czwartek, 22 kwietnia 2010

Piotr Siemion - "Niskie Łąki"


Pamiętam, że sporo się o tej książce mówiło dobrych kilka lat temu, chwaląc debiutującego w roli pisarza Piotra Siemiona. Jak to ja, wtedy ominęłam tę pozycję szerokim łukiem, ale co się odwlecze...

Przeczytałam ją teraz i okazuje się, że to całkiem ciekawa rzecz. Interesujące spojrzenie na Polskę - na przykładzie "mojego" Wrocławia - na przestrzeni kilkunastu lat tak zwanego okresu przemian.


Opisany świat oglądamy jakby w trzech aktach, przez pryzmat doświadczeń młodego Anglika, który w czasach głębokiej komuny przyjeżdża do Wrocławia na staż teatralny. Już pierwszego dnia pobytu przekonuje się, że Polska faktycznie jest dzikim krajem - zostaje bowiem napadnięty przez lokalnych pijaczków, okradziony i zrzucony z mostu do Odry. Pozbawiony dokumentów, pieniędzy oraz kluczy do służbowego mieszkania snuje się w mokrym ubraniu ulicami obcego miasta i wkrótce zostaje przygarnięty przez grupę młodych ludzi. Nowi znajomi Anglika żyją w czymś na kształt hipisowskiej komuny, oddając się głównie ostremu imprezowaniu i malowaniu wywrotowych haseł na murach. Dzięki tym przypadkowo nawiązanym znajomościom Anglik pozna bliżej realia egzotycznego kraju, w jakim przyszło mu spędzić kilka miesięcy, pozna także kobietę, o której nie będzie potrafił zapomnieć przez resztę życia.

Koniec stażu w Polsce nie okaże się jednak końcem tych znajomości. Gdy bowiem po kilku latach los rzuci Anglika do Nowego Jorku - i tam natknie się na polskich przyjaciół. To właśnie druga część książki. Anglik uczy się, chcąc zostać filmowcem, oni są w Ameryce na dorobku. Ktoś gra w orkiestrze na statkach pasażerskich, ktoś inny pracuje przy azbeście, jeszcze ktoś zajmuje się przemytem papierosów. Przypadkowe spotkanie na Manhattanie pokaże, że tak naprawdę niewiele się zmieniło - o ile Anglik ma w życiu cel, który konsekwentnie realizuje (filmowa kariera), o tyle jego polscy znajomi po prostu żyją z dnia na dzień, karmiąc się niezbyt jasnymi marzeniami.

W trzecim akcie Anglik kręci filmy dla BBC, zostaje wysłany do Polski z poleceniem zrobienia dokumentu o przemianach w kraju. Przyjeżdża więc do Wrocławia, który niby ten sam co przed laty, a jednak zupełnie inny. Jest początek lat dziewięćdziesiątych, na ulicach i bazarach można kupić wszystko, nie ma problemu ze złapaniem taksówki, pojawiły się wolne media. Znajomi Anglika też są innymi ludźmi - wszyscy próbują odnaleźć się w nowych realiach robiąc na wpół legalne interesy w myśl zasady, że "Polak potrafi". Jest więc stacja radiowa, pracująca na kradzionym sprzęcie, jest właścicielka wypożyczalni kaset video instalująca niekoniecznie legalną kablówkę etc.


"Niskie Łąki" to momentami zabawny, ale w gruncie rzeczy dość gorzki obraz nawet nie tyle konkretnego pokolenia, co chyba bardziej naszych narodowych przywar. Obserwujemy bohaterów, którzy mają dość fantazji, by wyruszyć w świat w poszukiwaniu lepszego życia, ale już nie bardzo wiedzą jak to życie miałoby wyglądać ani jakimi drogami do niego dojść.

Można się zżymać na pewne fabularne niedociągnięcia - no bo jakie są szanse, że w tak wielkim mieście jak Nowy Jork w jednym dniu spotka się znajomych, z których każdego los rzucił w inną część świata. Ale jakie to ma w końcu znaczenie?

Warto wiedzieć, że Piotr Siemion długo mieszkał zagranicą, przez kilka lat pracował też jako adwokat w Nowym Jorku. Nawet jeśli przedstawiony przez niego obraz rodaków na emigracji nie do końca nam odpowiada, można chyba przyjąć, że autor wie o czym pisze, czerpał bowiem pewnie z własnych obserwacji i doświadczeń.

Interesująca książka i rzeczywiście niezły debiut.


2 komentarze:

  1. Mój pape, będąc młodzieniaszkiem, pojechał razu pewnego za pewną dzierlatką do Wrocławia i choć po miesiącu musiał wrócić, do dzisiaj wspomina: "Jakie to piękne miasto! Jacy piękni ludzie! A mili tacy!!". Tak też mówią o Wrocławiu i jego mieszkańcach wszyscy moi znajomi, którzy choć raz tam byli... Poszukam zatem tej książeczki. A nóż widelec... ;)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miasto w rzeczy samej niczego sobie. Mieszka się tu przyjemnie, dzieje się sporo, ludzie jak wszędzie - jedni mili, inni mniej:)
    Pozdrawiam również:)

    OdpowiedzUsuń