Z lekturą tej książki poczekałam aż przez media i blogi przetoczy się fala wypowiedzi na jej temat. Dopiero gdy minął cały ten zgiełk postanowiłam ją przeczytać.
Książkę opowiedzianą przez panią Danutę, a zapisaną przez Piotra Adamowicza, czyta się zaskakująco łatwo i szybko. Język pani Danuty jest prosty - krótkie, treściwe zdania, żadnych metafor czy upiększania faktów.
Równolegle z lekturą obejrzałam w internecie kilka filmików z panią Wałęsą, tych sprzed lat i tych z teraz, związanych z promocją książki. Zarówno spisane wspomnienia jak te filmiki pozostawiły po sobie to samo wrażenie - pani Danuta to osoba bardzo prostolinijna, ujmująca. A do tego bardzo ładnie się starzeje.
Książka ma absolutnie koszmarny tytuł, przywołujący na myśl brazylijskie telenowele, ale w środku nie jest na szczęście tak źle. Czytałam ją po pierwsze jako opowieść o czasach, których tak naprawdę nie pamiętam tylko znam z relacji rodziny, a po drugie, i to chyba było dla mnie znacznie ważniejsze, jako relację kobiety, która przez całe życie była tak naprawdę sama.
Pani Danuta mówi wprost - byłam młodą dziewczyną, wyrwałam się ze wsi, wyszłam za pierwszego mężczyznę, a potem tak się jakoś złożyło, że mąż został ważną osobą, a ja co chwilę rodziłam dzieci i musiałam się nimi zajmować. Nie widzę w tej opowieści miłości. Widać, że żona szanuje męża, bo tak ma być, ale chyba ani razu w tej książce nie pada stwierdzenie - wyszłam za mąż z miłości, kochałam i kocham swojego męża. To nie zarzut, po prostu mnie to uderzyło.
Cała ta historia o niesamowitym życiu pełnym ludzi, dzieci, pełnym wiecznie nieobecnego męża, jest naprawdę przejmująca i warta poznania.
W moim domu Lech Wałęsa nie był kimś szczególnie ważnym - owszem, wiedziałam kim jest i czego dokonał, ale nie miałam do niego stosunku emocjonalnego. Najbardziej pamiętam czasy licealne i komentowaną przez wszystkich debatę Wałęsa - Kwaśniewski. Pamiętam też, że po obejrzeniu tej debaty Wałęsa był dla mnie synonimem żenady, kimś, kto nie potrafi się zachować i odnaleźć w trudnych sytuacjach. Oczywiście teraz, po latach, patrzę na to szerzej, ale nadal Lech Wałęsa nie jest dla mnie super ważną osobą.
Po lekturze tej książki mam dwa dominujące odczucia. Po pierwsze - że Danuta Wałęsa to twarda babka, która pewnie mogłaby niejedno osiągnąć, gdyby jej życie potoczyło się inaczej. Nie jest jednak bezwolnym dziewczątkiem i skoro jest jak jest, to znaczy, że tego chciała i się na to godziła, i kiedy pisze, że jest szczęśliwa i zadowolona to ja jej wierzę.
Po drugie - że Lech Wałęsa to niestety ograniczony, szowinistyczny buc, który poza czubek swego nosa nie zerka i nawet mu w głowie nie postało, że wypadałoby współuczestniczyć w wychowaniu dzieci chociażby.
Taki obraz rodziny Wałęsów mam w głowie po przeczytaniu "Marzeń i tajemnic", na ile jest on przerysowany - nie wiem.
Mogę tylko powiedzieć, że podziwiam hart ducha kobiety, która z pokorą brała na siebie coraz więcej obowiązków, mając świadomość, że na wsparcie męża nie ma co liczyć.
Nie jestem w stanie szanować faceta, który zamiast zapytać żonę o zdanie, komunikuje jej kolejne zadania do wykonania, a kiedy znika z domu (abstrahując od powodów, które były tak zwaną siłą wyższą) nie przyjdzie mu do głowy zainteresować się z czego niepracująca żona utrzyma dom i dzieci.
Irytowało mnie jednak, gdy pani Danuta co chwilę pisała "nie wiem, nie pamiętam". Biorąc pod uwagę wspomnieniowy charakter książki to zadziwiająco dużo jest tych "nie pamiętam". Zgrzyty wkradają się też we fragmenty opisujące spotkania pani Danuty z ważnymi osobistościami tego świata. Z książki wynika, że jedynie Jan Paweł II robił na pani Wałęsie wrażenie. Być może cynizm przeze mnie przemawia, ale jakoś trudno mi sobie wyobrazić, że prosta kobieta nie czuje stresu przed spotkaniem z brytyjską królową chociażby.
Pomijając to wszystko, polecam lekturę tych wspomnień. Są mniej lub bardziej ciekawe, ale ważne jest jedno - dają głos kobiecie, która przez lata istniała tylko jako cień swojego męża.
Bardzo lubię biografie i autobiografie, a pani Danuta Wałęsa jest postacią moim zdaniem ciekawą. Przeczytam pewnie tę książkę, chociaż przypuszczam, że razić mnie będą te same elementy co i Ciebie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoże nie, Nati, nie każdego raziły. Miłej lektury w każdym razie:)
OdpowiedzUsuńJa nie miałam takich odczuć- moim zdaniem pokolenie pani Danuty jest kompletnie inne niż my- ludzie nie byli nauczeni mówić o emocjach, uczuciach na głos, nikt nie dyskutował w tv czy pieluszka tetrowa lepsza niż pampers, czy i kiedy warto wrócić do pracy po urlopie nie mówiąc już o tematyce singli i związkach. W ciąże się zachodziło, i rodziło i nie emanowało stanem. To były moim zdaniem totalnie inne czasy, sama moja mama mi o tym opowiadała, ludzie nie byli wylewni, więc nie wydaje mi się, że nie kochała swojego męża. Kiedyś ludzie nie byli aż tak wymagający jak my teraz. Bo przecież musimy mieć wszystko i słownie i namacalnie itp itd.Takie czasy. Tak mi się przynajmniej wydaje..osobiście uważam, że bardzo kochała swojego męża. Takie odniosłam wrażenie:) pozdr.
UsuńNie chodzi o czasy tylko o partnerstwo. Facet się żeni, równocześnie wchodzi w politykę i sprowadza na świat kolejne dzieci - spoko. Ale to, że mąż politykuje sobie gdzieś tam, a żona zostaje sama, bez oszczędności, bez planu awaryjnego "w razie gdyby" jawi mi się jako skrajny samczy egoizm. Sorry - facet po prostu o to nie dbał, zostawiając sprawy swojemu biegowi, bo jakoś to będzie.
UsuńPoza tym - wtedy były takie czasu, ale książka została napisna teraz i jakoś ani razu nie pada w niej stwierdzenie "kocham swojego męża i on mnie kocha, pobraliśmy się z miłości". Czasy nie mają tu nic do rzeczy.
Mi chodziło o czasy przeszłe. Że moim zdaniem go kochała nie musząc tego podkreślać w zdaniach,natomiast współczesne czasy- to inna sprawa. Mogła podsumować- nie podsumowała,miłość jakoś nie bucha z tych zdań to fakt.
UsuńTo że nie było partnerstwa nie znaczy że go nie kochała.NIe wykluczam takiej wersji poprostu.
Odpuszczam tę biografię.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to kolejny przykład, że każdy może wydać książkę bez względu na to jaki ma talent literacki.
W moim przypadku szkoda czasu :)
Ja chciałem czytać, ale kiedy zobaczyłem w empiku nie kupiłem jej. Może kiedyś. ZA jakiś czas...
OdpowiedzUsuń