środa, 28 maja 2014

Siri Hustvedt - "Lato bez mężczyzn"



Cóż za smutne rozczarowanie. 
Uwielbiam Siri Hustvedt, to jak pisze i o czym, jak lekko wplata w fabułę rozważania o sztuce i psychologii. Ale… nie tym razem. 
Mogłoby być świetnie. Oto Mia, wrażliwa poetka w średnim wieku, zostaje porzucona przez męża - naukowca, który banalnie rzuca się w ramiona młodszej koleżanki z pracy. Mia przypłaca to solidną depresją i pobytem w szpitalu psychiatrycznym, a po jego opuszczeniu wraca w rodzinne strony, by w sielskim otoczeniu dojść do siebie.
Zamiast sielskiego spokoju jest jednak spore zamieszanie. Z jednej strony młodzi sąsiedzi i ich awantury, z drugiej warsztaty poetyckie dla wchodzących w dojrzewanie dziewczyn i ich małe intrygi, z trzeciej matka poetki i jej wyraziste przyjaciółki z domu opieki, a do tego wszystkiego tajemnicze anonimy, które pisze do Mii Pan Nikt. Takie tło zapowiadało co najmniej smakowitą fabułę, tymczasem po raz pierwszy powieść Hustvedt po prostu mnie nudziła.
Może przez trochę eseistyczny charakter, tyle tu pseudonaukowych rozważań i feministycznych wtrętów, że całkiem gubi się rytm opowieści i jej sedno, a efekt jest taki, że do końca tej niedługiej książki dobrnęłam z wielką ulgą. 

Ktokolwiek odpowiada za graficzną oprawę "Lata bez mężczyzn" musi być chyba fanem pisarki. Nie widzę innego powodu zaprojektowania tak szpetnej okładki niż ten, żeby uchronić jak największą liczbę czytelników przed sięgnięciem po tę pozycję.
Jeśli o mnie chodzi postaram się o tej książce zapomnieć. I czekam na powrót Siri z czasów choćby "Co kochałem". 

4 komentarze:

  1. Jestem tego samego zdania, nie wyszło - tym razem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż tak źle? A chciałam ją kupić :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kup, opinie w necie nie są złe, może akurat Tobie się spodoba.

      Usuń
  3. Mnie rozczarowaly juz "Amerykanskie smutki" - przykro mi czytac, ze nastepna ksiazka jest jeszcze slabsza :-((.

    OdpowiedzUsuń