środa, 28 listopada 2012
Alicia Gimenez - Bartlett "Węże w raju"
poniedziałek, 5 listopada 2012
Khaled Hosseini - "Tysiąc wspaniałych słońc"
czwartek, 1 listopada 2012
Camilla Läckberg - "Księżniczka z lodu"
czwartek, 25 października 2012
Cormac McCarthy - "Dziecię boże"
poniedziałek, 15 października 2012
Michał Witkowski - "Drwal"
czwartek, 11 października 2012
Mario Vargas Llosa - "Miasto i psy"
czwartek, 27 września 2012
Rosamund Lupton - "Potem"
poniedziałek, 3 września 2012
Marlena de Blasi "Tysiąc dni w Orvieto"
piątek, 24 sierpnia 2012
Richard Yates - "Miasteczko Cold Spring Harbor"
niedziela, 22 lipca 2012
Gregory David Roberts - "Shantaram"
niedziela, 1 lipca 2012
John Updike - "Uciekaj, Króliku"
środa, 13 czerwca 2012
Bill Bass, Jon Jefferson - "Trupia farma"
wtorek, 24 kwietnia 2012
Eduardo Mendoza - "Wyspa niesłychana"
środa, 11 kwietnia 2012
Urszula Dudziak - "Wyśpiewam wam wszystko"

Choć bardzo lubię jazz nie przepadam za formą tej muzyki prezentowaną przez Urszulę Dudziak. Sama artystka wydaje mi się natomiast bardzo interesującą osobą, lubię słuchać jej wypowiedzi, lubię na nią patrzeć - bije z tej kobiety jakaś pogoda ducha i pozytywna energia.
Książka "Wyśpiewam wam wszystko" to nie tyle autobiografia, co raczej zbiór wspomnień, anegdot, historyjek czasem zabawnych, a czasem poważnych - jak na przykład wtedy gdy wokalistka opowiada o zabiegu mastektomii, któremu musiała się poddać.
Są tu opowieści o początkach muzycznej kariery, o graniu "do kotleta" w gościnnej Szwecji, o początkach życia w Nowym Jorku, w małym mieszkaniu z karaluchami w roli współlokatorów. Autorka wspomina także swoje małżeńskie problemy i wielką miłość do Jerzego Kosińskiego. Prawdę mówiąc z tego ostatniego wątku mogłaby stworzyć osobną książkę - ilekroć opowiada o Kosińskim, nie tylko w tej publikacji, robi to tak pięknie, że naprawdę chwyta za serce. Jakiż to był związek! Ta relacja wybijającej się wokalistki z nieco zapomnianym pisarzem jest naprawdę fascynująca i widać, że dla Urszuli Dudziak najważniejsza, na całe życie.
W "Wyśpiewam wam wszystko" znajdziemy i inne znane nazwiska, w końcu Dudziak rzeczywiście miała okazję pracować z wybitnymi twórcami jazzu. Bardzo smakowite są te historyjki, szczególnie dla kogoś kto takiej muzyki słucha.
Książka jest bardzo ładnie wydana, na dobrym papierze, z mnóstwem zdjęć i dopracowana graficznie. Każdy z krótkich rodziałów rozpoczyna się od tytułu jakiejś piosenki - a gdy się je kojarzy to widać, że faktycznie pięknie komponują się z treścią poszczególnych wspomnień. Szkoda, że do książki nie dołączono płyty z tą muzyką, choć z drugiej strony i bez tego jest to pozycja dość droga.
Polecam (nie tylko wielbicielom muzyki Urszuli Dudziak) tę przyjemnie napisaną opowieść o barwnym życiu interesującej kobiety.
poniedziałek, 2 kwietnia 2012
Austin Wright - "Tony i Susan"

Choć okładkowy slogan obwieszczający, że książka Austina Wrighta to "zapomniane arcydzieło literatury" podziałał na mnie jak płachta na byka, to jednak się przemogłam i kupiłam tę chwaloną wszędzie powieść.
Z tym arcydziełem to moim zdaniem przesada, ale na pewno jest to książka dobra, przemyślnie skonstruowana, świetnie napisana i bardzo wciągająca.
Autor stosuje tu zabieg, który bardzo lubię, czyli pisze powieść w powieści. Tytułowy Tony jest fikcyjną postacią, bohaterem literackiego debiutu byłego męża Susan Morrow, z którym to utworem kobieta ma się zapoznać na prośbę swojego eks.
Od momentu rozpoczęcia przez Susan lektury akcja toczy się na dwóch płaszczyznach - pierwsza to sama powieść o intrygującym tytule "Nocne zwierzęta", drugą stanowią wywołane lekturą przemyślenia Susan.
Bohater "Nocnych zwierząt" to zwykły człowiek, profesor matematyki, mąż, ojciec, niezbyt interesujący i jako mężczyzna, i jako osoba.
W drodze na wakacje na Tony'ego i jego rodzinę napada trzech mężczyzn. Początkowo absurdalna sytuacja z każdą chwilą nabrzmiewa grozą, by wreszcie doprowadzić do brutalnej zbrodni, która na zawsze odmieni życie bohatera. Po okresie żałoby mężczyzną zawładnie pragnienie zemsty - czy jednak wystarczy mu zapału, by wcielić myśli w czyn?
Tony to jedna z tych irytujących postaci, które dużo myślą i mówią, a mało robią. Z jednej strony pragnie krwawego pomszczenia swej rodziny, z drugiej niewiele robi, gdy ma ku temu okazję. Jest bierny - raczej będzie stał z boku czekając aż ktoś inny zawalczy w jego imieniu niż sam wymierzy sprawiedliwość. Co musi się wydarzyć, by Tony przekroczył granicę, którą wyznacza mu jego nudna osobowość i jak daleko się wtedy posunie?
Trzeba przyznać, że "Nocne zwierzęta" to świetna lektura. Wciąga i trzyma w napięciu od początku do końca.
Ale i druga warstwa powieści Austina Wrighta daje radę. Przemyślenia Susan na temat jej życia są równie interesujące co wymyślone losy Tony'ego. Lektura "Nocnych zwierząt" to dla Susan pretekst do zastanowienia się nad dawnymi wyborami, do postawienia pytań, na które kobieta boi się odpowiedzieć, wreszcie do konfrontacji z teraźniejszością, która nie jest wcale taka różowa, jak Susan chciałaby wierzyć.
Książka Wrighta jest więc trochę opowieścią o bezsensownym okrucieństwie i zemście, a trochę o naturze związków międzyludzkich, małżeństwie, o wyborach i ich konsekwencjach.
Jest to rzecz bardzo dobrze i przystępnie napisana, czyta się szybko i z łatwością i naprawdę bardzo, bardzo wciąga. Polecam.
czwartek, 29 marca 2012
Joyce Carol Oates - "Czarna dziewczyna, biała dziewczyna"

Joyce Carol Oates wciąż jeszcze potrafi mnie solidnie zaskoczyć. Napisała książkę zupełnie inną od tych, które już czytałam. Początkowo nie potrafiłam określić co mi tu nie pasuje, w końcu doszłam do wniosku, że tym razem Oates pisze jakby innym stylem - a kiedy już dokonałam tego odkrycia, wciągnęłam się w lekturę dokładnie tak samo jak zawsze w przypadku tej autorki.
Rzecz dzieje się na terenie amerykańskiej uczelni dla dziewcząt z dobrych domów, jest schyłek epoki dzieci - kwiatów, a główne bohaterki to czarnoskóra Minette - córka pastora, założyciela kościoła o dziwnie brzmiącej nazwie i biała Genna, której rodzice to podstarzała hipiska i znany adwokat o podejrzanych powiązaniach. Tym co połączy dziewczęta będzie dzielony wspólnie pokój w akademiku i… nic poza tym.
Genna, wychowana w przekonaniu, że sam fakt bycia białą daje jej przywileje nieosiągalne dla Afroamerykanów, od początku postanawia zaprzyjaźnić się z Minette. Ale Minette to niełatwy orzech do zgryzienia - gburowata, niemiła, trzymająca się na dystans i ociekająca pogardą w stosunku do koleżanek z uczelni. I choć Genna robi co może by udowodnić swojej współlokatorce, że jest jej życzliwa, za każdym razem odbija się od muru, który zbudowała wokół siebie ta rozmiłowana w lekturze Biblii córka pastora.
Fascynacja osobą Minette staje się dla Genny centrum wszystkiego, a im dalej brniemy w lekturę, tym jaśniejsze staje się dla nas, że fascynacja ta sprowadza się po prostu do tego, że dziewczyny różnią się od siebie kolorem skóry. Gdy ktoś zaczyna robić Minette wredne, rasistowskie "psikusy", Genna dwoi się i troi, by zataić to przed koleżanką. Sprawca coraz bardziej obrzydliwych kawałów nie zostaje ujęty, za to Minette doskonale czuje się w roli ofiary. Wykorzystując sytuację korzysta z wszelkich możliwych przywilejów i w ogóle nie zauważa zaangażowania Genny w dbałość o zapewnienie jej dobrego samopoczucia.
Najciekawsze w tej powieści jest to, że nie ma w niej pozytywnej bohaterki. Obie dziewczyny są bowiem tak samo irytujące - i chamska Minette, której jedyną "zaletą" jest fakt bycia czarną, i naiwna Genna ze swoją słabą, chwiejną osobowością i ideałami, które nie pozwalają jej stanąć twarzą w twarz z niefajną rzeczywistością.
Ale wątek czarnej i białej rasy to nie wszystko w książce Joyce Carol Oates. Równie ważne są tu analizowane po latach rodzinne relacje Genny. Patologiczna w gruncie rzeczy rodzina, z matką unikającą bliskości i filozofującym, rozpolitykowanym ojcem, przepadającym na dni i tygodnie nie wiadomo gdzie i w jakiej sprawie, ciągła świadomość prześladowań przez FBI i podejrzani znajomi ojca pomieszkujący w domu.
Dojście do ładu z tym wszystkim jest dla Genny z perspektywy czasu nawet ważniejsze niż uporanie się z poczuciem winy po tragicznej śmierci Minette, oczywistej od pierwszych stron książki i będącej punktem wyjścia dla całej opowiadanej historii.
Choć (przynajmniej dla mnie) ta powieść różni się stylem od innych książek Oates, jest tak samo wciągająca.
Ciekawe było dla mnie odkrycie, że i ja, jak Genna, odruchowo chciałam czuć do Minette sympatię. I choć z każdą stroną bohaterka była bardziej antypatyczna, chciałam tego nie zauważać, a wszystko tylko z powodu koloru jej skóry.
Jest tu to, co charakterystyczne dla tej pisarki - szorstki język, wnikliwe portrety postaci, duszna atmosfera. Oates nie jest od upiększania rzeczywistości, ona zdecydowanie jest od jej przedstawiania. A robi to tak, że jej książki pozostają w głowie na długo po skończeniu lektury.
Komu jeszcze nazwisko Joyce Carol Oates nic nie mówi - ten niech nadrabia zaległości. Warto.
środa, 28 marca 2012
Dan Wells - "Nie jestem seryjnym mordercą"

Rzadko sięgam po nowości czy książki, o których w tym samym czasie można poczytać na co drugim blogu, ale tym razem się skusiłam. Przyciągnęło mnie okładkowe hasło porównujące bohatera książki Dana Wellsa do serialowego Dextera, jednej z moich ulubionych filmowych postaci.
John Cleaver to nastolatek, mieszkający w małym miasteczku z mamą i ciocią, właścicielkami lokalnego zakładu pogrzebowego. Bardzo stara się być miłym chłopcem żyjącym jak każdy piętnastolatek, tyle tylko, że to dużo trudniejsze niż mogłoby się wydawać. Chłopak jest bowiem socjopatą, co oznacza, że odczuwanie normalnych emocji jest mu obce. John uważnie obserwuje innych ludzi, by w razie potrzeby umieć odegrać stosowne do sytuacji zachowanie, nie jest jednak zdolny do nawiązania z kimś jakiejkolwiek więzi. Najlepiej czuje się w domu, gdzie może pomagać mamie w balsamowaniu zwłok, a jego drugą wielką pasją są seryjni mordercy - wie o nich po prostu wszystko.
Zdając sobie sprawę z rangi swoich zaburzeń, John chodzi na psychoterapię, a na codzień kieruje się mnóstwem zasad mających ochronić otoczenie przed złem, które (jak wierzy) w nim tkwi.
Gdy w miasteczku dochodzi do brutalnego morderstwa, chłopak jest przekonany, że do Clayton zawitał seryjny zabójca. To co dla innych mieszkańców jest przerażającym koszmarem, dla Johna jest jak spełnienie marzeń - oto bowiem stoi przed szansą obcowania z tym, co od zawsze go fascynuje. Od tej pory wytropienie mordercy staje się obsesją Johna Cleavera.
Książka jest sprawnie napisana, główny bohater interesujący, czyta się to szybko i bez przykrości. Rzecz jest raczej dla młodzieży, ale na tyle ciekawa, że nie widzę powodu, aby nie miała się podobać i dorosłym.
Ja sama z przyjemnością sięgnę po kolejną część przygód nastoletniego socjopaty. Słowem - polecam.
wtorek, 20 marca 2012
Christos Tsiolkas - "Martwa Europa"

Nazwisko Tsiolkas usłyszałam po raz pierwszy przy okazji informacji o laureatach którejś z prestiżowych nagród literackich. Nagrodzony "Klaps" nie był jeszcze wówczas dostępny w naszym kraju (polski przekład ukaże się na rynku jeszcze w tym miesiącu), nabyłam zatem "Martwą Europę". I przepadłam.
Bohaterem i narratorem powieści jest Isaac - Australijczyk greckiego pochodzenia, fotograf - artysta, żyjący w stałym związku gej. Korzystając z zaproszenia pewnej ateńskiej galerii, która chce zorganizować wystawę jego prac, Isaac wyrusza do kraju swoich przodków, a prawdziwym motywem tej podróży jest dla niego chęć poznania historii własnej rodziny, poszukiwanie korzeni, znalezienie odpowiedzi na pytania o tożsamość.
Czujący się Australijczykiem Isaac wszędzie jest obcy - dla Australijczyków potomek greckich emigrantów, dla Greków, jak się okazuje, uciekinier z ojczyzny.
Z Grecji Isaac wyrusza dalej, odwiedza Paryż, Londyn, Pragę i Berlin. Wyobrażenia Isaaca na temat starego kontynentu jako kolebki cywilizacji, miejsca dostojnego i oddychającego historią zderzają się z brutalną rzeczywistością. Europa, którą poznaje okazuje się chaotyczna, niemoralna, brudna. Ludzie, których spotyka bohater powieści są nieszczęśliwi, niespełnieni, żyjący przeszłością lub mrzonkami o lepszym życiu, które nigdy nie nadejdzie.
Rasizm i antysemityzm są dla nich jak religia, a pamięć o wojnie i Holocauście wciąż żywa.
Podróż Isaaca daleka jest od turystycznych wyobrażeń. Zamiast wędrówek po muzeach mamy tu polowanie w parku na seksualnych partnerów, narkotyczne wizje i wielogodzinne, ostre imprezy.
Europa, która była dla bohatera wielką obietnicą, okazuje się równie wielkim rozczarowaniem. W miejsce wzniosłych doznań serwuje tylko brud, smród i przygnębiającą nijakość. Zamiast jednak skrzywić się z niesmakiem i odwrócić wzrok, Isaac z perwersyjną przyjemnością zanurza się w tę europejską ciemność - a może wciągają go w nią jego własne demony?
Oto powieść, w której podobało mi się po prostu wszystko. I temat, i język, momentami ostry i szokujący, i przełamujące fabułę partie opisujące przeszłość greckiej rodziny Isaaca. A najbardziej podoba mi się to, że choć lekturę skończyłam już jakiś czas temu, to ta książka wciąż we mnie żyje i nie pozwala o sobie zapomnieć.
Tego właśnie szukam w literaturze.
Bardzo polecam.