poniedziałek, 4 stycznia 2016

Marc Elsberg - "Blackout"


Wkurzacie się kiedy raz na jakiś czas wyłączą wam prąd? To tylko kilka godzin, ale sama wiem jak komplikuje życie. A gdyby tak prądu nie było przez dwa dni? Albo przez tydzień? Nie tylko na waszym osiedlu, w całym mieście. W całym kraju. Wyobraźcie sobie, że nie tylko nie możecie zagotować wody na herbatę. Nie możecie też umyć się, ugotować obiadu, zatankować samochodu. Nie włączycie komputera ani nie naładujecie telefonu. Nie wypłacicie pieniędzy z bankomatu. Nie zrobicie zakupów, bo żywność w sklepach zepsuła się, tak samo jak ta w hurtowniach. Nie działa ogrzewanie, nie ma wody w kranach, a jeśli akurat leżycie w szpitalu to macie wielkiego pecha - zasilanie awaryjne rozwiąże sprawę na kilkadziesiąt godzin, potem padnie na dobre. 

Taki właśnie świat opisuje Elsberg, tylko nie ogranicza się do jednego miasta - w jego książce pozbawiona prądu zostaje cała Europa i kawałki reszty globu. Co stanie się z ludzkością w obliczu takiego załamania? Czy w ogóle jest szansa na ocalenie skoro elektrownie jądrowe są na skraju katastrofy? Jak przetrwać w świecie, w którym zdobycie czegoś do jedzenia i picia staje się wyzwaniem, i jak to wszystko wpływa na ekonomiczną sytuację krajów, kontynentów, świata? Jak szybko z dobrych, niosących pomoc bliźnim ludzi staniemy się bezwzględnymi łowczymi, złodziejami, może i mordercami? W końcu gra toczy się o przetrwanie.

"Blackout" pokazuje jak mógłby wyglądać świat gdyby terroryści byli w stanie po prostu sparaliżować dostawy prądu. Uświadamia też jak kruche jest nasze poczucie bezpieczeństwa, bo obawiam się, że wizji autora nie można po prostu włożyć między bajki. 
Generalnie więc daje do myślenia, ale narracja zupełnie mnie nie porwała. Powiem wprost - ta książka po prostu mnie nudziła. Czytałam ją na raty chyba przez dwa miesiące, nie byłam w stanie zaangażować się ani w temat, ani w historie poszczególnych bohaterów. Może za dużo ich było, może za dużo przeskoków między postaciami, może mam za grubą skórę. Doceniam pomysł autora i faktycznie, jak się nad tym zastanowić to ciarki po plecach przebiegają, ale jako całość raczej mnie to wymęczyło niż zaintrygowało. Choć wiem, że innym się podoba :)
 

2 komentarze:

  1. Pomysł faktycznie intryguje i aż nęci by sprawdzić na własnej skórze czy się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam Twoja cierpliwosc :-).

    PS. A pomysl rzeczywiscie ciekawy.

    OdpowiedzUsuń