poniedziałek, 28 września 2015

Fiolka Najdenowicz - "Głośny śmiech"

 
Cóż to była za postać! Pojawiła się na polskiej scenie muzycznej znikąd, na chwilę została gwiazdą, a potem słuch o niej zaginął. Brzmi znajomo, wiem, w końcu takich przypadków jest mnóstwo, ale w odróżnieniu od innych Fiolka miała prawdziwy talent i kawał naprawdę dobrego głosu. Jej śpiewanie było wyjątkowe.
Bardzo mnie ucieszyła wiadomość, że ta niesamowicie energetyczna wokalistka napisała książkę. Po pierwsze przypomniało mi to o jej istnieniu i na nowo odkryłam kilka kawałków, po drugie zwyczajnie byłam ciekawa wyjaśnień dlaczego Fiolka przestała istnieć w przestrzeni publicznej, a przede wszystkim dlaczego już nie śpiewa. 
Niestety, ta książka jest po prostu kiepska. Wydaje mi się, że to kwestia redakcji - słyszałam Fiolkę, wiem, że potrafi opowiadać, ale tutaj zupełnie tego nie widać. Tyle smakowitych anegdotek, taki kawał historii rozwoju polskiego przemysłu fonograficznego od kuchni i wszystko to ostatecznie zupełnie bez polotu, chaotycznie, nieciekawie, po łebkach. Wielka szkoda. A najmocniej mi żal, że o tym, czego byłam najbardziej ciekawa, czyli jak to się stało, że teraz Fiolka pracuje jako człowiek od wszystkiego w śródziemnomorskich pensjonatach, w książce jest ledwo ledwo. A przecież to mega interesujące. Pozostaje mi czekać na kolejną, już zapowiedzianą książkę. Z nadzieją, że tym razem ktoś zredaguje ją porządniej, bo zdecydowanie Fiolka na to zasługuje. I my też.

 

1 komentarz:

  1. O. Wlasnie zauwazylam, ze ludzie swietni i majacy ciekawe historie do opowiedzenia, ksiazki pisza slabiuutkie... WHY? (tym bardziej, ze wczesniej pisza np. bardzo ciekawe blogi).

    OdpowiedzUsuń