czwartek, 20 stycznia 2011

Christopher Isherwood - "Samotny mężczyzna"



W zeszłym roku absolutnie zachwycił mnie film "Samotny mężczyzna" Toma Forda. Do oglądania podeszłam z lekceważącym pobłażaniem. Bo oto po modelkach próbujących sił jako piosenkarki czy aktoreczki projektant mody postanawia wziąć się za reżyserię. Litości.

A jednak film był piękny i to nie tylko w dopracowanej do najdrobniejszego szczegółu warstwie scenograficznej. To doświadczenie po pierwsze nauczyło mnie, że nie jestem tak wolna od stereotypowego myślenia jak dotychczas sądziłam, a po drugie sprawiło, że zapragnęłam przeczytać książkę Isherwooda, na podstawie której film nakręcono.


Powieść to zapis jednego dnia z życia George'a Falconera - mężczyzny przed sześćdziesiątką, profesora literatury, człowieka, który niedawno utracił miłość swojego życia, Jima. Poranne przebudzenie to sygnał, że oto znów trzeba nałożyć codzienną maskę. Ciało funkcjonuje jak automat, podczas gdy umysł skupia się po prostu na konieczności przetrwania kolejnego dnia.

Ta książka to kronika osamotnienia, tęsknoty za ukochanym, która jednak nie polega na ciągłym snuciu wspomnień i rozdrapywaniu ran, ale objawia się raczej nagłym skurczem żołądka na niespodziewane przypomnienie, że oto na tej kanapie George czytywał z Jimem książki, a w tamtym pubie zobaczył go po raz pierwszy.

Jest w bohaterze Isherwooda smutek i żal, ale jest też chęć dalszego życia, radość z tego, że oto jednak jest tu i teraz, w niezłej formie, może nawet gotowość na poznanie kogoś nowego w przyszłości. Dzień George'a pełen jest małych rytuałów. Jedzenie w uniwersyteckiej stołówce, wykład dla studentów, który nie jest odbębnieniem nudnych obowiązków lecz przebłyskiem prawdziwej pasji, kolacja z przyjaciółką.

Ale ze swoją żałobą po Jimie George musi zmierzyć się sam. Większość ludzi co najwyżej domyśla się jaka relacja łączyła mężczyzn, a oficjalna wersja nagłego zniknięcia Jima głosi, że wyjechał do rodziców.


To bardzo kameralna opowieść, pełna przemyśleń głównego bohatera na temat życia, miłości, przemijania. Elegancja - to słowo, które przychodzi mi do głowy gdy myślę o "Samotnym mężczyźnie". Nie ma tu epatowania traumami i rozrywania szat, jest za to wyciszona historia o człowieku, który stracił to co najważniejsze i próbuje się z tym uporać.

Jak dla mnie - rewelacja.


10 komentarzy:

  1. Ja też byłam zachwycona tą powieścią. To niesamowite, że w tak subtelny sposób można opowiadać o skłębionych, silnych emocjach.
    Niestety, filmu wciąż jeszcze nie udało mi się obejrzeć, ale po przeczytaniu Twojej opinii o nim moja motywacja zdecydowanie wzrosła. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gorąco polecam film, jest naprawdę piękny.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki tobie kupiłam film, bo poleciłaś:) Jeszcze nie obejrzałam, ale bliżej niż dalej. Widzę, że książka również rewelacyjna..

    OdpowiedzUsuń
  4. Isherwood coraz bardziej mnie interesuje, pora się z nim zapoznać.
    Dodałąm Twojego bloga do obserwowanych, piszesz o wielu książkach, które cztałam bądź chcialabym przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. od dawna mam ochotę na tę książkę, a teraz jeszcze bardziej chcę ją mieć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Filmem byłam zachwycona tak jak ty :)
    A książka leży na półce czekając na swoją kolej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lotto - dla mnie rewelacyjna, ale ja po prostu lubię takie kameralne, subtelne opowieści:)

    Izo - bardzo mi miło, muszę się też "wgryźć" w Twojego bloga, bo teraz tylko rzuciłam okiem, ale już widzę, że znajdę tam wiele dla siebie.

    Tajemnico i Biedronko - jak już przeczytacie to podzielcie się wrażeniami:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Brzmi świetnie... będę szukać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo fajna książka. Z pewnością patrzenie na zegarek przy niej Ci nie było potrzebne.

    OdpowiedzUsuń
  10. Książka jest dobra, za to film - piękny, daje do myślenia i zapada w pamięć. Często do niego wracam.

    OdpowiedzUsuń