poniedziałek, 8 września 2014

Jerzy Pilch - "Pod Mocnym Aniołem"



Alkoholizm w wersji hard. Bez romantycznych i miło się kojarzących opisów picia wina przy dźwiękach jazzu, za to z zarzyganą pościelą, tygodniami stanowiącymi czarne dziury w pamięci, brudem, smrodem i beznadzieją. Pilch opisuje codzienność alkoholika będącego już właściwie na dnie nałogu. Powtarzające się z zadziwiającą regularnością pobyty na oddziale dla deliryków nie mają na celu wyleczenia narratora z nałogu lecz tylko doprowadzenie go do stanu gdy organizm, hojnie nafaszerowany brakującymi składnikami odżywczymi, będzie w stanie w miarę normalnie funkcjonować. W uwolnienie od nałogu nie wierzą ani współtowarzysze bohatera, ani jego lekarz, ani nawet on sam. 
Oddział dla deliryków to zbiorowisko fascynujących postaci i scena dla ich występów. Narrator/autor traktuje pacjentów jak postacie w literackim utworze, nadaje im chwytliwie brzmiące przydomki i opisuje ich losy jakby byli bohaterami kolejnej książki. Siebie też tak traktuje, jednak o ile w przypadku innych jest brutalny, o tyle o sobie pisze nieco inaczej, jakby mimo wszystko był kimś lepszym. Czym bowiem są pijackie ekscesy byle fryzjera w porównaniu z facetem żyjącym z pisania, który przy łóżku z brudną od potu pościelą trzyma dzieła Prousta czy Manna?
Snuje więc Pilch swoją opowieść, opisując jakby mimochodem swojego bohatera, który zaraz po wyjściu z odwyku dziarskim krokiem zmierza do knajpy "Pod mocnym aniołem", by następnie kontynuować picie do nieprzytomności we własnym mieszkaniu, we własnym towarzystwie. 
Napisane jest to lekko i ze swadą, łatwo zapomnieć, że ma się do czynienia z historią totalnego upadku człowieka. Niby jest dla niego nadzieja, ale czy miłość, w której narrator znajduje odkupienie nie jest aby kolejnym wytworem jego pijackiej wyobraźni?

To nie jest pierwsza książka Pilcha, którą przeczytałam, ale pierwsza, która pozostawiła we mnie wrażenie, że pisarz chciał popisać się swoim talentem. Jakby koniecznie chciał pochwalić się zdolnością do układania pięknych, zgrabnie płynących fraz i jakby to było ważniejsze od tematu. 
Uważam więc "Pod Mocnym Aniołem" za rzecz poruszającą, lecz nie do końca wiem czy wierzę w jej szczerość. Na pewno warto przeczytać, po tej lekturze na długo przechodzi ochota na zbyt swobodne traktowanie picia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz