Nie przepadam za książkami pisanymi w formie listów (wyjątkiem są "Niebezpieczne związki", które uwielbiam), na szczęście w powieści Nurowskiej zupełnie mnie ta formuła nie raziła. Może dlatego, że jest widoczna głównie w tytułach rozdziałów, a sama treść to po prostu pierwszoosobowa narracja skierowana do ukochanego mężczyzny.
Nastoletnia Elżbieta trafia z ojcem do żydowskiego getta. Aby przetrwać pracuje jako prostytutka. Niedługo przed likwidacją getta ojciec dziewczyny umiera, a ona sama wydostaje się za mur dzięki pomocy jednego ze swoich klientów. Z fałszywymi papierami i nową tożsamością trafia do mieszkania starszej kobiety, która staje się dla niej kimś w rodzaju matki.
Po jakimś czasie starsza pani umiera, a w życiu Elżbiety pojawia się jej syn. Wybucha wielka miłość, młodzi biorą ślub. Ale życie Elżbiety, choć pozornie szczęśliwe, to ciągłe napięcie. Strach, że jej prawdziwa tożsamość oraz przeszłość wyjdą na jaw. Mijają lata, Elżbieta jest szczęśliwą żoną i przybraną matką. I kiedy wydaje się, że wszystko się ułożyło - przeszłość dopada kobietę.
"Listy miłości" to portret kobiety skrzywdzonej - przez los, ale i przez siebie samą. Ta książka jest opowieścią o osobie tak długo żyjącej w kłamstwie i strachu, że sama nie wie kim tak naprawdę jest. Cały ból i złe wspomnienia towarzyszą jej latami, są niebywałym ciężarem, tajemnicą, z której nikomu nie można się zwierzyć. Dla Elżbiety najważniejszy jest jej mąż i miłość, która ich łączy. Jest to jednak miłość podszyta nieustającym lękiem o przyszłość. Strach o to co się wydarzy gdy pewne rzeczy wyjdą na jaw, jest na stałe wpisany w życie kobiety.
To moje drugie spotkanie z Marią Nurowską. Oba były udane. Podoba mi jej sposób budowania postaci, to że czytając przejmuję się losami bohaterki. Nie jest to może literatura wybitna, ale nie jest też ckliwo romansowa. Polecam z czystym sumieniem.
Kiedyś "wpadałam" na panią Nurowską, ale jakoś nie przykuła mnie ona fabułami swoich książek, ale chyba jeszcze to przemyślę:P
OdpowiedzUsuńCzytałam już coś tej autorki, chociaż w tej chwili już nie pamiętam tytułu. Niemniej nie mam jakiś negatywnych skojarzeń z tą książką, więc nie wykluczam, że i Listy miłości trafią na mój stosik
OdpowiedzUsuńzaciekawiłaś mnie ;) Ja czytałam kiedyś Trylogię ukraińską (Imię Twoje, Powrót do Lwowa, Dwie miłości) i byłam zachwycona, z kolei "Niemiecki taniec" nie przypadł mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać książkę, mam nadzieję, że końcowe moje refleksje o niej będą pozytywne :)
OdpowiedzUsuńJa czytam w tej chwili "Listy miłości" jestem pod wielkim wrażeniem, to jest moje pierwsze spotkanie z panią Nurowską. Czy możecie, polecić mi coś jeszcze wartego przeczytania tej autorki.
OdpowiedzUsuń