wtorek, 10 grudnia 2013

Roy Jacobsen - "Cudowne dzieci"



Tym, co zwróciło moją uwagę na "Cudowne dzieci" był sposób wydania książki -  niebanalny i zupełnie inny niż przywykłam. Powieść zaczyna się już na okładce, ma wielce oryginalny grzbiet, a przede wszystkim jest fenomenalnie zszyta - znacie to uczucie kiedy trzeba wyginać i łamać  grzbiet żeby tom trzymało się wygodnie? Tutaj tego problemu nie ma, co uważam za naprawdę wielki plus.
Tyle o okładce, a co wewnątrz?

Lata 60-te, norweskie blokowisko, a w nim dziesięcioletni Finn i jego mama, Gerd, pracująca na pół etatu w sklepie z butami. Nieżyjący ojciec jest tylko mglistym wspomnieniem z fotografii zamkniętej w szufladzie biurka, a codzienność toczy się ustalonym, spokojnym i bezpiecznym rytmem. Życie chłopca i jego matki zmienia się, gdy w krótkim czasie następują po sobie dwa wydarzenia - do ich blokowego mieszkania wprowadza się sublokator (co ma podreperować rodzinny budżet), a niedługo potem pojawia się Linda, owoc drugiego małżeństwa ojca. Sześcioletnia, pulchna, wycofana i dziwnie otępiała dziewczynka wyzwoli w Finnie i Gerd zupełnie nowe uczucia. Finn z ukochanego syna awansuje na kogoś w rodzaju głowy domu, matka często pyta go o zdanie i oczekuje pomocy w rozwiązywaniu kłopotów związanych z wychowywaniem Lindy. Sam chłopiec wydaje się wprawdzie nad wiek dojrzały, nie zmienia to jednak faktu, że jest tylko dzieckiem, które choć widzi pewne rzeczy, nie zawsze jest w stanie zrozumieć ich sens.
Dorośli w powieści Jacobsena noszą w sobie jakieś sekrety i blizny z przeszłości, które wychodzą na światło dzienne choćby przy okazji rodzinnie spędzanej Wigilii, ale dzieci także mają na koncie mniej lub bardziej traumatyczne przeżycia.
To książka w dużej mierze o magicznej krainie dzieciństwa (absolutnie cudowne są rozdziały opisujące letnie wakacje pod namiotem) pełnej zabaw na podwórku i podziałów na osiedlowe "bandy", ale i o sile zdarzeń, pozornie nieistotnych i drugoplanowych, które z perspektywy czasu okazują się tym co zbudowało naszą osobowość. O ludziach, którzy zjawiają się w naszym życiu na chwilę, a zmieniają je na zawsze. 
Napisana stonowanym, spokojnym językiem, bez histerii i sensacyjnego tonu, który tak łatwo byłoby jej nadać. 
Moje pierwsze spotkanie z Royem Jacobsenem, ale na pewno nie ostatnie. Piękna, mądra powieść.

3 komentarze:

  1. Mnie też przyciągnęło wydanie (i cena, książkę udało mi się kupić za niecałe 10 zł ;) ). A okazała się cudowna, wspaniała, bezbłędna!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jacobsena czytałam książki "Izmael" i "Nowa woda", obie rewelacyjne, z niesamowitym klimatem, z miejsca się w ich autorze zakochałam (a wlasciwie nie z miejsca... pierwsza czytałam spokojnie i bez emocji, az nagle z zaskoczeniem stwierdziłam, ze to jest NIESAMOWITE).
    Jacobsen to wielki pisarz i czuje, ze jeszcze o nim usłyszymy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się bardzo interesująco. Idę szukać :)

    OdpowiedzUsuń