Nie jest to książka, z której dowiecie się czegoś rewolucyjnego o prawach rządzących światem. W ogóle nie jest to ważna książka. Jest to, powiedziałabym, książka zupełnie nieważna, błaha, lecz do czytania dla relaksu idealna.
To po prostu zapis rozmowy dwójki dobrych znajomych - Magda Żakowska ciągnie za język jednego z najbardziej rozpoznawalnych rysowników w Polsce i efekt tego jest, uważam, całkiem ciekawy.
Najbardziej ujmujące w Raczkowskim jest to, że nie próbuje udawać kogoś kim nie jest. Czyni to z niego absolutny ewenement w polskim światku celebrytów, w którym nasze rodzime sławy uparcie twierdzą na przykład, że nie robiły sobie żadnych operacji plastycznych, nawet jeśli gołym okiem widać, że nagle mają dwa razy mniejsze nosy i dwa razy większe usta, a jeśli chodzi o narkotyki to może kiedyś w liceum raz zapalili trawę, ale im się nie podobało i nigdy więcej.
Marek Raczkowski opowiada o sobie zupełnie po prostu i bez napinki, ponieważ ma cechę, którą bardzo w ludziach cenię - w ogóle nie przejmuje się opiniami ludzi, którzy nie są mu bliscy.
Nie robi więc z siebie rycerza na białym koniu tylko opowiada jakim jest kobieciarzem, nie próbuje udawać, że nie nadużywa alkoholu, zupełnie wprost mówi o zażywaniu narkotyków kiedy ma na to ochotę, otwarcie przyznaje się do korzystania z usług prostytutek i wyjaśnia dlaczego z kilkoma się przyjaźni, nie ma problemu z mówieniem o finansowych problemach.
I choć może to brzmieć mało zachęcająco to okazuje się, że daleko mu do oślizłego, odpychającego typa. Bo Raczkowski jest po prostu inteligentnym, zabawnym człowiekiem. Nie wiem czy poszłabym z nim do łóżka, ale na wódkę na pewno.
Nie ufałbym Raczkowskiemu tak do końca. Mam wrażenie, że w jego wypowiedziach jest sporo autokreacji.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie opisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń