Prawniczka Thora przyjeżdża do położonego na uboczu, nowootwartego hotelu aby zająć się sprawami właściciela przybytku, Jonasa. Personel hotelu i sam Jonas twierdzą, że w okolicy pojawiają się duchy, wszyscy też niejednokrotnie słyszeli w nocy płacz dziecka. Oczywiście żadnego dziecka w sąsiedztwie nie ma, więc sprawa jest co najmniej zagadkowa. Wkrótce po przybyciu Thory ktoś znajduje nad pobliską zatoczką zwłoki młodej kobiety, jak się okazuje - pani architekt, pracującej dla Jonasa. Niedługo potem ginie kolejna osoba zatrudniona w hotelu. Gdy podejrzenia policji padają na Jonasa, prawniczka rozpoczyna własne śledztwo mające na celu odnalezienie mordercy. Stopniowo poznaje historię dawnych mieszkańców okolicznych gospodarstw i odkrywa, że rozwiązanie zagadki wiąże się z przeszłością.
"Weź moją duszę" to druga książka z serii o przygodach islandzkiej prawniczki. Pierwsza, "Trzeci znak", nie do końca mi się podobała - niby wszystko grało, ale drażnił mnie nieudoly język jakim napisano książkę. "Weź moją duszę" to zupełnie inna bajka - warsztatowych potknięć jest tak mało, że właściwie ich nie zauważałam, a sama intryga rozwija się w odpowiednim tempie i wciąga. Ciekawie oddany islandzki "klimacik" - gęste mgły, wiatr, wzburzone morze, mrukliwy inspektor policji prowadzący śledztwo i tak dalej. Sama postać Thory dość interesująca - rozwódka z dwójką dzieci, w tym nastoletnim synem, który lada moment ma zostać ojcem, konflikty z byłym mężem, a do tego nie do końca jasny romans z Matthew - Niemcem poznanym przy okazji wcześniej prowadzonej sprawy.
Podsumowując - całkiem fajny kryminał.
Wszystko ponoć zależy od tłumacza. Tylko doń można mieć pretensje, jeśli nie ma się w ręku oryginału. Tak mnie nauczyło doświadczenie :)
OdpowiedzUsuńZanotowałam sobie tytulik, pomyślę nad nim, jako że jestem zapisana do Wyzwania Nordyckiego ;]
Pozdrawiam ciepło :)
Też tak myślę i za każdym razem jak książka mi się nie podoba lub podoba tak sobie zastanawiam się czy to aby nie "zasługa" tłumacza. Ale w tym wypadku chyba nie - obie książki tłumaczył Jacek Godek, no chyba że między jednym tłumaczeniem a drugim baaardzo podszkolił język...:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
oj tak, tez mi sie podobało :))
OdpowiedzUsuń