wtorek, 14 czerwca 2011

Yoshimoto Banana - "Tsugumi"


Opowiedziana z pewnym wdziękiem i subtelnością historia przyjaźni dwóch nastolatek - narratorki Marii i tytułowej Tsugumi. Po latach mieszkania kątem u rodziny na wsi, Maria przeprowadza się do Tokio - ojciec dziewczyny wreszcie dostaje rozwód i może oficjalnie związać się z kobietą, którą kocha czyli matką Marii. Dziewczyna wraca jednak myślami do czasu spędzonego na prowincji z kuzynkami Yoko i Tsugumi, do wspólnych przygód i sekretów.

Tsugumi - od zawsze słaba i chorowita, wiecznie na granicy życia i śmierci - swoją trudną sytuację rekompensuje sobie terroryzowaniem otoczenia. Wszyscy przymykają oko na wyzwiska, podłe uczynki i bezczelne wybryki dziewczyny. Jest jednak w tej pozornie odpychającej postaci coś co powoduje, że czujemy do niej sympatię. Jako, że historia nie jest szczególnie odkrywcza od początku wiadomo, że cała ta szorstkość to jedynie maska, mająca ukryć strach Tsugumi, która chce po prostu żyć.

Mnie jednak bardziej zainteresowała postać Marii, nie tak może jaskrawa, ale za to znacznie głębsza i dojrzalsza niż tytułowa bohaterka.


To całkiem miła historyjka o przyjaźni, bliskości, pierwszej miłości i stracie, ale jak dla mnie zbyt powierzchowna. "Tsugumi" jest bardziej jak szkic do powieści niż właściwa powieść. Czytając, miałam wrażenie, że autorka ślizga się po powierzchni tematu bez pomysłu na to jak go zgłębić. Niemniej jednak napisane jest to zgrabnie i myślę, że spodoba się wielbicielom Japonii i japońskiej literatury.

Dla mnie - taka sobie książeczka.


7 komentarzy:

  1. Czasami można przeczytać coś lekkiego. Chyba się skusze:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też się skuszę, nigdzie nigdy się nie natknęłam na tę lekturę. Ta powierzchowność może być poprostu związana z japońską mentalnością. Oni emocji nie okazują, chowają to za szkłem i chyba też tak piszą troszkę.Nie wiem w sumie, bo za mało przeczytałam do tej pory literatury japońskiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moniko, wiem co masz na myśli, ale w wypadku tej książki to nie to. Ja też nie znam się za bardzo na japońskiej literaturze, ale taki na przykład Murakami czy Mishima piszą zupełnie inaczej. Nie chodzi mi o epatowanie emocjami tylko po prostu o "mięsiste", pełnowymiarowe postaci. "Tsugumi" to jakby wprawka, przymiarka do powieści, ale taka właśnie "po wierzchu". Ale sympatyczna:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestem pewien czy sięgnę po nią, ale napewno miło by było zgłębić trochę japońskiej literatury :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Już od dawna mam zamiar upolować 'Tsugumi', ale jakoś do tej pory się nie złożyło.Będzie jak znalazł do czytania na lato;)

    OdpowiedzUsuń