poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Zygmunt Miłoszewski - "Domofon"



Kupiłam "Domofon" przekonana, że to kryminał. Tymczasem mój mąż, który przeczytał książkę przede mną, uświadomił mi, że to raczej horror. Polski horror? Zabrzmiało na tyle ciekawie, że od razu wzięłam się do lektury, zachęcona dodatkowo pozytywnymi opiniami w internecie.

Fabuła jest nieskomplikowana - młode małżeństwo przeprowadza się z prowincji do warszawskiego bloku z wielkiej płyty. W bloku jak to w bloku, dużo mieszkań i anonimowi sąsiedzi, którym nieszczególnie zależy na wchodzeniu w interakcje z innymi mieszkańcami. Nowo przybyli Agnieszka i Robert trafiają na pechowy moment - oto bowiem w windzie znaleziono zdekapitowane zwłoki jednego z mieszkańców. Jest więc sensacja, zamieszanie i policyjne śledztwo.
Wkrótce potem Agnieszkę zaczynają dręczyć senne koszmary, Robert maluje przerażające obrazy i generalnie atmosfera między małżonkami robi się napięta. Aż któregoś dnia okazuje się, że z jakiegoś powodu nikt z mieszkańców nie może opuścić bloku, z rur kapie dziwna, sprawiająca wrażenie żywej substancja, a facet z windy nie jest jedyną ofiarą niewiadomego czegoś.
Mamy w "Domofonie" całą gamę postaci. Młodzi małżonkowie pełni nadziei na lepsze życie, nawiedzona dewotka opiekująca się chorą matką, obleśny wuefista na emeryturze, przegrany dziennikarz alkoholik, nastolatek skonfliktowany z rodzicami. Słowem - dla każdego coś miłego.

Całość wypada jednak mocno tak sobie i szczerze mówiąc zupełnie nie rozumiem skąd te zachwycone opinie o książce. Owszem, autor ma lekkie pióro i poczucie humoru, ale ogólnie "Domofon" nie powala. Nie wiem jaki był zamysł - jeśli Miłoszewski chciał sobie zrobić jaja z gatunku to jeszcze powiedzmy, że prawie mu się udało, ale jeśli to miał być horror na serio to niestety nie wyszło.
Jak dla mnie nie ma tu ani cienia napięcia, nie mówiąc już o wywołaniu strachu czy choćby gęsiej skórki. Jakieś to wszystko blade i zwyczajnie nudne, niepotrzebna wydaje mi się też taka mnogość postaci. Policyjny duet zostaje wprowadzony na scenę tak, jakby miał odegrać jakąś rolę w akcji, po czym  wątek się urywa i na temat detektywów nie pada już ani jedno zdanie.

Książkę oceniam więc ogólnie jako słabą i nie poleciłabym jej nikomu, choć wiem, że jestem ze swoją opinią w mniejszości. Nie zniechęcam się jednak do autora i dam mu jeszcze jedną szansę, może za drugim razem coś między nami zaskoczy.

3 komentarze:

  1. To zdecydowanie najsłabsza powieść tego autora

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam porównania, bo innych nie czytałam, ale cieszę się, że nie jestem w swojej opinii odosobniona. Bo po przejrzeniu opinii w internecie trochę zwątpiłam;)

      Usuń
  2. Inne sa naprawde duzo, duzo lepsze (chociaz i "Domofon" calkiem mi sie podobal, co sie przy czytaniu nabalam, to nie chce sobie nawet przypominac ;-)))) ).

    OdpowiedzUsuń