Tyle jest książek, które już przeczytałam, a do których chciałabym wrócić. Ale czas. Czas ucieka, czas się kurczy jakoś podstępnie i niepostrzeżenie, a przy tym lista książek "do przeczytania" i kolejne stosiki rosną wciąż i wciąż, i jakoś szkoda dni na powroty do tego, co już znane.
No ale Updike to Updike, zasługuje na specjalne względy. Updike'a uwielbiam od zawsze, a cykl o Króliku to było moje pierwsze zetknięcie z twórczością tego pisarza. Zaowocowało dozgonną miłością, co tu dużo mówić, a mój powrót do przygód Królika po tylu latach tylko to potwierdza.
Harry Angstrom, od czasów liceum zwany Królikiem, niegdyś był dobrze zapowiadającą się gwiazdą szkolnej drużyny koszykówki. Świetny start zakończył się jednak przeciętnym lądowaniem i oto Harry finiszuje jako akwizytor w domu towarowym, obarczony nieciekawą żoną, małym dzieckiem i ciasnym domkiem na smętnym przedmieściu nie za dużej mieściny. Słowem - średnio się Królikowi w życiu powiodło. Punktem wyjścia dla powieści jest moment, kiedy i Harry dochodzi do tego samego wniosku i gdzieś między swoim nędznym mieszkaniem, a domem teściów, z którego ma odebrać syna, postanawia zdezerterować i rozpocząć nowe życie. Początkowo zuchwały, szybko traci rozpęd i mimo śmiałych planów nie ma dość sił, by wyjechać z rodzinnego miasta. Wiąże się z przypadkowo poznaną kobietą, rzuca pracę i wciela w życie plan, na który wszyscy nieraz mamy dziką chęć - mieć wszystko gdzieś i niczym się nie przejmować.
Sprawa nie jest jednak taka prosta. Królik ma bowiem zobowiązania. Ktoś musi się zająć jego antypatyczną żoną w zaawansowanej ciąży, małym synkiem i utrzymaniem domu. W dodatku szybko okazuje się, że Ruth, nowa znajoma Królika, też oczekuje zaangażowania. Usiłujący uciec od wszystkiego, co kojarzy się z obowiązkiem, Harry sam stawia się w sytuacjach, które go z tym obowiązkiem konfrontują. Ma mgliste wyobrażenia na temat wolności, jest jednak zbyt słaby, by o nią zawalczyć.
Z frazesem przygotowanym na każdą okazję Harry miota się między żoną, kochanką i własnym sumieniem, w rezultacie krzywdząc każdego kto chce się do niego zbliżyć.
Angstrom to bez wątpienia wybitnie irytująca postać - uciekająca, migająca się od odpowiedzialności, nie do końca wiedząca czego chce. Przyznać jednak trzeba, że i jego żona nie jest wiele lepsza i w zasadzie jej osobowość usprawiedliwia do pewnego stopnia działania Królika.
Najbardziej wkurzające jest w bohaterze to, że nie dojrzewa. Dramatyczne wydarzenia, których jest częścią, nie prowokują go do przemyśleń nad swoim życiem. I nawet kiedy wydaje się, że to już ten moment, że wreszcie coś zrozumiał, kiedy czytelnik już prawie jest dumny z postępów jakie poczynił Harry, ten wykonuje spektakularny w tył zwrot i po raz kolejny robi to, co wychodzi mu najlepiej - ucieka.
Uwielbiam styl Updike'a, pełen ironicznych spostrzeżeń i zjadliwego humoru, uwielbiam jego pokręconych bohaterów - tu prym wiedzie Królik, ale jest też fantastyczna, drugoplanowa postać pastora, próbującego wyprowadzić Harry'ego na prostą.
Powrót do tej lektury sprawił mi wiele radości i z przyjemnością przypomnę sobie pozostałe części przygód Królika.
Polecam:)
O, to moze sobie przypomne Krolika, bo pamietam, ze czytalam jakos w malolactwie i tak mnie Krolik irytowal, ze na kolejne czesci nie mialam ochoty... a moze teraz inaczej bym go odebrala :-).
OdpowiedzUsuńMiałam ochotę na Updike'a i jego "Króliki" od dłuższego czasu. Dobrze, że mi o tym cyklu przypomniałaś :)
OdpowiedzUsuńIrytujący to on wciąż jest:) Lecz muszę wyznać, że mam wielką słabość do takich literackich popaprańców.
OdpowiedzUsuńPomimo ciekawego stylu pisarza na książkę się raczej nie skuszę. Królik jest zbyt irytujący jak dla mnie. Już po tych kilku zdaniach, które zamieściłaś o nim tutaj, mam go dość. :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOj, nie są to moje klimaty.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dawno temu "Wyjdź za mnie". Teraz mam na swojej stercie do przeczytania dość opasłą (lubię to) powieść "Pary".
OdpowiedzUsuńPora pomyśleć i o Króliku...
Dzięki za recenzję.
Przeczytałem. Ta książka jest dla mnie granicą, jak nie należy traktowac ludzi a co tu dużo mówić? Królik osiągnął jakieś apogeum w przedmiotowym traktowaniu ludzi, zwłaszcza kobiet, że już o innych jego wadach nie wspomne. To także nie moje klimaty. Czuć w tej książce zepsucie moralne. Moje życie odzwierciedlił najlepiej chyba Stendhal w Czerwonym i czarnym lub Pustelni Parmeńskiej. Może ktoś czytał? A Amerykanie to jakby z innej bajki byli, choć był jeden- W. Faulkner, on był takim z prawdziwego zdarzenia, porządnym Amerykaninem :)
OdpowiedzUsuń