Kolejny wywiad - rzeka ze znanym aktorem. Przepytuje go jednak nie dziennikarz tylko dobra znajoma. I to niestety widać. Zamiast interesującej rozmowy kipiącej smakowitymi anegdotami dostajemy bowiem słodkie pitu pitu, głównie o niczym, a w każdym razie o niczym czego już wcześniej nie dowiedzielibyśmy się z wywiadów z aktorem. Choć miałam wrażenie, że sam Linda chętnie opowiedziałby coś więcej to najwyraźniej pani Umer tego wrażenia nie podzielała. Całość nie różni się właściwie niczym od ugrzecznionych rozmów z gwiazdami publikowanych w kolorowych pisemkach.
Ale to można znieść, w końcu nie każda tego typu książka jest super interesująca.
Co mnie natomiast zwyczajnie wkurzyło to samo wydanie czy też skład książki. Ktoś to tak wymyślił, że wykorzystywana jest tylko połowa strony. W związku z tym choć książka liczy nieco ponad dwieście stron (pominąwszy przypisy w rodzaju szczegółowej filmografii), jej treść spokojnie można było zmieścić na stu. A jeśli wziąć pod uwagę mnogość fotografii to pewnie i tak byłoby za dużo.
Zatem nie tylko jakość tekstu przypomina gazetowe wywiady, ale i jego długość.
Ponieważ zaś dzieło to kosztuje prawie 50 złotych to cóż, czytelnik ma prawo czuć się zrobiony w bambuko. I tak też czuję się ja.
Najmocniejszą stroną "Złego chłopca" są zdjęcia Lidii Popiel, otwierające kolejne rodziały. Poza tym rzecz nie jest warta uwagi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz