Polubiłam Hewsona za "Dochodzenie". Trzymałam go jednak na dystans, bo choć trzy książki z tamtego cyklu były świetne to jednak powstały w oparciu o serial, więc jakoś nie całkiem ufałam w jego pisarskie zdolności.
Tymczasem "Domek dla lalek", rzecz zupełnie od "Dochodzenia" niezależna, wypada bardzo dobrze. To dość standardowy... kryminał? thriller? Mamy tu pełnokrwistego eks policyjnego detektywa z konkursowo rozwalonym życiem, trupy w szafie i oczywiście sprawę, która naszego życiowego rozbitka na nowo wciąga w wir śledztwa. Sprawa dotyczy zaginięcia młodej dziewczyny, pasierbicy byłej partnerki pana policjanta i niepokojąco przypomina sprawę zaginięcia córki tegoż. Poza osobistymi rozgrywkami w grę wchodzi także poważna polityka i dawne animozje z gangsterami. Jest też upierdliwy szef, pełna entuzjazmu, choć nieopierzona policyjna partnerka z prowincji i niepoukładane relacje z byłą żoną. A wszystko to w cudnym Amsterdamie.
Czyta się bardzo miło i całkiem wciąga!
Nie było się czego bać, Hewson daje radę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz