poniedziałek, 1 września 2014

Ignacy Karpowicz - "Ości"



Po długim urlopie trudno wraca się do codziennej rutyny, oj trudno. Sierpień mocno mnie rozleniwił. Przeczytałam tego lata kilka książek, w tym cykl o Harrym Potterze (jednak!), ale do pisania o wrażeniach z lektur "na świeżo" jakoś nie mogłam się zmotywować. 

Jeszcze w lipcu po raz pierwszy zetknęłam się z prozą Ignacego Karpowicza, mocno popularnego, a jednak dotąd jakoś mi to nazwisko umykało. Książka jak puzzle, w której losy kilkorga postaci żyjących współcześnie w dużym mieście przeplatają się ze sobą, a czasem tylko o siebie ocierają. Bohaterowie Karpowicza to niezły miks oryginałów i postaci wystających nieco ponad przyjętą normę. Mamy tu gejów, szczęśliwą - nieszczęśliwą mężatkę rozmawiającą z domową fretką, zaradnego biznesmena, ojca i męża, prowadzącego drugie życie jako drag queen. Wszyscy uwikłani w skomplikowane relacje, żyjący w podwójnych związkach, łaknący więcej i lepiej - budują nowe, ale wcale nie chcą rezygnować z tego co już mają. Nawet jeśli małżeństwo przechodzi kryzys to nie po to żeby się rozpaść, lecz by ostatecznie powiększyć rodzinę o kolejnych członków - kochanka żony i nową miłość męża.
Jest to więc powieść o więziach, ale i o stereotypach, uprzedzeniach, skłonności do etykietowania wszystkiego. I w tym kontekście Karpowicz przygląda się wzajemnym relacjom swoich bohaterów, którzy teoretycznie, tkwiąc w pułapce własnych uprzedzeń i przekonań, nie powinni się do siebie zbliżyć, a jednak to się dzieje. Niektórzy potrafią te uprzedzenia nazwać, inni postanawiają udawać, że nie widzą problemu i mimo tego świadomego zakłamania potrafią żyć szczęśliwie w nowej sytuacji.
Trochę nie przekonuje mnie łatwość życia nieprzeciętnych bohaterów "Ości", to, że geje nie spotykają się z chamskimi uwagami, a skomplikowane damsko męskie układy nie budzą podejrzanych spojrzeń sąsiadów. Może dlatego, że rzecz dzieje się w stolicy? To jednak jedyne co mi lekko zgrzytało.
Poza tym powieść czyta się świetnie, jest zabawna, czasem wzruszająca, napisana świeżym, ciekawym językiem. 
Jeszcze się spotkamy, panie Karpowicz.

2 komentarze:

  1. Właśnie zaczynam przygodę z tym autorem.Wypada znać, skoro jest nominowany do tak prestiżowej nagrody...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo zachęcająco to brzmi :-)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń