Ach, cóż to była za lektura! Czysta rozkosz, powiadam wam.
Już przy czytaniu "Gry o tron" nie narzekałam na brak akcji, ale w drugim tomie sagi "Pieśni Lodu i Ognia" zagęszczenie fabuły, ilość postaci i stale narastające napięcie przyprawiają o zawrót głowy.
Żelazny tron przypada Jeofrreyowi, sadystycznemu trzynastolatkowi, którego chętnie zdzieliłabym w ucho czymś ciężkim. Ale irytujący Jeofrrey to nie jedyny władca, trzy inne osoby także ogłaszają się królami, a kolejne tylko szukają okazji, by dojść do władzy. Wojna obejmuje cały kraj.
Na dworze Lannisterów nowa, zaskakująca rola przypada karłowi Tyrionowi - muszę przyznać, że ta postać podbiła moje serce. Jako jedyny z Lannisterów Tyrion zdaje się mieć jakieś poczucie przyzwoitości, nie można mu też odmówić mądrości i poczucia humoru.
Z wielkim zainteresowaniem śledziłam także losy małej Aryi Stark i mojej ulubionej kobiecej bohaterki tej sagi, Daenerys.
W drugim tomie sagi mamy też szansę bliżej poznać Nocną Straż - jej członkowie wyruszają za mur, nie do końca wiedząc z czym przyjdzie im się zmierzyć.
Jest w "Starciu królów" napięcie, są rewelacyjnie skonstruowani bohaterowie - z tomu na tom widać jak się rozwijają, zmieniają, jak stają się innymi osobami. Właściwie żaden z bohaterów nie jest płaski i jednowymiarowy. Nie odważyłabym się na jednoznaczną ocenę żadnego z nich, Martin igra sobie trochę z czytelnikiem, pokazując, że każda z postaci może być zupełnie nieobliczalna w zależności od sytuacji.
Oprócz nowych bohaterów, których jest całkiem sporo, pojawia się także magia, praktycznie nieobecna w poprzedniej części cyklu. Mam przeczucie, że w kolejnym tomie element magiczny będzie odgrywał istotną rolę i oby tak było, bo bardzo mnie ta część fabuły zainteresowała:)
Intrygi i wątki plączą się i mnożą, ale widać, że autor nad wszystkim panuje. Książka jest naprawdę dopracowana i moim zdaniem nie ma się do czego przyczepić. Historie poszczególnych bohaterów urywają się w takim momencie, że aż chce się biec do księgarni po następny tom i sprawdzić co dalej.
No i kto by pomyślał - całkiem nieoczekiwanie zostałam fanką fantasy :-)
Mnie również bardzo podoba się ta saga :) Niedługo będę czytać kolejną część :) jak trochę odgrzebię się z bibliotecznych książek.
OdpowiedzUsuńPrześladuje mnie ten Martin. Łazi za mną i nie chce mi dać spokoju.
OdpowiedzUsuńDo tego stopnia uprzykrza mi życie, że zdecydowałam się wgrać pierwsze tomy Sagi na mój czytnik. Zobaczymy czy się tam zadomowią i czy przypadną mi do gustu. Czytając Twoją recenzję troszkę rozbudziłam w sobie nadzieję na to.
Pozdrawiam!
Claudette, trudno mi sobie wyobrazić żeby kogoś ta książka mogła nie wciągnąć, więc bądź dobrej myśli:)
OdpowiedzUsuń