wtorek, 20 grudnia 2016

Marek Raczkowski, Magda Żakowska - "Książka, którą napisałem żeby mieć na odwyk"



Druga część rozmowy dziennikarki Magdy Żakowskiej ze znanym rysownikiem. Choć książki dzieli niewiele czasu to mamy tu dwóch różnych Raczkowskich. Bo ten z pierwszej części był po prostu hedonistą pełną gębą, a ten z drugiej jest facetem po wylewie, który ledwie wywinął się śmierci i musiał diametralnie zmienić styl życia. Na szczęście nie zmienił światopoglądu i osobowości. 

O takich książkach mówię "literatura kibelkowa" i nie mam na myśli nic złego. Rozumiem ten zbiór jako książki, które można w dowolnej chwili odłożyć, zawiesić ich lekturę, poświęcić im pół dnia albo dwie minuty i nie trzeba się potem w nie od nowa "wciągać" - czyli wszelkiej maści wywiady, biografie, reportaże, literaturę popularnonaukową. 
Obie rozmowy z Raczkowskim świetnie wpisują się w ten nurt. Wolę chyba poprzedni tom, był jakby mniej wysilony. W tym czuć trochę desperackie poszukiwanie kontrowersyjnych tematów, co owocuje evergreenami w stylu aborcji, homoseksualizmu i księży, ale i tak sam wywiad ma sporo wdzięku i ogólnie rzecz jest całkiem interesująca. Plus mnóstwo świetnych rysunków. 


środa, 7 grudnia 2016

Patricia Highsmith - "Carol"


Napisana ponad sześćdziesiąt lat temu książka Patricii Highsmith pod wieloma względami wcale się nie zestarzała. Cóż bowiem bardziej ponadczasowego niż miłość?
Dziewiętnastoletnia Therese podejmuje tymczasową pracę w wielkim domu towarowym. Pewnego dnia poznaje klientkę - zamożną, piękną i elegancką Carol. I odkrywa, że chce ją poznawać, przebywać w jej towarzystwie, po prostu z nią być. 
Highsmith świetnie przedstawia swoje bohaterki. I dopiero wchodzącą w życie Therese, i dojrzałą Carol - świadomą swoich potrzeb żonę, a przede wszystkim matkę. Nie ma tu mocnych scen, a jednak relacja kobiet i rodzącego się między nimi uczucia wydaje się bardzo intensywna. 
Doskonale oddany klimat cukierkowych, dusznych lat pięćdziesiątych.

Miałam skojarzenia z "Samotnym mężczyzną" Isherwooda, choć właściwie nie wiem dlaczego. Tamta książka jest przecież o rozpaczy i stracie, podczas gdy "Carol" to hymn na cześć rodzącej się miłości. Chodzi chyba o pewną elegancję i atmosferę opowieści. W każdym razie trochę się w tej powieści zakochałam.