wtorek, 13 września 2016

Stephen King - "Pan Mercedes"



Pewien szaleniec skradzionym samochodem wjeżdża w tłum ludzi, pozbawiając życia kilka osób. Sprawca nie zostaje znaleziony. Ponieważ jednak jest psycholem, nie chce zostać zapomniany - w tym celu nawiązuje kontakt z emerytowanym detektywem, który z kolei za punkt honoru stawia sobie zidentyfikowanie mordercy. Los podsuwa mu dość specyficznych pomocników i razem tropią świra - najpierw spokojnie, z czasem, gdy staje się jasne, że ma on jeszcze coś w zanadrzu, coraz bardziej gorączkowo. O tym mniej więcej jest "Pan Mercedes".

Byłam niegdyś bardzo oddaną fanką Kinga. Miałam wtedy jakieś piętnaście lat i w osiedlowej bibliotece odkryłam jego książki, mocno wtedy przemawiały do mojej wyobraźni. 
W dorosłym życiu już mniej było mi z nim po drodze, może dlatego, że porzuciłam zainteresowanie horrorami, a z tym gatunkiem mi się King kojarzył. Od czasu do czasu sięgałam po którąś z jego książek, ale nie wpadałam po ich lekturze w zachwyt. Teraz też nie wpadłam, choć doceniam warsztat.
Kryminał, bo tym jest ta powieść, to dla Kinga nowy gatunek. Trudny do oswojenia tym bardziej, że autor ma słabość do długich fabuł. Niełatwo utrzymać napięcie przez sześćset stron, gdy w zasadzie od początku wiadomo kto jest mordercą. O dziwo, książka może nawet nie tyle trzyma w napięciu, co napisana jest tak, że chce się sprawdzić co będzie na następnej stronie i w efekcie te sześćset stron połyka się bardzo szybko. 

Świetny warsztat, to na pewno. Całkiem interesująca fabuła. Wolałabym gdyby autor nieco bardziej się streścił, historia Pana Mercedesa nie jest aż tak złożona żeby ją w nieskończoność rozwlekać. Powiem więc tak - jak na gatunkowy debiut to nie jest źle. Jak na kryminalny debiut doświadczonego pisarza - tak sobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz