czwartek, 30 lipca 2015

Gillian Flynn - "Ostre przedmioty"



O Gillian Flynn usłyszeliśmy w Polsce po sukcesie  "Zaginionej dziewczyny". Ja także czytałam tę książkę i choć  mnie nie zachwyciła to była wystarczająco dobra, bym mogła ją polecać jako kryminalne czytadło. 
"Ostre przedmioty", debiut Flynn, są moim zdaniem znacznie lepsze od zekranizowanego bestsellera. Jakby mniej tu kalkulacji w rodzaju co może się czytelnikowi spodobać, choć oczywiście mogę się w tej ocenie mylić. Fakty są jednak takie, że podczas gdy "Zaginioną dziewczynę" czytałam na raty i jako zapychacz wolnego czasu, to dla "Ostrych przedmiotów" prawie zarwałam noc - nawet nie z powodu oryginalnej fabuły, tym razem także dość szybko odgadłam kto jest czarnym charakterem - ale po prostu jest to tak fajnie napisane, że chce się dotrzeć do następnego rozdziału, a potem do jeszcze następnego… sami wiecie jak to jest. 

Pracująca dla nieprzesadnie poczytnej gazety reporterka zostaje wysłana do miasteczka, w którym dorastała, by zrobić temat ze sprawy zabójstw dwóch dziewczynek. Tym sposobem musi się zmierzyć z od lat niewidzianą, raczej toksyczną matką oraz oczywiście z szeroko rozumianą przeszłością. Oczywiście nasza reporterka/wkrótce detektywka jest mocno popaprana i ma swoje za uszami, inaczej cóż by to był za kryminał. Spodziewam się, że nikogo tu nie zaskoczy finał samej kryminalnej sprawy, bo rzecz jest oczywista niemal od razu, ale zaskakujące jest, że mimo to czyta się to super i nawet w pewnym napięciu.
Naprawdę w porządku w swoim gatunku i naprawdę lepsze od "Zaginionej dziewczyny". Serio.

2 komentarze:

  1. Nie czytałam jeszcze książek popularnej Flynn, ale skoro twierdzisz, że ,,Ostre przedmioty" warto przeczytać, to może akurat od nich zacznę, a nie od ,,Zaginionej dziewczyny".

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytalam, tez mnie wciagnela! :-)

    OdpowiedzUsuń