wtorek, 9 lutego 2010

Richard Yates - "Droga do szczęścia"


Nie przepadam za książkami z "filmowymi" okładkami. No bo tak - jeśli nie widziałam filmu to taka okładka powoduje, że podczas czytania bohaterowie, czy chcę czy nie, mają już dla mnie twarze aktorów. A jeśli najpierw widziałam film to podczas czytania staram się go wyrzucić z pamięci i wymyśleć twarze bohaterów, co filmowa fotka na obwolucie skutecznie mi utrudnia. Tyle marudzenia tytułem wstępu:)


April i Frank Wheelerowie to młode małżeństwo, mieszkające na typowo mdłym, amerykańskim przedmieściu. Mamy lata 60-te. Co rano Frank jeździ do nudnej pracy, w której sam nie wie o co chodzi i za co jest odpowiedzialny. April w tym czasie zajmuje się domem i dwójką małych dzieci. Popołudnia upływają im na mało ciekawych rozmowach z przyjaciółmi z sąsiedztwa oraz sączeniu kolejnych drinków. Pozornie wszystko dobrze się układa. Jednak w miarę czytania czytelnik zaczyna się zastanawiać jak to się stało, że ta para w ogóle się pobrała? Jedyną rzeczą jaka ich łączy wydaje się być codzienne narzekanie na bezbarwność życia na przedmieściach. Oceniając życie sąsiadów jako przeciętne, Wheelerowie zdają się nie zauważać, że sami są kwintesencją przeciętności. Frank wygłasza kwieciste przemowy pozbawione treści, a April niewiele ma światu do zaoferowania poza swoją urodą i wdziękiem.


To April wpada na pomysł żeby rzucić wszystko i wyjechać do Francji. Ma prosty plan - podczas gdy ona będzie pracować, jej mąż będzie miał czas na "szukanie siebie". Wreszcie uciekną od otaczającej ich szarości i nudy, wreszcie będzie tak, jak być powinno od początku. Wreszcie małżonkowie udowodnią światu swoją wyjątkowość.

Jest to jednak plan, o którym od początku wiadomo, że nie doczeka się realizacji. April sprawia wrażenie osoby, która potrafi samą siebie oszukać - przeglądając przewodniki i zamawiając bilety może naprawdę wierzy w swój rewolucyjny pomysł. Frank pozostaje bierny. Wprawdzie w rozmowach z żoną zmusza się do entuzjastycznego podejścia do sprawy, ale w tym samym czasie zgadza się przyjąć projekt, który uziemi go w pracy na kolejne lata. Perspektywa wyjazdu do Francji jest dla niego interesująca tak długo, jak długo ogranicza się do kanapowych rozmów o wyjeździe. April natomiast myśli o Europie jak o czymś w rodzaju ziemi obiecanej, która odmieni jej życie i zapewni upragnione szczęście.

Do wyjazdu nie dochodzi kiedy okazuje się, że April jest w ciąży. To rodzi między małżonkami konflikt większy od wszystkich poprzednich. Bohaterowie prostą drogą zmierzają do katastrofy.


Wszystkie relacje w tej książce są udawane albo niechciane. Wheelerowie to tak naprawdę obcy sobie ludzie, którzy okłamują się i zdradzają, choć noszą na twarzach wystudiowane uśmiechy. W tym związku nigdy nie było miłości i bliskości. Przyjaciele z sąsiedztwa to po prostu towarzystwo, które wypada mieć, ale którym w istocie się pogardza. Dzieci są złem koniecznym, budzącym zniecierpliwienie i przeszkadzającym w realizacji marzeń. Nikt tu nie dba o innych. Kiedy w końcu Frank zmusza żonę do zachowania ciąży, po chwili okazuje się, że tak naprawdę sam nie chce kolejnego dziecka. Małżeństwo Wheelerów to w gruncie rzeczy para niedojrzałych ludzi, którzy nie wiedzą czego chcą od życia i przepełnionych rozgoryczeniem i złością z powodu układu, w jaki sami się wpakowali.


Powieść napisana jest prostym językiem i skonstruowana bardzo "filmowo" - wydaje mi się, że przeniesienie jej na ekran nie było szczególnie trudne. Zachowana jest ciągłość akcji, narracja pozbawiona dygresji. Czyta się bardzo dobrze. Jedyne co mnie zirytowało to bezsensowne tłumaczenie tytułu. Oryginalne "Revolutionary road" brzmi moim zdaniem o wiele lepiej.


1 komentarz:

  1. Juz nawet podczas czytania twojej recenzji, mam przed oczami twarze filmowchy aktorow,troche mnie to denerwuje. Mysle, ze pospieszylam sie z kupnem tej ksiazki, ogladajac wczesniej film, ktory byl dla mnie przezyciem duzym. Sama sobie cos niepotrzebnie odebralam ;) Przeczytam, ale w dalekiej przyszlosci. Jak mi film uleci z pamieci;)

    OdpowiedzUsuń