środa, 27 lipca 2016

Robert Galbraith - "Żniwa zła"


Trzecia odsłona przygód detektywa Cormorana Strike'a i jego ambitnej asystentki Robin. Owszem, tak samo udana jak poprzednie dwie. 
Przyznaję - ukrywająca się pod męskim pseudonimem J.K. Rowling pisze naprawdę dobrze. Harry Potter? Był znośny, ale to Cormoran Strike skradł moje serce. Może dlatego, że gustuję raczej w popapranych emocjonalnie czterdziestolatkach z przeszłością niż w nastoletnich czarodziejach. A może dlatego, że to po prostu naprawdę dobry cykl - z klimatem, dobrymi dialogami, budzącymi emocje postaciami i do tego spełniający wszystkie normy gatunku. 

Tym razem Strike musi rozwiązać sprawę seryjnego zabójcy kobiet, a rzecz jest o tyle skomplikowana, że ma wymiar osobisty. Wszystko wskazuje na to, że mordercą jest ktoś kto zna detektywa i za wszelką cenę chce go ośmieszyć i zniszczyć. W dodatku zabójca zagraża też Robin, a tak się składa, że jej los coraz bardziej obchodzi Cormorana...

Rozrywka, no jasne. Ale na poziomie i ze świetnym klimatem. Ta lektura na pewno nie jest stratą czasu.
 

czwartek, 21 lipca 2016

Angelika Kuźniak - "Stryjeńska. Diabli nadali"


Cóż za porywająca biografia!
Przyznaję, że przed szumem wokół tej książki nie wiedziałam o Zofii Stryjeńskiej nic. Owszem, znałam jej prace lecz niekoniecznie kojarzyłam je z nazwiskiem, a już na pewno nie byłam świadoma tego kim była ich autorka.
Tymczasem artystka, której lata świetności wypadły w dwudziestoleciu międzywojennym, zdecydowanie wyprzedzała swoją epokę. A już na pewno miała życiorys, który w zasadzie jest gotowym scenariuszem filmowym.
Była ładna, może nawet piękna. Niepokorna. Na przyjęciach przewracała talerz z zupą do góry dnem żeby sprawdzić skąd jest porcelana. Albo wracała do domu z gołym tyłkiem - w ferworze imprezy nie zauważyła, że tył jej sukni spłonął od iskry z kominka.
Już jako nastolatka wiedziała, że chce być malarką i po prostu nie było innej opcji. Na zagraniczną uczelnię dostała się jako chłopak, to była wówczas jedyna szansa żeby mogła studiować sztuki piękne. Musiała się stamtąd, z pomocą matki, salwować ucieczką gdy inni studenci zwęszyli, że coś jest nie tak.
Szaleńczo kochała swojego pierwszego męża i była o niego dziko zazdrosna. Miała troje dzieci, które kochała, ale właściwie się nimi nie zajmowała. Liczyła się Sztuka.

Po wojnie popadła w zapomnienie. Żyła często na skraju nędzy, bez stałego adresu, tułając się od hotelu do hotelu. Wydaje się, że najbardziej stałymi z jej dochodów były przekazy pieniężne od dzieci. Pod koniec życia sypiała w zamkniętej na klucz łazience, w wannie - bała się duchów.
Poza pełnymi barw i życia pracami, zostawiła po sobie zapiski. Są wśród nich takie perełki:
"Wyczuchrałam się z betów. Nigdzie nie można wyjść na wierzch, psiakref, deszcz leje wodospadem",
"Kto wie czy mnie jeszcze Nowy Jork nie czeka - trzecią klasą pod pokładem z siedmiodniowym rzygando" ,
"Potwornie jestem skapcaniała. Sypię do łóżka". 

Musiała być fascynująca, i na pewno niełatwa. 
Świetna książka.

Lars Saabye Christensen - "Półbrat"


Od dnia zakończenia drugiej wojny światowej do względnej współczesności, na tak rozłożystym tle maluje Christensen losy Barnuma i jego rodziny.
Dwóch braci. Półbraci. Mają tę samą matkę, ale ojcem starszego jest anonimowy gwałciciel. Chłopców różni wszystko - gdy pierwszy jest dyslektycznym, zamkniętym w sobie zabijaką, drugi to obdarzona bogatą wyobraźnią, nadwrażliwa ofiara ataków szkolnych kolegów.
Wzrastają w domu zdominowanym przez kobiety - ojciec Barnuma, młodszego z braci, pojawia się i znika, a jedynym co chłopiec od niego "dostaje" jest wyjątkowo niski wzrost. 

Napisany przepięknym językiem "Półbrat" jest głęboko poruszającą historią rodziny, która mimo wspólnoty doświadczeń nie potrafi się ze sobą porozumieć. Każdy tu nosi w sobie jakieś pęknięcie - tęsknotę za tym co bezpowrotnie przepadło, fizyczną ułomność, traumatyczne przeżycia. I każdy w jakimś sensie żyje przeszłością. 
Mimo że na wszystko patrzymy z perspektywy Barnuma to drugim, choć cichym bohaterem tej powieści jest Fred. To on przez całe dzieciństwo i młodość jest dla chłopca najważniejszym punktem odniesienia i jedynym prawdziwym autorytetem. Więź łącząca braci pozornie jest płytka i chłodna, w ostatecznym rozrachunku okazuje się jednak najważniejszą relacją w życiu Barnuma.

Christensen dokonał nie lada sztuki. Nie tylko napisał piękną, mądrą, poruszającą powieść, ale jeszcze wypełnił ją postaciami, z których każda jest jakaś, nawet jeśli tylko przewija się gdzieś na trzecim planie. 
Wspaniała książka, jedna z tych, które zostają w człowieku na zawsze.
 

poniedziałek, 4 lipca 2016

Eleanor Catton - "Próba"







Obiecałam sobie jakiś czas temu, że porzucę zwyczaj czytania książek do końca nawet, gdy mi się nie podobają, ale okazuje się to trudnym wyzwaniem. Zawsze bowiem mam nadzieję, że jeszcze jedna strona, dziesięć, dwadzieścia stron i na pewno coś zaskoczy. Więc brnę. Często faktycznie zaskakuje. Czasem nie. Tak jak w przypadku "Próby".
Ileż to ja się naczytałam o tym fantastycznym eksperymencie literackim, który miesza czasy i miejsca i wymaga podobno pewnego wyrobienia, by go w pełni rozszyfrować.

No cóż. Albo za słaba jestem i nie doceniłam materii, albo ktoś tu za bardzo pojechał z promocją książki. Ponieważ moim zdaniem "Próba" jest tylko jedną z wielu powieści o dojrzewaniu i seksualnej inicjacji, i może jeszcze trochę o sztuce. 
Sama fabuła jest nieprzesadnie porywająca - w pewnej szkole uczennica wdaje się w romans w nauczycielem, a w drugiej szkole postanawia się wystawić sztukę opartą na tym wydarzeniu.
A i opisywana historia, i portrety bohaterów, i dialogi nawet dalekie są od odkrywczości, więc całość jest po prostu nieznośnie nudna.
Absolutnie nie podzielam zachwytów tą powieścią.