wtorek, 9 sierpnia 2011

George R.R. Martin - "Gra o tron"



Jeszcze niedawno nawet nie przyszłoby mi do głowy czytanie książek z gatunku fantasy. Ale najpierw pozytywnie zaskoczył mnie Sapkowski, a potem bardzo spodobał mi się serial HBO "Gra o tron", będący ekranizacją pierwszego tomu sagi Pieśni Lodu i Ognia. Skoro serial mnie tak wciągnął, nabrałam chęci na zapoznanie się z literackim pierwowzorem i cóż mogę powiedzieć, chyba mam szczęście do tego gatunku, bo jak dotąd trafiam wyłącznie na świetne książki.


Doszłam do wniosku, że wystarczy po prostu odrzucić uprzedzenia, a wtedy okaże się, że te "fantastyczne bajki" opowiadają o tym samym co wszystkie inne książki, tyle tylko, że w innej formie. Cóż z tego, że akcja toczy się w zmyślonym świecie zamieszkałym nie tylko przez ludzi, ale i przez dziwne stworzenia, skoro chodzi o to samo co zawsze - żądzę władzy, karierę, miłość, pożądanie, szczęście i nienawiść?


"Gra o tron" przenosi nas do Westeros, dziwnego świata, który w pewnym stopniu przypomina Średniowiecze. Zamki, polowania, rycerze i kruki w roli listonoszy - oto westeriańska codzienność. Westeros podzielone jest na kilka królestw, po stronie północnej oddzielone niebosiężnym murem, mającym chronić ludzi przed tajemniczymi Innymi. To świat, w którym zima trwa całymi latami, a znaki zwiastujące jej nadejście napawają wszystkich przerażeniem. W powieści poznajemy trzy główne rody - Starków, Lannisterów i Targanyenów.

Starkowie to ci z północy - Ned Stark zostanie poproszony przez króla o objęcie funkcji królewskiego namiestnika i będzie to początek rozgrywek niczym w sycylijskiej mafii.

Szybko okaże się, że królewski dwór to istne gniazdo żmij, a chętnych do przejęcia tronu jest niemało.


Każdy rozdział opisuje wydarzenia z perpektywy innej osoby - bohaterów jest sporo, to prawda, ale dzięki temu czytelnik poznaje różne punkty widzenia, daje to też bardzo szczegółowy opis świata, w którym żyją.


Mimo niemałych rozmiarów książkę czyta się szybko, jest bowiem świetnie napisana, a do tego akcja wciąga i po prostu chce się wiedzieć co będzie dalej.


Okazuje się, że ekranizacja dość wiernie trzyma się literackiego pierwowzoru, dlatego jeśli oglądaliście serial to lekturę możecie spokojnie zacząć od drugiego tomu. Jeśli o mnie chodzi to po prostu lubię czytać części różnych sag po kolei. Nie żałuję, bo mimo, że znałam fabułę z serialu to i tak wsiąkłam w świat stworzony przez George'a Martina i na pewno wkrótce przeczytam kolejne tomy z serii.




5 komentarzy:

  1. Mam straszną ochotę zapoznać się z tym serialem, jak i samą książką :] więc na pewno przeczytam w swoim czasie :]

    OdpowiedzUsuń
  2. książkę czytałam lata świetlne temu. w czasie, gdy serial nie był nawet w planach. ba! nikomu się jeszcze nie śnił:) a jak o nią było trudno...! kumpel cichcem podbierał tomiszcza swojemu kuzynowi - że niby chce całą historię przeczytać raz jeszcze;) a tak naprawdę podrzucał je mnie;)
    wtedy stanęłam na "Nawałnicy mieczy", ponieważ nie było kolejnych tomów.
    serialu nie widziałam, jakoś mnie nie ciągnie. nawet nie sprawdziłam, jaką piękną aktoreczkę namówili do odtworzenia roli mojej ulubienicy;) w serialu i w nowym wydaniu też wołają na nią Arya Koński Ryj?;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam ja na liście 'must read' :D
    Po prostu muszę jako fanka książek historycznych i fantastyki! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Serial jest bardzo dobry moim zdaniem.
    Rozbawił mnie ten Koński Ryj, w książce jakoś mi to umknęło, może jakieś subtelniejsze tłumaczenie ;)

    OdpowiedzUsuń