piątek, 29 marca 2013

Ian McEwan - "Pokuta"



Mam wrażenie, że "Pokuta" to książka, którą już każdy przeczytał, a jeśli nie to przynajmniej widział jej popularną ekranizację. Cóż, ja filmu nie oglądałam, a z powieścią zetknęłam się dopiero teraz (akcja czytania zaległych stosików w pełnym rozkwicie!).

Ona to Cecilia (zwana też Cee), córka bogatych Tallisów, wiecznie paląca papierosy studentka. On - Robbie, syn gosposi, pupilek gospodarza, dzięki któremu mógł także pójść na studia. Jest upalne, duszne lato, za chwilę wybuchnie II Wojna Światowa. W posiadłości Tallisów trwa coś na kształt rodzinnego zjazdu - jest Cecilia, jej rodzeństwo i kuzynostwo, jest przyjaciel starszego brata Cee, jest też Robbie. 
Uczuciu rodzącemu się między Robbiem i Cecilią nie dane będzie rozkwitnąć. Młodsza siostra dziewczyny, Briony, przypadkiem zostanie świadkiem sceny miłosnej między tą dwójką. Bujna wyobraźnia dziewczynki połączy to z innym dramatycznym wydarzeniem, wskutek czego Robbie spędzi pewien czas w więzieniu, a zaraz potem trafi na front.
Niespełniona miłość dwójki bohaterów stanie się ich siłą napędową i motywacją, by przetrwać ciężki, wojenny czas. Choć mogą do siebie tylko pisać, ich uczucie nie słabnie. Czy kiedykolwiek jeszcze uda im się spotkać?
Tymczasem Briony dorasta i coraz bardziej zdaje sobie sprawę z tego jak jej błędna interpretacja rzeczywistości doprowadziła do tragedii dwójki młodych ludzi. Przez resztę życia żyje ze świadomością swojej winy, ale czy to wystarczy by odkupić grzechy?

"Pokuta" jest na pewno dobrze napisana. Sama historia - wiem, że dla wielu bardzo poruszająca - jakoś nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia. Wystarczy ją odrzeć z całej tej ckliwości, z tanich, grających na emocjach obrazków wojennych, by uświadomić sobie, że to po prostu kolejna opowieść o miłości. Wiem, że McEwan uchodzi za dobrego pisarza, że zdobył za swe książki wiele nagród, że jest bardzo popularny, a lista wielbicieli jego powieści jest naprawdę długa. 
Mam z nim jednak problem. Czytam dzieła McEwana i niby wszystko gra, niby fabuła jest przemyślana, a język zgrabny, ale co chwilę łapię się na tym, że wzrok przebiega przez kolejne linijki, a myśli są całkiem gdzie indziej. "Pokuta" to kolejna książka McEwana, przy której zauważyłam tę prawidłowość. Nie mogę tego zwalić na trudność lektury, powieści tego autora są przecież literaturą popularną, niewysiloną, łatwą w odbiorze. Coś innego musi powodować, że mi jego styl nie do końca pasuje.

Owszem, podobała mi się "Pokuta", na pewno jednak nie mogę powiedzieć, że to dla mnie ważna książka, przejmująca, że myśleć będę o niej długo po zakończeniu lektury. Nie wyróżniłabym jej ponad czytadła, z którymi w tym roku miałam do czynienia.
Doceniam popularność pisarza i uznanie dla samej powieści, jednak fakty są takie, że najwyraźniej z panem McEwanem mi nie do końca po drodze. Może to inna wrażliwość, a może coś innego, ale na pewno po tej lekturze nie dołączyłabym do grona piewców jego talentu.

2 komentarze:

  1. Ja kojarzę szwedzki kryminał pod tym tytułem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polecam książkę "Sobota". Mimo,że cenię McEwana "Pokuty" nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń