czwartek, 14 stycznia 2010

Josephine Hart - "Skaza"


"Skaza" jest jednym z moich ukochanych filmów, z tych obejrzanych kilkukrotnie, zawsze z przyjemnością. I gdyby nie krótka notatka na czyimś blipie, zapomniałabym, że film jest adaptacją książki. Natychmiast zapłonęłam chęcią jej przeczytania i w dwa dni później listonosz przyniósł mi "Skazę" do domu.

Książka ukazała się w Rebisie w serii "jej portret", co mnie nieco zdziwiło, ponieważ jak dla mnie jest to przede wszystkim portret mężczyzny - ale nie czepiajmy się szczegółów.


Stephen Fleming jest dojrzałym mężczyzną, lekarzem robiącym karierę polityczną. Ma piękną żonę, dwoje dorosłych dzieci, wspaniały dom. Wszystko co nazywamy dobrym, dostatnim życiem. Któregoś dnia w to życie wkracza Anna, narzeczona jego syna. W jednej chwili starannie wypracowany spokój i codzienny ład przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Potajemne schadzki, obsesyjna namiętność - nagle wcześniejsze życie jawi się Stephenowi jako puste i pozbawione znaczenia. Anna to kobieta fatalna - milcząca, naznaczona tragiczną przeszłością, odległa. Jest jak przedmiot, którego się pragnie, którego można dotykać, ale nigdy nie będzie się go tak naprawdę miało. Stephen jest gotów porzucić rodzinę i rozpocząć nowe życie z kochanką, ale to nie jest rodzaj związku, o jaki chodzi Annie.


Dla mnie to jest powieść o namiętności. Obezwładniającej, noszącej znamiona szaleństwa namiętności, która może prowadzić tylko do katastrofy. Namiętności, przy której lojalność wobec najbliższych traci na znaczeniu.

Uderzające jest to, że nie ma tu mowy o miłości - Stephen mówi o obsesji, potrzebie posiadania Anny, dotykania jej, ale nigdy nie wspomina o miłości. Bohater pędzi ku autodestrukcji i w końcu staje się tragedia.

To jest historia, z której nikt nie wychodzi cało. Nie można odwrócić biegu wydarzeń, nie da się odkupić win. Odtąd Stephen będzie skazany na samotne życie i przeżywanie bólu każdego dnia na nowo. I tylko Anna wydaje się zdolna prowadzić dalej swoje, naznaczone skazą, życie.


Świetna książka.



3 komentarze:

  1. ja też zapomniałam, że Skaza jest adaptacją. Na pewno przeczytam, ale nie dzisiaj, bo dzisiaj jest mi źle, a nie chcę, żeby mi było jeszcze GORZEJ

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe, jakbym odebrała książkę, nie widząc wcześniej filmu? (btw. widziałam go chyba ze cztery razy. albo więcej. DWA razy w kinie)
    bo tak to zawsze czytając widziałam Irons'a i Binoche!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, dla mnie Stephen też ma twarz Ironsa i nic na to nie mogłam poradzić w trakcie czytania:)

    OdpowiedzUsuń