poniedziałek, 23 marca 2015

Katarzyna Bonda - "Pochłaniacz"



Bardzo niezły polski kryminał, którego największą wadą okazuje się to, co początkowo do niego zachęca -  długość. Pod koniec już się całkiem solidnie nudziłam i wyczekiwałam ostatniej kropki. A początek był bardzo obiecujący, po początku pomyślałam o kurde, to jest tak napisane jak zachodnie kryminały, jakby się oglądało sensacyjny film. Do tego bohaterką jest kobieta, a ja (mimo miłości do komisarza Montalbano) bardzo lubię gdy detektywem jest kobieta, a jeśli jeszcze dobrze napisana to och. 

U Bondy w roli detektywa występuje Sasza Załuska, znana profilerka niegdyś zatrudniona w policji, potem robiąca karierę naukową zagranicą. W konkursie na najlepszych bohaterów powieści kryminalnych zdobywa sporo punktów - jest samotną matką, walczącą o trzeźwość alkoholiczką, obarczoną toksyczną rodziną, ma też na koncie dwuznaczną relację z przestępcą, do tego jest bardzo inteligentna i nieźle wygląda. Tuż po powrocie do Polski (czas zmierzyć się z przeszłością i dojść z życiem do ładu) Sasza dostaje ciekawą propozycję pracy. Szybko okazuje się, że coś tu nie gra i intratne zlecenie jest tak naprawdę miną, podkładaną przez nie wiadomo kogo, nie wiadomo po co i nie wiadomo kiedy mającą ostatecznie wybuchnąć.
To, co ma być pracą polegającą na wytropieniu konkretnej osoby, szybko zmienia się w poszukiwanie mordercy. W dodatku całkiem świeża sprawa zabójstwa najwyraźniej powiązana jest ze zniknięciem dwojga nastolatków w latach 90tych. 

Zarówno przestępczy półświatek sprzed dwudziestu lat, jak i samo śledztwo opisuje Bonda bardzo rzetelnie, cały ten policyjny i gangsterski slang, którym posługują się bohaterowie brzmi wiarygodnie (na tyle na ile mogę to ocenić z pozycji osoby, której zetknięcie się z tym środowiskiem ogranicza się do regularnego oglądania  "The Heat") i wierzę, że autorka poświęciła mnóstwo czasu na dopracowanie szczegółów. I tak sobie tę książkę czytałam najpierw z entuzjazmem i wypiekami na twarzy, potem po prostu z przyjemnością, a w końcu zaczęłam się łapać na tym, że się nudzę, a myślami jestem zupełnie gdzieś indziej. Jak dla mnie zatem - niepotrzebnie "Pochłaniacz" jest tak długi. A druga sprawa, że to co mogło być naprawdę interesujące, czyli szukanie śladów sprawcy zbrodni po zapachu, opisane jest akurat tak, że w ogóle nie wzbudza zaciekawienia i stanowi absolutny margines historii.

Mimo to uważam "Pochłaniacza" za dobrze napisaną, trzymającą się kupy i przemyślaną książkę, całkiem niezłą w swoim gatunku. I dlatego czekam na kolejne części.


1 komentarz:

  1. Przeczytalam tylko poczatek i koniec Twojej recenzji, bo wlasnie jutro zamierzam ja zamowic w bibliotece i chce sie do niej zabrac bez uprzedzen i oczekiwan ;-)).
    Ale ciesze sie, ze jest niezla :-).

    OdpowiedzUsuń