wtorek, 8 lutego 2011

Konkurs urodzinowy


Lekko zmroziła mnie dziś wieść o badaniach CBOSu, według których 42 procent moich rodaków przyznaje się bez cienia zażenowania, że w zeszłym roku nie przeczytało dla przyjemności ani jednej książki.

I smutne to, i straszne. Wprawdzie to "dla przyjemności" pozwala żywić nadzieję, że ankietowani czytali chociaż publikacje naukowe albo lektury szkolne, ale to i tak bardzo marne światełko w tunelu.

Mnie - osobie, dla której czytanie jest czymś na kształt ekscytującej przygody połączonej z wielką przyjemnością, życie bez książek jawi się jako okrutnie smutne i puste. No ale prawie połowa Polaków nie ma z tym najwyraźniej żadnego problemu.

Nawiasem mówiąc, ileż to razy słyszałam zdumione "i ty to wszystko przeczytałaś?!" od osób, które widziały mój księgozbiór choćby tylko na zdjęciach. A przecież wcale nie jestem posiadaczką jakiejś oszałamiającej liczby książek.

Smutne i dziwne.


Po tym niewesołym wstępie przejdźmy do przyjemniejszych rzeczy:) Ponieważ od dostawania prezentów jeszcze przyjemniejsze jest ich dawanie, ogłaszam urodzinowy konkurs.

Chętnych proszę o napisanie w komentarzach o książkach - pochłaniaczach czasu. Czyli takich, od których nie sposób się oderwać, choć noc coraz późniejsza, a rano trzeba wstać do pracy albo szkoły. Macie taką książkę? Co spowodowało, że właśnie ta, a nie inna historia wciągnęła was tak bardzo?

Przyznam, że nie pamiętam już kiedy mi się taka lektura trafiła, dlatego chętnie poczytam o waszych typach i sprawdzę je na własnej skórze:-)


Do wygrania "Blondynka" Joyce Carol Oates oraz "Niagara" - film, w którym Marilyn Monroe wygląda absolutnie zjawiskowo. Myślę, że jest o co powalczyć:-) Na wpisy czekam do niedzielnego wieczoru. Wybiorę najciekawszą wypowiedź, a jeśli nie będę umiała zdecydować - zwycięzcę wylosuję.

Powodzenia!



22 komentarze:

  1. Dla mnie to była "Droga" Cormac McCarthy'ego. Nie mogłam się wprost od niej oderwać. Koniecznie chciałam się dowiedzieć co będzie dalej. I ta wizja świata po katastrofie po prostu mnie wciągnęła. Rzadko mi się to zdarza, ale tę książkę przeczytałam w ciągu jednego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Emily i Alfred" Doris Lessing
    Książka, która jest ostatnią w twórczości tej pisarki, gdyż już nie pisze ze względu na wiek i zdrowie.
    To hołd złożony jej rodzicom- w pierwszej części pisarka podarowuje im życie o jakim marzyli, jakie planowali za pomocą fikcji literackiej- a w drugiej części przedstawia ich prawdziwe losy, gdzie pierwsza wojna światowa zniszczyła im dusze, sny i osobowość.Pisarka twierdzi, że pierwsza wojna światowa była zabojcą ludzkiej psychiki.

    Piękna proza,a przede wszystkim bogaty obraz tamtych lat..naprawdę książka została w moim sercu i bardzo mnie wzruszyła choć nie jest to żaden wyciskacz łez. A jednak noszę tę opowieść w sercu. Ludzka rzecz..

    OdpowiedzUsuń
  3. Murakami i "1Q84", książka od której nie potrafię się oderwać. Autor tworzy hipnotyzujący świat, można czytać i czytać i czytać... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Miało być " Alfred i Emily" - błąd w tytule z podniecenia możliwością wygrania konkursu:D
    Zgadzam sie również z Kampkad- "Droga" Cormac McCarthy'ego- wybitna książka, przeczytaj koniecznie. Jej się nie zapomina.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety tak już jestem skonstruowana, że muszę dużo spać, więc nawet , jesli coś mnie bardzo wciągnie, to i tak.. prżedzej czy później po prostu zasypiam.
    Natomiast wczoraj, pierwszy raz od dawna, zdarzyło mi się skończyć książkę po obudzeniu się w środku nocy do któregoś z zagrypionych dzieci, ale spowodowane to było raczej tym, że wyjątkowo nie chcialo mi się spać, a nie jakością samej książki. A była to "Gazeta lokalna" Shulamit Lapid- izraelski kryminał- jakością przypominający rosyjskie autorki kryminałów, choć rzecz dzieje się w realiach pustyni Negew.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z takich czytanych niedawno to cykl "Tunele". Nawet się nie spodziewałam, że mi się to tak bardzo spodoba a naprawdę nie potrafiłam się oderwać i czytałam jedną za drugą. Teraz część czwarta przede mną i nie mogę się już doczekać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zazwyczaj jednak śpię, szczególnie w tygodniu szkolnym, kiedy to człowiek musi wstać o jakieś niemożliwej porze ;)
    A z powieści, które mnie wciągnęły to polecam Jeżycjadę. Zazwyczaj jest tak, że jak zacznę to i skończę ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Swego czasu (a było to tak z 7 lat temu) dokumentnie i całkowicie pochłonął mnie "Mag" johna Fowlesa. Do podobnej czytelniczej ekstazy doprowadzały mnie kryminały Mankella. Nie wszystkie, ale bez wahania mogę polecić "O krok". Do tego dorzuciłabym też "Przygodę z owcą" i "Tańcz, tańcz, tańcz" Murakamiego. Od obu nie mogłam się oderwać i bawiłam się doskonale, a na deser (choć wiem, że nie lubisz opowiadań ;-) tom arcydowcipnych miniaturek z życia angielskich wyższych sfer pod tytułem "Małomówność lady Anny" niejakiego Sakiego

    OdpowiedzUsuń
  9. Scarlett i Rhetta :)) Następną książką jest Rysiek . Biografia Ryśka Riedla, którego podziwiam mimo że był narkomanem . I trzecią książką, której nie mogę ominąć jest Raija ze śnieżnej krainy . Obcy ptak. Uwielbiam tą książkę . Średnio przepadam za sagami jednak ta saga jest najlepszą jaką czytałam . Kocham tą książkę i często do niej zaglądam . Polecam :))


    kaska_pikul@wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Książką od której nie mogłam się oderwać była ostatnio ,,Anna Karenina,, Tołstoja. Kreacja postaci kobiety rozdartej między miłością do dziecka, a kochanką. Dylematy moralne bohaterki i jest autentyzm to coś pięknego. Niezwykłe jest to, że historia ta została spisana ręką mężczyzny. Oczywiście, wiem, że to klasyk, ale trudno czasami się zabrać za taką literaturę.
    Zdecydowanie polecam :)
    A warto zdecydowanie, bo Tołstoj stworzył kobietę realną w każdym calu. Nie przerysował jej, lecz ubrał w ramy i pozwolił nam zgłębić umysł i rządzę płci pięknej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie ostatnio tak wciąga Musso :) i 2 piękne książki tego samego autora Tysiąc wspaniałych słońc oraz Chłopiec z latawcem :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Izo - ze spaniem mam tak samo, 8 godzin to dla mnie absolutne minimum.

    McCarthy jest na mojej liście "do poznania", Murakamiego bardzo lubię, Tołstoja oczywiście czytałam i też mi się podobało. "Mag" mnie nudził, ale ja w ogóle nie przepadam za Fowles'em, a po Musso boję się sięgnąć, bo mam wrażenie, że to taki męski odpowiednik Gavaldy albo Picoult, czyli kompletnie nie moje klimaty. Choć może się mylę?

    Pozdrawiam, ciekawa jestem czy będą kolejne typy:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Musso nie ma nic wspólnego z Picoult ani Gavaldy, zapewniam:) przeczytalam wszystkie jego książki. Szybka akcja, poprostu fajne książki a wszystkie dzieją się w Nowym Jorku. Zacznij od "Uratuj mnie".

    OdpowiedzUsuń
  14. no to ja mam tak ostatnio z "Cukiernią pod Amorem" czytam drugi raz pierwszy tom i pochłonął mnie konkretnie, teraz czytam drugi tom i ... czytam, czytam, czytam, strony przekładam jedna za drugą i już się martwię, że coraz ich mniej... zatem polecam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Pochłaniają mnie książki Zafona, zwłaszcza "Cień wiatru" był taką ksiażką, której nie mogłam dołożyć, późna noc ja nadal czytam, robi się straszno, ale nie mogłam jej odłozyć, jakby mi ją do dłoni ktoś przykleił. Niesamowicie wciągająca.
    A z aktualnie czytanych... Tolkien tak wciąga.

    OdpowiedzUsuń
  16. mnie tak kiedyś wciągnął Murakami - "Sputnik.."
    - prawie zarwałam noc.
    teraz zwycięża rozsądek, ale np. ostatnio Mankell mnie dość mocno pochłonął - spałam niecałe 4h.

    OdpowiedzUsuń
  17. Te badania są straszne... No ale cóż poradzić - nikogo nie da się zmusić do czytania. Cieszę się, że mimo wszystko jest tyle osób, którym czytanie sprawia przyjemność. A co najważniejsze - chcą dzielić się z innymi opiniami na blogach i portalach. Nie jest tak źle. Hmmm... Może złe osoby pytają?

    Ostatnio był to Murakami :) tom pierwszy.... I muszę przyznać, że chociaż na początku nie szło mi za dobrze czytanie, to potem się tak wciągnęłam, że rodzice krzyczeli :P że ślęczę nocą i oczy psuję.

    Ja już w marcu będę świętowała :) Też pewnie ogłoszę jakiś konkurs, a tymczasem zgłaszam się do Twojego :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. "Potem" Musso i "Kiedy byłem dziełem sztuki" Schmitt'a - ta ostatnia to mała książeczka, ale wciągnęła mnie w pewien deszczowy dzień... :-)

    OdpowiedzUsuń
  19. "Makabryczna gra" Sebastiana Fitzka. Książka, która zaczarowała mnie swoim pokręceniem, miejscem akcji, nietuzinkowymi bohaterami i taką ilością zwrotów akcji, że bym nie była się ich w stanie doliczyć! Doprowadziła do tego, że od razu po przeczytaniu kupiłam inną książkę tego autora, bo nie mogłam się doczekać powrotu do tej dziwnej krainy, jaką jest powieść sensacyjna rozgrywająca się w Berlinie, której za nic nie potrafię rozgryźć :D. I druga książka przyszła dzisiaj, patrzę na nią kątem oka i się zastanawiam, jak długo wytrzymam, zanim się na nią wręcz rzucę :D.

    OdpowiedzUsuń
  20. dla mnie to "szkarłatny płatek i biały" Fabera. Książka opasła, bo koło 900 stron, więc jest co czytać...a jednak trudno się oderwać. Człowiek zawala kolejne nocki, zajęcia, bo chce wiedzieć jakie będą kolejne losy bohaterki. Rzecz dzieje się w wiktoriańskim Londynie, więc wyobrażanie sobie atmosfery tamtych lat, strojów, wystrojów domów jest wspaniałą zabawą na ładnych kilka dni :)

    OdpowiedzUsuń
  21. To, co kocham jest w stanie sprawić, że nie liczy się dla mnie nawet ukochany sen. A to, co kocham to muzyka. Zarwałam noc dla każdej książki, dotyczącej najwspanialszego członka muzycznego świata, który towarzyszy mi od 10 roku życia i wokół którego kręci się moje pojmowanie muzyki. Ta osoba to Ozzy. Zaczęło się od "Historia klasycznych kawałków - Black Sabbath i Ozzy" , potem "Ozzy bez cenzury" i "Mówi Ozzy" , a niedawno pierwsza autobiograficzna książka, którą czytałam w oryginale : "I am Ozzy". Każda z nich powtarza pewne historie, czytam o sytuacjach i piosenkach, które znam już na pamięć, ale ciągle przeżywam je na nowo. Nie ma tu miejsca dla rozsądku, krzyczącego: "Idź spać, bo wiesz czym to się dla Ciebie skończy!".

    OdpowiedzUsuń
  22. Mnie rzadko jakaś książka wciąga tak, żebym zapomniała o świecie - może to też kwestia doboru lektur - a jak już jakaś mnie wciągnie, to zwykle taka, której inni za wciągającą by nie uznali. Z kolei te, które powszechnie uznawane są za świetne "pochłaniacze czasu", mnie czyta się topornie, więc pewnie niezbyt się nadaję do roli osoby rekomendującej :) zaproponuję jednak cykl o Klaudynie autorstwa Colette - sama główna bohaterka, żywe srebro idące przez życie jak burza, sprawiała, że trudno było się powstrzymać od zajrzenia na kolejną stronę, by przekonać się, co znów wymyśliła, komu i w jakich okolicznościach zafundowała ciętą ripostę, w jaką erotyczną aferę się wpakowała. Język, jakim posługuje się Colette tworząc tę historię ma w sobie dziewczęcą świeżość, ironię, dowcip, jest cudownie dynamiczny, słowem - łyka się to jak cukierki, z przyjemnością, i chce się więcej. Podobną świeżość, choć już bez tej pikanterii, zauważyłam u Katherine Mansfield w opowiadaniach z tomu "Jej pierwszy bal", ale, jak wiadomo, krótka forma - więc tutaj już trudno mówić o "wciągnięciu", ledwie się człowiek rozkręci, zbuduje sobie w wyobraźni scenerię, a już koniec :) Obydwie książki jednak polecam.

    OdpowiedzUsuń