Trochę mi przykro. Lubię filmy Kolskiego, nawet bardzo lubię, choć wiem doskonale, że jego styl może być dla niektórych wyjątkowo niestrawny. Dla mnie akurat nie. Lubię także Kolskiego samego w sobie, jego wypowiedzi są inteligentne i interesujące, no po prostu wydaje mi się, że to mądry i ciekawy facet, w dodatku patrzy się na niego z przyjemnością.
Przykro mi, bo "Egzamin z oddychania" nie zrobił na mnie ani połowy wrażenia, jakie towarzyszą oglądaniu filmów reżysera, więcej nawet - od pewnego momentu lektura ta stała się nieznośnie nużąca i do końca dobrnęłam już tylko siłą woli.
Historia dojrzałego reżysera, który porzuca dotychczasowe życie i rodzinę, by związać się z młodziutką Muszelką ma tyle wspólnego z prawdziwym życiem Kolskiego, że nie sposób opędzić się od przypuszczeń, że Sandow to po prostu alter ego autora.
Muszę przyznać, że do końca książki nie udało mi się zrozumieć co takiego widzi w Muszelce Sandow, jest to bowiem postać idealnie głupiutka, typ dorosłej kobiety o umyśle i zachowaniu dziewczynki, słowem - coś, czego szczerze nie znoszę tak samo w życiu, jak w literaturze i przez co niespecjalnie mogłam uwierzyć w związek tej dwójki.
Problemem jest też mnogość wątków i tematów. Mamy tu miłość i wielką namiętność, dalekie podróże, wątek kryminalny w postaci Sandowa knującego perwersyjne metody zemsty na mężczyznach, którzy kiedyś skrzywdzili Muszelkę, niby filozoficzne rozważania o życiu i całej reszcie, pierwotną męskość w wydaniu Sandowa polującego na niszczące okolicę bobry, a nawet wątek żydowskiego dziecka i wojennych zbrodniarzy. Wszystko traktowane jednakowo serio i jednakowo histerycznie.
Bronią się jedynie te partie, w których Sandow towarzyszy w umieraniu własnej matce - te proste, przejmujące opisy jako jedyne w książce brzmią autentycznie i dotykają (choć już zestawienie śmierci matki z narodzinami córki i rozważania o tym, jak to równowaga we wszechświecie musi zostać zachowana są boleśnie banalne).
Niestety ani mnie ta powieść nie wciągnęła, ani nie poruszyła, a choć lekturę skończyłam kilka dni temu to już niewiele z niej pamiętam, poza dojmującym wrażeniem obcowania z czymś pretensjonalnym i przereklamowanym.
Pozostanę więc przy oglądaniu filmów Jana Jakuba Kolskiego, zawsze z przyjemnością, ale po jego kolejne literackie dokonania, o ile będą, już nie sięgnę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz