środa, 19 czerwca 2013

Monika Jaruzelska - "Towarzyszka Panienka"




Mam wobec tej książki bardzo mieszane uczucia.
Monikę Jaruzelską kojarzę głównie jako osobę związaną z rynkiem mody, dyrektora w Deni Cler, dobrze ubraną kobietę robiącą dobre wrażenie. Owszem, od zawsze wiem, że to córka generała Jaruzelskiego, ale ponieważ do całej tak zwanej polskości mam bardzo letni stosunek, nieszczególnie mnie to interesuje, tym bardziej, że rodziców się nie wybiera, a przerzucanie emocji wzbudzanych przez rodziców na ich dzieci wydaje mi się, delikatnie mówiąc, mało rozsądne.
Aktualnie pani Monika zmieniła branżę i jest dziennikarką - prowadzi swój program "Bez maski", pojawia się w telewizji.
Trochę mam wrażenie, że "Towarzyszka panienka" miała być czymś, co zamyka pewien etap życia, a jednocześnie oddaje mu cześć i trochę chyba nie wyszło.

Książka jest, jak na absolwentkę polonistyki przystało, napisana tak, że czyta się ją w jeden wieczór, w dodatku z przyjemnością. Składa się z krótkich rozdziałów, takich wspomnień - błysków i jest w gruncie rzeczy zbiorem anegdot, a nie autobiografią. Jest tu sporo zabawnych momentów - najbardziej chyba ujęła mnie historia o małej Monice, która z miłości do zwierząt ratowała dżdżownice wypełzające po deszczu na drogę. A ponieważ robiła to w drodze do szkoły to pomagał jej (żeby było szybciej) odwożący ją do placówki ochroniarz. Nie wiem jak wam, ale mnie wizja funkcjonariusza BOR przerzucającego przez płot dżdżownice wydaje się wielce zabawna.
Takich anegdot, także związanych ze znanymi osobami, jest w książce o wiele więcej.

Czego mi tu brakuje to wrażenia, że autorka jest ze mną szczera. Absolutnie bowiem wierzę jej kiedy pisze o ojcu pesymiście, wiecznie zapracowanym i oddanym polityce, dziwi i rozczula mnie informacja, że generał Jaruzelski podsuwał córce lektury, za które jej rówieśnicy trafiali do więzienia, natomiast jakoś nie mogę uwierzyć, że stan wojenny był dla Moniki Jaruzelskiej wielką niewiadomą i do końca nie zdawała sobie sprawy z czym to się wiąże. 
Są tu wyznania o ucieczkach z domu, bo atmosfera była nie do zniesienia, są wspomnienia ostro zakrapianych imprez pachnących trawką. Trudno mi jednak uwierzyć, że studentka tak zaangażowanego politycznie kierunku, jakim w tamtym czasie była polonistyka nie miała pojęcia o konsekwencjach związanych z polityką uprawianą przez ojca. 
Tego mi najbardziej brak - naprawdę szczerego i otwartego postawienia sprawy (choć niewykluczone też, że pani Jaruzelska faktycznie żyła pod kloszem i miała bardzo okrojony obraz rzeczywistości).

Poza tym książka bardzo mi się podobała, ale właśnie jako zbiór wspomnień i anegdot, a nie jako autobiografia. Warto przeczytać, szczególnie polecam zaangażowanym wrogom generała Jaruzelskiego - ta książka pokazuje jego zupełnie inną twarz.

1 komentarz:

  1. Lubię Monikę Jaruzelską. To jedno z niewielu dzieci polityków, którym nie "odbiło". Mam tę książkę w planach na dalszą przyszłość :)

    OdpowiedzUsuń