piątek, 6 września 2013

Delphine de Vigan - "Ukryte godziny"



Cudna powieść, której nie przeczytałabym nigdy gdyby nie zachęcająca recenzja na jakimś książkowym blogu sto lat temu.
Mathilde, wdowa wychowująca trzech synów i Tibault, internista odpowiadający na telefoniczne wezwania pacjentów.
Żyją w tym samym mieście, dużym, pięknym, mieście, które jest nie tylko tłem, ale właściwie trzecim bohaterem książki. 

Tibault ma zlamane serce i poniekąd złamane życie - wypadek, który pozbawił go trzech palców, na zawsze pogrzebał marzenia o byciu chirurgiem. Mathilde robi błyskotliwą karierę w dużej firmie, po śmierci męża wychowuje dzieci i łapie równowagę. Jedno wypowiedziane zdanie sprawia, że staje się wrogiem i ofiarą swojego szefa. Stopniowo traci pozycję, zadania do wykonania, własny gabinet, szacunek współpracowników.

Niezwykle sugestywnie maluje de Vigan obraz wielkiego miasta, w którym błogosławiona anonimowość okazuje się przekleństwem, a poranieni przez metropolię ludzie chodzą ścieżkami, które nigdy się nie przetną.
Ciekawiły mnie losy połamanego przez życie Tibault, ale muszę przyznać, że to mobbingowana Mathilde interesowała mnie najbardziej.

Świetna opowieść o samotności w wielkim mieście, o samotności tak naprawdę zawsze, bardzo prawdziwa, bardzo bez złudzeń.
Tak łatwo byłoby zrobić z niej sentymentalne czytadło w stylu Musso czy Parsonsa, na szczęście autorka opiera się tej pokusie. 
Bez histerii i spokojnie opisuje samotność jednostki w mieście pełnym ludzi, a historia Mathilde, która z firmowej gwiazdy staje się kimś, o kim nikt nawet nie wspomina, jest naprawdę wstrząsająca.

Może nie zachwyt, ale prawie.


1 komentarz:

  1. Przeczytam :-). W identycznej szacie graficznej wydali "Trzy silne kobiety" Marie NDiaye, ktore czytalam ostatnio, naprawde dobra ksiazka, zreszta zostala nagrodzona nagroda Goncourtow - chyba bede musiala sie zainteresowac ta seria :-).

    OdpowiedzUsuń