Odkąd lata temu obejrzałam ekranizację "Księgi Diny", marzyłam o przeczytaniu tej książki. Jej ceny w drugim obiegu były jednak zaporowe i dlatego trafiła w moje ręce dopiero teraz, kiedy ukazało się nowe wydanie.
Wyobrażałam sobie, że będzie to dzieło totalne, które mnie zachwyci i które zapamiętam na zawsze, dlatego teraz moje rozczarowanie jest takie duże. Bo owszem, powieść mi się dość podobała, ale nie ma mowy nie tylko o zachwycie, ale nawet o wzbudzeniu jakichś większych emocji.
Tytułowa Dina jako dziecko spowodowała śmierć matki, co odbiło się na całym jej życiu. Odsunięta przez ojca, wychowywana trochę przez obcych ludzi, trochę przez siebie samą, Dina jest jak dzikie zwierzątko i pozostaje taka nawet kiedy dorasta. To kobieta żywioł, nieobliczalna, zmysłowa, namiętna, nie uznająca konwenansów, mająca za nic oczekiwania innych ludzi - ojca, męża, teściowej. W świecie Diny to ona jest centrum wszechświata i ma to przełożenie na realne relacje, wpływ Diny na otoczenie jest bowiem przemożny. Ta silna, władcza kobieta, wzbudzająca w innych mieszankę lęku i nabożnego podziwu, jest jednak bardziej złożoną postacią, człowiekiem o bogatym życiu wewnętrznym, przez całe życie poszukującym odpowiedzi na pytanie kim jest. Kolejne role, które przyjmuje Dina - żony, córki, kochanki, kobiety interesu, matki, mają doprowadzić do tego właśnie, do określenia własnej tożsamości, odszukania wewnętrznego spokoju.
Jest to bez wątpienia wnikliwy, wiarygodny psychologicznie portret kobiety, a jednak z jakiegoś powodu ta powieść nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Gdybym miała powiedzieć czy to dobra książka to pewnie odpowiedziałabym twierdząco, ale czegoś mi tu brakuje, z jakiegoś powodu postać Diny była mi właściwie obojętna, ani jej nie polubiłam, ani nie znienawidziłam i w zasadzie jej działania i losy niezbyt mnie obchodziły.
Tym co podobało mi się najbardziej było całe tło, wszystkie opisy codziennego życia i pracy w majątku męża Diny. Doskonale oddany jest klimat surowego, trudnego do okiełznania wybrzeża, opisy relacji między ludźmi, nierówny rozkład wpływów między kobietami i mężczyznami, wszystko opisane tak, że bez trudu można to sobie wyobrazić.
Ale dla mnie to za mało. Może za dużo oczekiwałam, a może jest inny powód, ale mnie "Księga Diny" nie porwała.
Ekranizacja mną wstrząsnęła. Książka będzie moją "książką grudnia", bo tak sobie wyznaczyłam w wyzwaniu 12 książek na 2015 rok (tzn. oprócz innych, ale te 12 jest z mojej półki).
OdpowiedzUsuńMiałam podobne odczucia - chyba zbyt wiele oczekiwałam. Pod względem klimatu, tła - o wiele bardziej urzekli mnie "Ludzie z Innhaug", jeśli nie czytałaś, to polecam gorąco.
OdpowiedzUsuńAle film, skoro taki świetny, obejrzę, jak będzie okazja :)
Czy film taki świetny to nie wiem, widziałam go lata temu, możliwe że dziś nie zrobiłby na mnie wrażenia :-)
UsuńTez sie czaje na ksiazke z powodu filmu (widzialam lata temu i sie zakochalam), tez mam spore oczekiwania...
OdpowiedzUsuń