego domu rodziców - symbolu nieudanego życia rodzinnego - nie jest wcale najbardziej spektakularne, Eddie ostatecznie ląduje gdzieś na prowincji, prowadząc sklep z alkoholami i żyjąc z Gwen. Cały bunt mężczyzny kończy się więc zamianą jednego układu na drugi i można się tylko domyślać, że za jakiś czas Eddie znów zapragnie odmiany.


Skłaniam się ku opinii, że "Układ" jest najlepszą z książek Kazana. Wszystko mi się w niej podoba - fabuła, tempo, wyraziste postacie. Świetne dialogi, to zresztą mocna strona tego pisarza.

To powieść o maskach, które dobrowolnie nakładamy. O normach społecznych, które nas ograniczają i nie pozwalają być do końca sobą. Eddie to facet, który odrzucił nawet własne, greckie nazwisko i na potrzeby kariery przybrał nowe, żeby lepiej brzmiało. I choć zachowuje się jak rozkapryszony bachor to trudno mu nie kibicować w próbach życia w zgodzie z samym sobą.

Czy przemiana Eddiego jest prawdziwa, głęboka, czy też jest to tylko chwilowy bunt wynikający z kryzysu wieku średniego - tego się nie dowiemy. Bohater "Układu" odrzuca dawne życie, rezygnuje z wszystkich wypracowanych przywilejów, ale tak naprawdę zatacza koło. Zmieniają się okoliczności i kobieta u jego boku, ale układ pozostaje układem.


Bardzo polecam, świetna książka.