piątek, 6 sierpnia 2010

Katarzyna Grochola - "Kryształowy Anioł"


Leżała ta książka na mojej półce chyba ponad rok i, cóż, mogła leżeć dalej...

Zacznę od tego, że nie jestem specjalną fanką tak zwanej babskiej literatury - z reguły oznacza to naiwne, ocierające się o grafomanię hitoryjki, które kompletnie nic nie wnoszą do mojego życia. Ale czasem jednak po takie książki sięgam choć naprawdę nie wiem dlaczego. Nie dla relaksu w każdym razie - zazwyczaj taka lektura po pierwsze mnie męczy, po drugie wywołuje zażenowanie, a po trzecie wstyd mi za autorki tak jakbym to ja sama spłodziła owe dzieła. Niestety jestem masochistką, a do tego nie mam w zwyczaju przerywać lektury w połowie, więc czytam i zgrzytam zębami.

Wcale nie uważam, że Katarzyna Grochola pisze fatalne książki, nie. Nie znam jej całego dorobku, ale coś tam czytałam i nie było najgorzej, a czasem nawet dość zabawnie. Nie jest to oczywiście wybitna literatura, ale chyba sama pani Grochola zdaje sobie z tego sprawę i chce po prostu pisać książki, które spodobają się jej czytelniczkom. No i się podobają, jeśli zerknąć na listy sprzedaży.


"Kryształowy anioł" to jednak rzecz okropna. Przykro mi, ale nie znajduję innego słowa na określenie tej powieści. Jej bohaterką jest Sara, młoda kobieta i tak zwana życiowa ofiara. Typowe popychadło rozstawiane po kątach przez wszystkich dookoła, zdradzane przez narzeczonego i przyjaciółkę, słowem - chodzące nieszczęście. Do tego owo nieszczęście ma jeszcze wadę wymowy, w związku z czym w ogóle w siebie nie wierzy i tak dalej. W końcu Sara wychodzi za mąż i przenosi się do Warszawy. Mąż pnie się po szczeblach kariery, ognisko domowe ledwo zipie, a Sara zaczyna pracę w lokalnej stacji radiowej. Oczywiście pracę w charakterze popychadła, czyli osoby od wszystkiego. Podczas nocnych dyżurów nasza mało przebojowa bohaterka zwierza się ze swoich zmartwień mikrofonowi (brzmi idiotycznie, wiem, ale nie ja to wymyśliłam...). Oczywiście mikrofon przypadkiem jest włączony, a rzecz idzie w eter. Oczywiście "audycja" Sary zyskuje ogromną popularność, choć sama dziewczyna nic o tym nie wie. Oczywiście na jej drodze wkrótce stanie wspaniały facet (bo małżeństwo, oczywiście, przeżywa kryzys). I tak dalej, i tak dalej. Bohaterka jest irytującą ciamciaramcią, fabuła tak wydumana, że nie byłam w stanie się w nią wciągnąć mimo szczerych chęci, a do tego całość nieudolnie napisana. Gdyby autorka nie pisała po polsku zwaliłabym winę na tłumacza, a tak - nie ma zmiłuj.


Spośród wszystkich książek Grocholi, które przeczytałam, ta jest zdecydowanie najgorsza. Nie wiem dlaczego pisarka wypuściła w świat coś takiego, bo stać ją na więcej. Może wydawca domagał się nowego hitu, może kredyt trzeba było spłacić, nie wiem. Wiem tylko, że te sześćset stron było drogą przez mękę. Dwa zmarnowane wieczory. Nie polecam.


6 komentarzy:

  1. Po takiej recenzji, aż sam mam ochotę przeczytać. "Typowe popychadło(...) irytującą ciamciaramcią" i do tego piękna fabuła. Nic tylko czekać aż w TVP będziemy oglądać takie kryształowe anioły ;DDD
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. ja jakoś nie potrafię się przekonać do pisania pani Grocholi, mam zamiar jednak przesłuchać jej książki na audiobooku- może wtedy mi podejdą..:)

    OdpowiedzUsuń
  3. W TVP to już chyba nie takie hity pokazywali i pokazują:)

    Gdy się do takiej twórczości podchodzi bez wygórowanych oczekiwań to niby wszystko gra. Trzeba oddać Grocholi, że nie próbuje przekonać nikogo jakoby tworzyła rzeczy wybitne. Wiem, że niektórzy oczekują od książki miłego relaksu, historyjek jak z telenoweli i żeby wszystko się dobrze kończyło. Ja chyba należę do tej frakcji czytelników, którzy lubią rzeczy, o których można i chce się pomyśleć choćby przez chwilę po skończeniu lektury. A po lekturze tej książki pozostaje tylko jakieś, sama nie wiem, zażenowanie, niesmak? No nie udało się to pani Grocholi.
    Ale dawno temu czytałam "Ja wam pokażę" i wrażenia miałam całkiem pozytywne, to tak dla równowagi dodam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiś czas temu miałam ochotę zasięgnąć do jakiegoś dzieła Katarzyny Grocholi mimo, że kilka osób odradzało mi tego pomysłu. Po Twojej recenzji tylko utwierdzam się w tym, iż moi znajomi mieli rację. Szkoda czasu... Lepiej poszukać czegoś bardziej ambitnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasem lubię poczytać tzw. babską literaturę, bo nie wszystkie tego typu książki są złe. Grochola natomiast budzi we mnie mieszane uczucia ponieważ z jednej strony jest bardzo poczytną autorką i jako początkująca bibliotekarka czuję się w obowiązku zapoznać z jej twórczością:). Z drugiej jednak mam wrażenie, że podejmowane przez nią tematy są miałkie i tak naprawdę nic nie wnoszą. Chyba wolę kobiecą literaturę w wydaniu amerykańskim i brytyjskim:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem właśnie na 137 stronie 'Kryształowego anioła'. To jest trzecia przeczytana przeze mnie książka Grocholi. Że tak powiem eksperymentuję z tą pisarką. Tak ostrożnie, bo literatura kobieca nie należy do moich ulubionych, aczkolwiek czasami sięgam. A chciałam przekonać się w czym ten zachwyt nad książkami Grocholi.

    OdpowiedzUsuń