Kupiłam "Odruch serca" kilka lat temu, w ramach zapoznawania się z twórczością nieznanych mi noblistów. Książka przeleżała swoje na półce, wciśnięta skromnie między bardziej pokaźne tomy, ale wreszcie przyszedł jej czas.
Fabuła powieści Toni Morrison osadzona jest w brytyjskiej kolonii, pod koniec XVII wieku. Jacob Vaark, farmer na dorobku, poślubia sprowadzoną za pieniądze z Anglii Rebekkę. Dziewczyna nie wie jakiego losu może się spodziewać, nie zna swojego przyszłego męża, zostaje mu po prostu sprzedana jak rzecz.
Do pomocy przy pracy na farmie młoda żona dostaje dwie niewolnice - pragmatyczną Linę i nieobliczalną, dziką Żałość. Kolejne lata przynoszą Rebece narodziny i śmierć trojga dzieci, co załamuje kobietę. Chcąc ulżyć jej w bólu Jacob sprowadza na farmę kolejną niewolnicę, młodziutką Florens.
Gdy Jacob umiera na ospę, a Rebekka zauważa u siebie pierwsze objawy choroby, jedynym ratunkiem może być dla niej mieszkający w odległej wiosce kowal. Na farmę ma go sprowadzić Florens, obłąkańczo zakochana w mężczyźnie.
Pokonanie długiej drogi przez czarnoskórą niewolnicę, w kraju, w którym jest ona tylko żywym towarem, nie jest jednak prostą sprawą. Czy uda jej się wykonać misję, czy kowal zdąży na czas? Jak potoczą się losy osamotnionych na farmie kobiet?
Choć powieść jest objętościowo niewielka, nie da się jej przeczytać tak sobie, podczas jazdy tramwajem. Wymaga skupienia i uwagi. Prosta historia rozpisana jest na kilka głosów, poszarpana, chaotyczna narracja powoduje, że mija trochę czasu nim wciągniemy się w rytm książki.
Losy kobiet splatają się ze sobą jak pajęczyna. Każda ma swoje miejsce w hierarchii życia na farmie i każda, nawet wolna, biała Rebekka zależna jest od mężczyzny - białego pana, Jacoba. Jego śmierć oznacza i dla wdowy, i dla niewolnic koniec życia, jakie dotychczas wiodły. Jest oczywiste, że surowe otoczenie nie pozwoli kobietom na samodzielne prowadzenie gospodarstwa.
To opowieść o niewolnictwie, tak. Ale też o skomplikowanych relacjach między kobietami, między ludźmi w ogóle. O niezauważalnym, cichym przywiązaniu, o szaleńczej miłości, rozpaczy, o małych odruchach serca, które nieraz wpływają na nasze losy, choć nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy.
Mądra i piękna książka.
Coś dla mnie. A to, że książka nie jest duża objętościowo nie jest dla mnie minusem. Liczy się treść.
OdpowiedzUsuńZapisuję :) do przeczytania.
OdpowiedzUsuńMam ją na półce już kilka miesięcy... ale coś czuję, że jej smutna egzystencja na półce nie potrwa długo, bo porwę ją po Twojej recenzji i na pewno przeczytam :>
OdpowiedzUsuń