Kiedy taki pisarz jak John Updike bierze na warsztat mikrokosmos amerykańskiej prowincji, można być pewnym, że efekt będzie zupełnie wyjątkowy.
Na przykładzie kilku małżeństw poznajemy obraz tak dobrze znany choćby z sielankowych seriali. Są lata sześćdziesiąte, więc mężowie pracują, a żony zajmują się ogarnianiem codzienności, na wystrzyżonych trawnikach stoją zadbane, podobne do siebie domy, a na podjazdach takie same samochody. Oczywiście ta idealna przykrywka nie ma nic wspólnego z prawdziwym życiem mieszkańców Tarbox. Zblazowani, znudzeni życiem mężowie i żony, nie mają innych rozrywek niż spotkania we własnym gronie, suto zakrapiane przyjęcia i romanse. W zamkniętej, małej społeczności kolejne zdrady są widoczne i oczywiste dla wszystkich poza aktualnie zdradzanym małżonkiem. Za towarzyskimi konfiguracjami czasem trudno nadążyć. Pozbawieni większych problemów bohaterowie "Par" szybko nudzą się swoimi zakazanymi związkami i równie szybko zaczynają szukać nowych podniet.
Choć na pozór wszyscy tu wiodą życie godne pozazdroszczenia to tak naprawdę tylko ślizgają się po jego powierzchni, pozbawieni głębszych refleksji i w gruncie rzeczy nieszczęśliwi. A jedyne, co może wyrwać bohaterów z płytkiej egzystencji, to z rzadka przytrafiające się im prawdziwe dramaty - konieczność aborcji, realne widmo rozwodu. W powieści Updike'a najbardziej wygrani okazują się ci, którzy najniżej upadli i wyrwali się z zamkniętego kręgu par.
Czyta się to wspaniale, mimo początkowo trudnego do ogarnięcia nagromadzenia postaci. Jest w tej powieści bardzo teatralny klimat, właściwie większą jej część z łatwością dałoby się przerobić na sztukę, a może już to zrobiono? W końcu to Updike, chyba nie znam innego pisarza, który pochyla się nad ludzkimi słabostkami tak bezlitośnie i czule zarazem.
Kupiłam powieść wydaną przez Świat Książki, nagromadzenie literówek było katastrofalne. Ale i tak cieszę się, że mogłam tę książkę przeczytać, jest absolutnie fantastyczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz