Oto jedna z książek kupionych zupełnie przez przypadek. Odstała swoje na półce i w końcu przyszła na nią pora.
Ceniony znawca malarstwa, Jonathan, jest od lat zafascynowany twórczością tajemniczego, rosyjskiego twórcy. Podczas gdy mężczyzna przygotowuje się do ślubu z narzeczoną, światkiem sztuki wstrząsa informacja o nagłym pojawieniu się na rynku kilku obrazów Vladimira Radskina. W tej sytuacji Jonathan rzuca wszystko i w towarzystwie wiernego przyjaciela wybiera się w podróż do Londynu, gdzie obrazy mają zostać wystawione na sprzedaż. Tam pozna kobietę, w której się zakocha i odkryje nieznane dzieło Radskina.
Co do rangi powieści nie ma wątpliwości - jest to zwyczajne czytadło. Mogłoby to jednak być czytadło ciekawe, gdyby autor skupił się na przedmałżeńskich rozterkach Jonathana i zafundował mu choćby śladową osobowość. Niestety, i Jonathan i pozostali bohaterowie są do bólu przezroczyści i nijacy, a wprowadzanie do akcji wydumanej intrygi i mglistych teorii o życiu po życiu nie wychodzi książce na dobre. Wszystkie te zabiegi nie są w stanie ukryć, że jest to po prostu banalna opowiastka zalatująca tanim romansem.
Po tej lekturze muszę przyznać, że w kategorii dzieł mało ambitnych znacznie mniejszą przykrość sprawiło mi niedawne czytanie powieści Musso.
Zastanawiam się też czy kiedykolwiek trafię na czytadło, które mnie wciągnie, będzie dobrze napisane, a postacie nie będą pustymi wydmuszkami. Zaczynam w to powątpiewać.
Miałam okazję przeczytać "Wszystko, czego nie zdążyliśmy powiedzieć" autorstwa tego pana. Pamiętam, że pomysł na rozwój sytuacji był niezły i dałam się uwieść. Czytało się przyjemnie, czasem nawet się wzruszyłam, więc z autentycznością postaci nie było źle. W kategorii czytadeł to wysoka pozycja. Musso jeszcze nie czytałam (a ciągle sobie to obiecuje), więc niestety nie mogę porównać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :-)
No to albo Levy jest bardzo nierównym pisarzem, albo mamy po prostu inny gust:-) O wzruszeniu w przypadku tej książki nie było mowy, znużenie byłoby właściwszym słowem ;)
Usuńpozdrawiam:)
Wszystko jest możliwe. :-)
OdpowiedzUsuńCzasem nie o gust nawet może chodzi, ale o chwilę czytania. Wystarczy odpowiednia tematyka i już łatwiej się wzruszać.
Na postawie jego książki widziałam jeszcze film "Moi przyjaciele, moje miłości" (czy jak to tam szło) i był przyjemną francuską komedią. Nie powaliło mnie to aktorsko, ale też nie czułam okropnej straty czasu. A książki po filmie oceniać przecież nie można. :)
No proszę. Ja mam twórczość tego autora jeszcze przed sobą, ale nastawiona jestem do niego pozytywnie, bo po pierwsze odpowiada mi tematycznie, a po drugie do tej pory spotykałam raczej same pochlebne recenzje jego książek... Dobrze trafić raz na odmienną opinię. :) Muszę się koniecznie przekonać, jak to będzie ze mną. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńHehe, "mniejszą przykrość sprawiło mi...", dobre :)
OdpowiedzUsuńA czytałaś coś Jennifer Weiner? Też czytadło, ale ja bardzo lubię :)
Nie czytałam, ale kto wie, może trafię na nią w swoich allegrowych łowach ;)
UsuńA ja uważam, że zwyczajnie niefortunnie wybierasz tak zwane ''czytadła''. Ja się kieruję zawsze listą bestsellerów na wyspach i trafiam w dziesiątkę. Niebardzo sprawdza się natomiast jakieś wyszukane starocie, które okazują się nudną prozą obyczajową. Polecam ci Rosamund Lupton ''Potem'', ''Siostra''- to są czytadła, które naprawdę mają poziom i ciekawie są napisane. Jesst akcja, styl i jakas moc;) tak samo ksiżki Anny Quindlen- przetlumaczona niestety dopiero pierwsza, ale dobra '' do ostatniej łzy'' Powyżej powiesci wymienione nie są ani w typie marca levy ani musso. pozdr. :)
OdpowiedzUsuńAkurat Picoult, Gavalda, Levy, Parsons, Sparks czy Musso są stale na listach bestsellerów. Oczywiście możliwe, że trafiam na najsłabsze z ich książek, ale jakoś trudno mi uwierzyć, że wszyscy piszą super książki, a ja zawsze trafiam akurat na tę jedną, która im nie wyszła.
OdpowiedzUsuńRosamund Lupton mam w planach.
A co do tej konkretnej książki Marca Levy to pamiętam, że swego czasu bardzo pozytywnie o niej pisałaś, więc to chyba nie kwestia mojego nietrafionego wyboru tylko po prostu gustu - chyba muszę pogodzić się z tym, że takie lektury po prostu mnie nie poruszają. Choć jak siebie znam to będę zgłębiać te czytadła dopóki jakieś mi się wreszcie nie spodoba:-)
Tak, Levy, Musso bardzo lubię ale to nie są ''z górnej półki'' czytadła Dlatego poleciłam ci inne:) Tych panów oraz Sparksa i Picoult nie widziałam na liście bestsellerów na wyspach od dwóch, trzech lat. A śledzę bardzo. Wyspiarze są o wiele bardziej wymagający niż Polacy stąd uważam, że nawet czytadła które tam ciągle się sprzedają obecnie- są warte uwagi- bo muszą mieć wszystko i styl i wątki i bohaterów i akcje itp- takie odnoszą największy sukces. Nie wszystkie, rzecz jasna.I tak trafiłam na rosamund lupton w ubiegłym roku i rozpowadałam o niej każdemu oraz paru innych i mega zaskoczenie. Nasz rynek jest kompletnie inny. Wiele fajnych czytadeł przepada, bo ktoś rypnie dziwną okładkę i koniec. Tak samo z powieścią ''Moje drugie ja''Salley Vickers. Dziwię się, że nigdzie o tej książce nie słychać na blogach:( lub piękna choć niełatwa powieść''Kłamstwa''Enrique de Heriz.
UsuńJennifer Weiner czytałam , ktoś tutaj ci polecał, mi osobiście kompletnie się nie podobają jej powieści bo są za zwykłe, a ty chyba też w takich nie gustujsz, ale kto wie. Tylko tak pomyślałam, jeśli ja uważam czytadło za słabe to ty chyba byś nie była w stanie je dokończyć nawet:)))
Tak obserwując co czytasz, myślę, ze ta powieść by cię mogła uwieść. Nawet mnie oczarowała z dwa alta temu.. a może ją już czytałaś..http://merlin.pl/Klamstwa_Enrique-Heriz-de/browse/product/1,587351.html
OdpowiedzUsuń