wtorek, 29 listopada 2016

Karl Ove Knausgard - "Moja walka" tom 3


W trzeciej części autobiograficznego cyklu Knausgard mierzy się z całym swoim dzieciństwem, a przede wszystkim z figurą ojca, który w dużym stopniu ukształtował osobowość autora. Pamiętamy go z pierwszego tomu jako żałosnego, znienawidzonego przez rodzinę żula, który zapił się na śmierć i który zostawił po sobie wyłącznie zasikany, lepiący się od brudu dom.
Teraz obraz staje się pełniejszy. Czasy, do których wraca Karl Ove Knausgard to najlepszy okres w życiu jego rodziców. Są młodym małżeństwem, budują rodzinę, mają dwóch synów, nowy dom, pracują. Knausgard senior to szanowany nauczyciel, w domu nie ma alkoholu ani awantur, małżeństwo rodziców, choć z czasem jakby pękające, wydaje się partnerskie i całkiem szczęśliwe. Tym trudniej zrozumieć jak to możliwe, że w tak udanej rodzinie dochodzi do sytuacji, w której synowie panicznie boją się ojca. Szczególnie młodszy Karl Ove jest wręcz sparaliżowany strachem. Ojciec jest tu przedstawiony jako odrażający typ czerpiący sadystyczną przyjemność z, głównie psychicznego, znęcania się nad dziećmi. 

Jest to zadziwiająco mocna lektura. Z jednej strony mamy tu opisy zupełnie zwyczajnego dzieciństwa jakie ja sama pamiętam - włóczenie się z kolegami po okolicy, pierwsze miłości, odkrywanie własnej seksualności, próby wywalczenia sobie jakiejś roli w grupie, drobne przewinienia, których potencjalne konsekwencje wydają się końcem świata. A z drugiej strony paniczny strach przed ojcem. Tak wielki, że nawet zgubiona na basenie skarpetka jest źródłem wielkiego stresu, bo z góry wiadomo, że konsekwencje takiego zaniedbania będą dotkliwe. 
Nie przepadam za książkami, które pokazują świat z punktu widzenia dziecka, może dlatego, że dzieci niezbyt mnie interesują, ale wspomnienia Knausgarda są naprawdę mocne. Jak to możliwe, że można żyć w domu, w którym nawet po szklankę soku nie wolno iść bez pozwolenia i jak to możliwe, że dobra, kochająca swoich synów matka nie tylko nie reaguje, ale wydaje się zupełnie nie dostrzegać domowej przemocy i atmosfery ciągłego terroru?

Można Knausgarda lubić albo nie, ale jedno trzeba przyznać. Jest świetny w opisywaniu przełomowych momentów życia, tych jego fragmentów, które determinują kim i jacy będziemy.
 

czwartek, 24 listopada 2016

Zeruya Shalev - "Życie miłosne"


Choć książki Shalev są w Polsce od lat bardzo popularne to jakoś tak się złożyło, że dopiero teraz przeczytałam jedną z nich. I jestem zachwycona. 
"Życie miłosne" to przede wszystkim fantastyczny portret kobiety na niespodziewanym zakręcie, ale i fascynujące studium dynamiki rodzinnych więzi.
Robiąca naukową karierę Ja'ara, młoda mężatka, przypadkowo poznaje znajomego rodziców. W jednej chwili zmienia się całe jej życie. Niezwykle silna, zmysłowa fascynacja dojrzałym Ariem szybko przeradza się w miłosną obsesję, w obliczu której blednie wszystko wokół. Praca na uniwersytecie, rodzice, małżeństwo - wszystko to staje się zupełnie nieważne wobec niewytłumaczalnego szaleństwa, które ogarnia Ja'arę. 
Ale to nie jest historia romantycznej miłości. Arie traktuje kochankę przedmiotowo, obcesowo. Nie dąży do kolejnych spotkań, ma życie ulepione w zgodzie z własnymi pragnieniami, Ja'ara może w nim być tylko gościem, w dodatku gościem, którego los jest gospodarzowi zupełnie obojętny. 
Wspaniale opisuje Shalev swoją miotającą się bohaterkę. Ja'ara stopniowo porzuca wszystko na co składała się jej codzienność, choć wie, że niczego w zamian nie dostanie. 
Relacja z Ariem nie tylko każe jej zastanowić się nad sensem własnego życia i pozornie udanego małżeństwa, ale i zadawać pytania o przeszłość. Dlaczego matka Ja'ary tak bardzo nienawidzi Ariego i o co właściwie chodzi z tajemniczą chorobą ojca?
Niesamowite studium miłosnego uzależnienia, cudnie napisane (choć jeśli te długie zdania i brak dialogów są znakiem firmowym Shalev to rozumiem, że może być na dłuższą metę irytująca).
Zachwyt. 

wtorek, 22 listopada 2016

Diana Gabaldon - "Obca"


Jakiś czas temu trafiłam na serial "Outlander" i to on przywiódł mnie do książki Diany Gabaldon. Niekoniecznie powinna mi się spodobać, wydaje się, że skierowana jest raczej do wchodzących w dorosłość dziewczyn niż kobiet po trzydziestce, ale gdy tylko zapomniałam, że wolę ambitniejsze lektury - o dziwo okazało się, że bawię się całkiem nieźle. 

Bohaterką "Obcej" jest Claire, sanitariuszka wojenna, która w tajemniczy sposób przenosi się z roku 1945 do osiemnastowiecznej Szkocji. To oczywiście tylko początek jej przygód. W surowej rzeczywistości góralskich klanów, w świecie pozbawionym antybiotyków i codziennych udogodnień, zdezorientowana, tęskniąca za mężem i znanym sobie światem kobieta musi jak najszybciej odnaleźć swoje miejsce. Tylko co się stanie kiedy okaże się, że nowa rzeczywistość i ludzie, wśród których teraz żyje są jej tak samo drodzy jak to, co zostawiła? Czy uzbrojona w historyczną wiedzę Claire zdoła odwrócić bieg tragicznych wydarzeń? 
Spora część książki koncentruje się na uczuciowym życiu Claire. I choć opisom jej osiemnastowiecznej miłości z pociągającym Jamiem bliżej do tandetnego romansu niż dobrej literatury, to jednak jest to jakoś równoważone przez pozostałe elementy powieści i ogólnie całość wypada całkiem nieźle.

Jak dla mnie "Obca" idealnie wpisuje się w kategorię "wstydliwe przyjemności". Nie jest to ważna, duża literatura, ale całkiem przyjemny wypełniacz czasu. Jakiś czas temu miałam ochotę na coś takiego i sięgnęłam wtedy po cykl tudorowski Philippy Gregory - pierwszy tom był napisany tak fatalnie, że porzuciłam rzecz po kilkudziesięciu stronach. Na tym tle książka Gabaldon prezentuje się wręcz wybornie. Już sobie kupiłam drugi tom :)


poniedziałek, 14 listopada 2016

Jo Nesbo - "Karaluchy"


Ciągnie mnie ostatnio do kryminałów, więc zaległy Nesbo wreszcie się doczekał.
Zwłoki norweskiego ambasadora w podejrzanym motelu, wielkie pieniądze i powiązania z pedofilią, których norweski rząd bardzo nie chce nagłaśniać. A w tym wszystkim Harry Hole, obarczony swoją trudną przeszłością, skacowany, ale zdecydowany wyjaśnić sprawę, której korzenie sięgają dużo głębiej niż może się wydawać.

Bardzo mi się te "Karaluchy" podobały. Ze względu na fabułę też, ale przede wszystkim chyba dlatego, że akcja toczy się w Bangkoku - mieście, w którym zakochałam się rok temu. Nesbo przeniósł mnie właśnie tam, na hałaśliwe, zatłoczone ulice pełne skromniutkich stoisk z tanim, pysznym jedzeniem, w śmierdzące, ciemne zaułki wypełnione przeczuciem nadciągającego niebezpieczeństwa, na wielopasmowe, ruchliwe autostrady przecinające miasto, które rzeczywiście nigdy nie śpi. Aż zatęskniłam za Tajlandią, a za Bangkokiem szczególnie.
A przy okazji przypomniałam sobie jakim fajnym bohaterem jest Hole. Dobrze, że mam jeszcze na półce kilka książek Nesbo.
 

piątek, 11 listopada 2016

Eduardo Mendoza - "Tajemnica zaginionej ślicznotki"



Szalony fryzjer damski powraca! Jak zwykle przypadkiem i wbrew swojej woli zostaje wciągnięty w zagmatwaną sprawę morderstwa, na której rozwiązaniu zależy mu tym bardziej, że sam jest jedynym podejrzanym. Przemierzając mroczne i podejrzane zaułki Barcelony, bohater pakuje się w coraz bardziej niesamowite przygody, przy okazji nawiązując interesujące znajomości. 
Jest tu wszystko co charakterystyczne dla lekkiej prozy Mendozy - szybkie tempo, absurdalne poczucie humoru i galeria absolutnie odjechanych postaci. A wszystko okraszone złośliwymi, ale wyjątkowo celnymi obserwacjami na temat kondycji Hiszpanii.
Świetnie się bawiłam, polecam.


Joyce Carol Oates - "Niebieski ptak"


Najbardziej lubię książki, które przenoszą mnie gdzieś na zapyziałą prowincję, pozornie nudną, ale zawsze kryjącą jakieś smakowite, dramatyczne opowieści.
I tak jest w "Niebieskim ptaku". 
Historia brutalnego zabójstwa młodej kobiety jest tu tylko punktem wyjścia do opowieści o dorastaniu, lojalności, ciężarze nieudowodnionych podejrzeń i rozpadzie rodziny. 
Jedna zbrodnia, dwóch podejrzanych, żadnego skazanego. Ale prawdziwy wyrok wydaje nie sąd, a lokalna społeczność. Dla niej ojciec nastoletniej Kristy jest winny, był wszak przesłuchiwany przez policję, no i miał romans z ofiarą. 
Krista nie wierzy w winę ojca. Kocha go i jest wobec niego bezgranicznie lojalna. Ale nic nie może zrobić. Bezradnie obserwuje jak rozpada się jej rodzina, latami ogląda postępujący upadek ojca. 
Cierpi też Aaron, syn zamordowanej kobiety. Jego życie także się zmieniło i on też, jak Krista, nie wierzy w winę swojego ojca. 

To bardzo emocjonalna opowieść o jednym zdarzeniu, które wpłynie na całe życie osób mających z nim jakikolwiek związek. A poza wspaniałymi portretami psychologicznymi bohaterów mamy tu też świetnie nakreślony obraz małomiasteczkowej społeczności, z jej ciasnymi umysłami i skłonnością do wydawania kategorycznych, surowych osądów.
Taką Oates lubię najbardziej.
 

środa, 2 listopada 2016

Ursula K. Le Guin - "Czarnoksiężnik z Archipelagu"


"Ziemiomorze" Le Guin uchodzi za arcydzieło szeroko pojętej fantastyki. A ponieważ po pierwsze głupio nie znać arcydzieła, po drugie mam ostatnio apetyt na fantasy, a po trzecie całość wydano niedawno w jednym opasłym tomie - to kupiłam i zaczęłam czytać. 
Pierwsza część cyklu jest historią chłopca, który odkrywa w sobie magiczną moc. Sama moc to fajna sprawa, ale trzeba się jeszcze nauczyć czym jest i jak nad nią mądrze panować. W tym celu Ged wstępuje do szkoły dla czarnoksiężników, gdzie zdobywa przyjaciół, wroga, a przede wszystkim pilnie się uczy. Niestety pyszałkowaty charakter chłopaka ściąga na niego poważne kłopoty - trzeba uciekać przed przerażającym, złowrogim Cieniem. Przemierzając kolejne kilometry Ged zaczyna poznawać samego siebie i rozumieć, że jedynym ratunkiem może być nie ucieczka, a konfrontacja z Cieniem. 
Taka sobie fabuła, niespecjalnie oryginalna, przyznaję. Ale dobrze się czyta, szczególnie jak na coś co zostało napisane kilkadziesiąt lat temu, choć mnie akurat ta książka nie zachwyca. Jak na mój gust zdecydowanie za dużo w niej magii, przez co całość była zwyczajnie nudnawa. 
"Czarnoksiężnik" ma jednak spore walory edukacyjne, dużo tu materiału do rozmyślań nad pychą, głupotą, złem i konsekwencjami własnych uczynków. 

Mam tylko nadzieję, że kolejne części przygód Geda nie będą już tak bardzo skupione na czarnoksięskich mocach. I nadal marzy mi się fantasy, które przykuje mnie do fotela na długie godziny.