poniedziałek, 14 listopada 2016

Jo Nesbo - "Karaluchy"


Ciągnie mnie ostatnio do kryminałów, więc zaległy Nesbo wreszcie się doczekał.
Zwłoki norweskiego ambasadora w podejrzanym motelu, wielkie pieniądze i powiązania z pedofilią, których norweski rząd bardzo nie chce nagłaśniać. A w tym wszystkim Harry Hole, obarczony swoją trudną przeszłością, skacowany, ale zdecydowany wyjaśnić sprawę, której korzenie sięgają dużo głębiej niż może się wydawać.

Bardzo mi się te "Karaluchy" podobały. Ze względu na fabułę też, ale przede wszystkim chyba dlatego, że akcja toczy się w Bangkoku - mieście, w którym zakochałam się rok temu. Nesbo przeniósł mnie właśnie tam, na hałaśliwe, zatłoczone ulice pełne skromniutkich stoisk z tanim, pysznym jedzeniem, w śmierdzące, ciemne zaułki wypełnione przeczuciem nadciągającego niebezpieczeństwa, na wielopasmowe, ruchliwe autostrady przecinające miasto, które rzeczywiście nigdy nie śpi. Aż zatęskniłam za Tajlandią, a za Bangkokiem szczególnie.
A przy okazji przypomniałam sobie jakim fajnym bohaterem jest Hole. Dobrze, że mam jeszcze na półce kilka książek Nesbo.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz