piątek, 14 października 2016

Cynthia D'Aprix Sweeney - "Gniazdo"



Lekka, sprawnie napisana, niegłupia przy tym powieść o pewnej amerykańskiej rodzinie, absolutnie przeciętnej w swym popapraniu. Rodzeństwo Plumbów to grupa dorosłych ludzi popełniających błędy i podejmujących głupie decyzje usprawiedliwiane przekonaniem, że jeśli coś nie wyjdzie to sprawę załatwią pieniądze z funduszu pozostawionego przez ojca rodziny, który to fundusz ma zostać odblokowany już wkrótce. 
Młodzi Plumbowie kupują zatem domy i prowadzą interesy, na które ich nie stać, bo gdzieś tam majaczy pewność finansowej poduszki bezpieczeństwa. Sprawa się komplikuje gdy Leo, ulubiony syn mało sympatycznej matki, uroczy utracjusz i egoista wpada w tarapaty, co powoduje, że jego rodzeństwo zamiast spodziewanych gór złota może liczyć co najwyżej na kasę na wakacje. 

Całość jest całkiem frapującym obrazem rodziny, w której każdy myśli wyłącznie o sobie. Trochę tu za dużo wątków i postaci, nie przywiązałam się do żadnego z bohaterów ani żadnego specjalnie nie polubiłam, ale ładnie to wszystko płynie, trochę filmowo. Zupełnie mnie nie dziwi, że książka stała się podstawą scenariusza serialu, to projekt, który ma szanse powodzenia. 
Jak na dobrą literaturę to trochę za dużo schematów, zbyt wyraźnie dąży to wszystko do bezkolizyjnego zakończenia. Ale jako coś na poprawę nastroju - bardzo tak. 
Dobry przykład na to, że literatura popularna nie musi boleć.
 

wtorek, 11 października 2016

Stephen King - "Znalezione nie kradzione"


Druga część kryminalnej trylogii Kinga, od razu wyznam, że podobała mi się dużo bardziej niż pierwsza. 
Po pierwsze dlatego, że akcja toczy się tu nieco szybciej, po drugie dlatego, że tym razem psychopatyczny sprawca zbrodni jest jakby bardziej przerażający, ale przede wszystkim dlatego, że ta książka to cichy hołd dla literatury. 
Zbrodnią jest tu zabójstwo znanego pisarza, dokonane w latach siedemdziesiątych przez wielbiciela jego twórczości. Morderstwo jest tylko efektem ubocznym, prawdziwym celem sprawcy jest bowiem kradzież notesów zawierających nieopublikowane dzieła Rothsteina. Morris Bellamy, morderca, szybko trafia za kratki (za zupełnie inne przestępstwo) i ma tam tkwić w nieskończoność, ale wychodzi po kilkudziesięciu latach i chce odzyskać ukryty przed aresztowaniem łup. Tyle tylko, że ten jest teraz własnością bystrego małolata, również wielbiciela prozy Rothsteina. Konfrontacja jest nieunikniona, a nastoletni Peter Saubers radzi sobie z nią całkiem nieźle, szczególnie od chwili gdy ma u boku znanego z "Pana Mercedesa" detektywa Hodgesa i dwójkę jego oryginalnych pomocników.
Dobrze się to czyta, muszę przyznać. Trochę się martwię, że ostatni tom zepsuje mi odbiór całości, bo widać, że King dąży już mocno w stronę jakichś metafizycznych i paranormalnych głupot zamiast rzetelnego kryminału, ale to nic. Mam już tę trzecią część na półce i na pewno wkrótce przeczytam. 
 

poniedziałek, 10 października 2016

Elizabeth Strout - "Mam na imię Lucy"


Skromnych rozmiarów powieść Elizabeth Strout doczekała się już mnóstwa świetnych recenzji. To jedna z tych książek pozornie bez żadnej akcji. Oto narratorka, spełniona matka i pisarka, wspomina czas gdy tajemnicza choroba unieruchamia ją na kilka tygodni w szpitalu. Wówczas niespodziewanie odwiedza ją matka. Relacje kobiet są trudne i skomplikowane, trudno je nazwać bliskimi. Ale ta kilkudniowa wizyta i rozmowy snute przy szpitalnym łóżku są szansą na naprawę wzajemnych stosunków.
Gdzieś poza wspomnieniami z przeszłości i ploteczkami o dawnych sąsiadach kryje się pamięć o strachu, braku poczucia bezpieczeństwa, niezaspokojony głód czułości i zwyczajny żal.
To przede wszystkim opowieść o oddaleniu. Dystansie, który raz zbudowany, nie będzie możliwy do przebycia już nigdy. To historia rodziców, którzy swoim chłodem naznaczają własne dzieci na zawsze i historia dzieci skazanych na poszukiwanie w sobie jakiegoś brakującego ogniwa.
Bardzo oszczędnie opowiedziana rzecz o trudnych relacjach. I niby wszystko mi się podobało tylko jakoś nic we mnie podczas tej lektury nie drgnęło, nie było we mnie nawet cienia emocji. Dlatego, choć doceniam tę powieść, po inne dokonania Elizabeth Strout jakoś nie mam ochoty sięgać.