poniedziałek, 24 marca 2014

Helen Fielding - "Bridget Jones. Szalejąc za facetem"



Na wstępie słowo wyjaśnienia - jak szczerze nie cierpię tak zwanej literatury kobiecej, tak wyjątkowo lubię Bridget Jones. Ucieszyła mnie więc wieść, że Helen Fielding napisała kolejną część cyklu i wiedziałam, że mimo niechęci do gatunku samego w sobie, muszę to przeczytać.

Czas mija i Bridget przekroczyła już pięćdziesiątkę, zmieniło się jej życie, ale ona sama wciąż pozostaje postrzeloną, trochę naiwną kobietą z obrazem idealnej miłości w głowie. Mark Darcy nie żyje od kilku lat, Bridget wychowuje dwoje małych dzieci, próbuje robić karierę zawodową zmagając się z pisaniem scenariusza filmowego i powoli dojrzewa do myśli o nowym związku.
Nie jest jednak łatwo znaleźć sensownego faceta, gdy jest się kobietą w "pewnym wieku", w dodatku trzeba mieć na uwadze dobro dzieci, a poza tym nie ma się wcale pewności co do własnej atrakcyjności.
Bridget próbuje podejść do sprawy metodycznie, ustala własne zasady randkowania, a potem notuje ile z nich złamała… 
Bohaterka Fielding jest taka, jaką ją zapamiętałam z poprzednich części, może tylko wzbogacona o pewien rys melancholii, związanej z tęsknotą za ukochanym Markiem. Choć nie musi zaprzątać sobie głowy kwestiami finansowymi (Darcy oczywiście zadbał, by jego rodzinie niczego nie brakowało), zapanowanie nad codziennością i tak jest dla niej sporym wyzwaniem. Jak zwykle się odchudza, choć tym razem pod okiem specjalistycznej kliniki i z sukcesem, nadal ma jednak chwile słabości, podczas których zajada się tartym serem. Jak zwykle zastanawia się czy powinna wysłać do faceta kolejnego smsa, dlaczego on nie odpisuje i czy to aby nie dlatego, że jest za gruba. 
W chwilach słabości wspierają Bridget starzy przyjaciele, w tym Daniel Cleaver, który nadal próbuje być uwodzicielskim łajdakiem, tyle, że teraz ma kilkanaście lat więcej i problem z alkoholem.

Przeczytałam tę powieść w dwa wieczory i były to wieczory bardzo przyjemne. Nie jest to oczywiście wielka literatura, ale jest to lektura lekka, ciepła, zabawna i momentami bardzo wzruszająca. Idealna na odprężenie. Polecam, tak samo zresztą jak poprzednie części przygód Bridget Jones.

czwartek, 20 marca 2014

Ludmiła Ulicka - "Medea i jej dzieci"



Bardzo miłym zaskoczeniem była dla mnie ta lektura. Czytałam onegdaj "Sonieczkę" tej samej autorki i tamta książka kompletnie nie przypadła mi do gustu, a tym razem - strzał w dziesiątkę.
Tytułowa Medea, z pochodzenia Greczynka, w chwili gdy ją poznajemy jest już wiekową kobietą. Mieszka na Krymie, pracuje w szpitalu, dba o gospodarstwo, a w wolnych chwilach zbiera zioła i generalnie sprawia wrażenie raczej energicznej, silnej osoby niż staruszki. Owdowiała i bezdzietna całą swą miłość przelewa na rodzinę, która jak każdego lata licznie ściąga do jej domu. Właściwa akcja powieści obejmuje właśnie jedne wakacje, ale w swoich rozmyślaniach i wspomnieniach tytułowa bohaterka cofa się nieraz do bardzo odległej przeszłości. 

Bardzo interesująco nakreślony jest obraz Medei, niewykształconej, choć mądrej kobiety, która niejedno w życiu przeszła. Ze spokojnym dystansem obserwuje swoich krewnych, ich miłości, romanse i zdrady. Nigdy nie poucza i nie ocenia, ale zawsze gotowa jest  wspomóc ciepłym słowem czy mądrą radą wypowiedzianą jakby mimochodem. 
Choć niektóre z postaci w tej książce są wybitnie irytujące (strasznie działała mi na nerwy infantylna Masza), to samej Medei nie sposób nie polubić i nie obdarzyć szacunkiem. 

Powieść jest czymś na kształt rodzinnej sagi, ale jej największą zaletą jest jakiś nieuchwytny klimat, ciepły, niespieszny, trochę nostalgiczny. Bardzo urokliwa książka, przeczytałam ją z wielką przyjemnością.


sobota, 15 marca 2014

David Hewson - "Dochodzenie 2"



Druga część przygód Sary Lund, policyjnej detektyw, dla której praca jest prawdziwą obsesją. Tym razem Lund ma do rozwiązania sprawę brutalnego morderstwa prawniczki i społecznej aktywistki Anne Dragsholm. Z nowym partnerem u boku policjantka musi zmierzyć się z kolejnymi wątpliwościami i pytaniami pojawiającymi się w toku śledztwa. Dragsholm jest bowiem tylko pierwszą z wielu ofiar, a łączy je to, że poza prawniczką wszyscy zamordowani byli żołnierzami służącymi na misji w Afganistanie. 
Choć intuicja od początku podpowiada Lund, w którym kierunku pchnąć śledztwo, dochodzenie nie jest wcale łatwe - wojskowa baza jest niczym warowna twierdza, przedstawiciele armii bynajmniej nie są skorzy do zwierzeń, a na dokładkę wiele wskazuje na to, że komuś ze szczytów władzy zależy na tym, by wyciszyć i zamknąć sprawę.
W swoim nieustępliwym dochodzeniu do prawdy Lund jest więc tak naprawdę sama i jak zwykle poza śledztwem nie liczy się dla niej nic i nikt.

Bardzo dobry kryminał, aż trudno oderwać się od lektury. Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że druga część jest lepsza od pierwszej. Świetnie napisana postać Sary, zawodowo upartej, silnej detektyw, a przy tym nieporadnej i bezbronnej wobec zwyczajnego życia i relacji z innymi ludźmi. Wyraziste postacie drugoplanowe, zamknięty świat wojska i wszechobecna, brudna polityka. 
Kawał dobrej roboty, jeśli będzie trzecia część - kupuję w ciemno. 


niedziela, 9 marca 2014

Jack Ketchum - "Poza sezonem"



Czytanie tej książki było jak oglądanie kiczowatego horroru. Od czasu do czasu lubię sobie zobaczyć jakiś straszny film, wolę jednak te, które zamiast epatować przemocą budują nastrój za pomocą narastającego poczucia zagrożenia. 
Jack Ketchum ma chyba nieco inne upodobania. "Poza sezonem" od początku podąża ścieżkami wyznaczonymi przez wytarte horrorowe schematy. Mamy więc uroczy domek na jeszcze bardziej uroczym zadupiu, samotną kobietę, która domek wynajmuje, by przez kilka tygodni popracować w nim nad pisaniem książki i grupkę przyjaciół, która przyjeżdża do niej w odwiedziny na weekend. Jest miło i spokojnie, aż nagle okazuje się, że w okolicznych lasach kryje się grono wyjątkowo niesympatycznych kanibali i zaczyna się krwawa jatka.
Miłośnicy opisów odstrzeliwanych głów, jelit wylewających się z rozpłatanych brzuchów, odcinanych kończyn i odgryzania różnych części ciała będą tą książką zachwyceni. Mnie, szczerze mówiąc, mocno nudziła. 
Pomijając scenę kiedy Zło robi wielkie wejście (która robi wrażenie pokazując jak w jednej chwili wszystko może się zmienić), rzecz jest sztampowa i bez polotu. Może i poczułabym się zaszokowana, zniesmaczona czy przestraszona gdyby autor oszczędniej dawkował brutalne opisy. Stara prawda mówi, że im częściej coś oglądamy tym bardziej nam to obojętnieje i dokładnie tak czułam się podczas lektury. Gdy z każdej strony wylewają się hektolitry krwi, nie robi już na mnie wrażenia hektolitr więcej w kolejnym rozdziale.

Nie mogę uwierzyć, że napisał to ten sam facet, który jest autorem świetnej "Dziewczyny z sąsiedztwa". Tam też była brutalna, ohydna przemoc, ale była też jakaś głębia, prawda psychologiczna, postacie zbudowane czymś więcej niż opis koloru oczu i sposobu zarabiania na życie.
"Poza sezonem" jest po prostu standardowym, dosłownym do bólu horrorem, który nuży zamiast przerażać. Nie wątpię, że ma swoich gorących zwolenników, dla mnie jednak ta lektura to po prostu strata czasu.


piątek, 7 marca 2014

J.K.Rowling - "Harry Potter i Kamień Filozoficzny"



Jestem chyba jedną z kilku osób na świecie, które do niedawna nie znały Harry'ego Pottera. Ani nie czytałam popularnych książek Rowling, ani nie widziałam żadnej z ekranizacji. Owszem, parę razy mignęło mi kilka scen na ekranie telewizora albo kinowy zwiastun, ale jakoś nie interesowały mnie losy nastoletniego czarodzieja.
Potrzebowałam jednak ostatnio lektury lekkiej i niewymagającej, odkurzyłam więc kindla i postanowiłam sprawdzić o co ten cały szum.

Zakładam, że wszyscy wiedzą o czym jest cykl książek Rowling (jeśli nawet nie z lektury, to z filmów), daruję więc sobie opis fabuły.
Przypuszczam, że gdybym trafiła na tę książkę mając lat dziesięć, byłabym zachwycona, mam jednak trochę więcej, więc czar Pottera niespecjalnie na mnie działa. Powieść napisana jest bardzo prostym językiem, czyta się szybko i nawet z przyjemnością, choć nie mogę powiedzieć żeby wessał mnie świat Hogwartu. Wyobrażam sobie jednak, że dzieci mogą czytać tę książkę z wypiekami na twarzy i za to należy się autorce wielkie uznanie. 
Na pewno mogę polecić książkę J.K.Rowling rodzicom, którzy chcą zachęcić dzieci do czytania i właściwie sama chętnie sięgnę po kolejny tom gdy znów najdzie mnie chęć na lekturę odprężającą i rozrywkową.