Jak każdy mam o Ameryce pewne wyobrażenie, wyrobione na podstawie lektur i filmów, bowiem dotąd nie odwiedziłam USA. Dlatego chętnie sięgnęłam po książkę Marka Wałkuskiego - żeby spojrzeć na ten kraj oczami kogoś, kto mieszka za oceanem od kilkunastu lat, a przy tym jest z Polski.
Książka jest bardzo porządnie i ładnie wydana, za co od razu plus. Składa się z niedługich rozdziałów pogrupowanych tematycznie, można je czytać po kolei, można wyrywkowo.
Z lektury dowiadujemy się na przykład dlaczego nie sposób nie kochać amerykańskich banków, na ile sposobów można sobie ułatwić życie, jak to jest żyć w kraju, który ufa obywatelowi, czym jest tak często wyśmiewany amerykański uśmiech (teraz już wiem, że to nie udawany grymas tylko cała filozofia życia) i o co chodzi z tą manią drukowania narodowej flagi na wszystkim co możliwe. Jest tu też o szkolnictwie, autostradach, zakupach, obchodzeniu najważniejszych świąt i o codziennym życiu, po prostu.
Tym co mnie irytowało była nadmierna skłonność autora do przytaczania dat i liczb. Ciekawie bowiem było czytać na przykład o parkometrach, ale już niekoniecznie interesujące jest, w którym roku i co ile metrów ustawiono pierwsze urządzenia na ulicach. To jednak mój jedyny zarzut do książki Marka Wałkuskiego.
Całość czyta się bardzo przyjemnie, wiele razy lektura wywołała mój uśmiech, a przede wszystkim dowiedziałam się z niej całkiem sporo o prawdziwym życiu w USA. Szczerze polecam, nie tylko tym, których fascynuje amerykańska mentalność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz